Komitet Psychologii Polskiej Akademii Nauk w marcu b.r. wydal oświadczenie w sprawie medialnych wypowiedzi psychologów. Czytamy w nim m.in.: „psychologowie pozwalają sobie na wypowiedzi nieodpowiedzialne, niemające pokrycie w danych o charakterze naukowym.” Komitet uważa „za dalece niestosowne publiczne wypowiadanie się przez psychologów o rzeczach, na których się po prostu nie znają.” Czy w obliczu stanowiska tak znaczącego gremium nie powinniśmy poddać społecznej ocenie również tę profesję, podobnie jak każdą inną ?
Z pewnym zdziwieniem, ale i zażenowaniem oglądam niektóre wystąpienia psychologów w mediach. Najczęściej są oni traktowani przez dziennikarzy jak osoby, które posiadają wyjątkową wiedzę, niedostępną zwykłemu śmiertelnikowi, a ich słowa traktowane są jak wyrocznia. Jednocześnie sami psychologowie wpisując się w klimat rozmowy, przyjmują postawę autorytetu, który doskonale zna tylko jemu dostępne tajemnice jakie kryje w sobie istota ludzka. Być może nieświadomie tworzą wokół siebie taki klimat. Znany i uznany psycholog społeczny Elliot Aronson twierdzi, że : „…psychologowie społeczni znajdują się w szczególnie uprzywilejowanej pozycji pod względem możliwości wywierania głębokiego i korzystnego wpływu na nasze życie.” Przypomina mi to postawę wielu księży, którzy z kolei twierdzą, że tylko oni mogą doprowadzić wiernych do Boga. Niepotrzebna jest tu wiedza psychologiczna, aby stwierdzić, że takie budowanie swojej pozycji trąca manipulacją.
Statut Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w rozdziale II (art. 8, pkt 5) mówi o współpracy z „władzami państwowymi i samorządowymi oraz innymi instytucjami i organizacjami w zakresie nauczania, stosowania i rozwijania psychologii.” To treść statutu organizacji zrzeszającej psychologów, a jaka jest rzeczywistość ? Nie znam obecnych programów nauczania w szkołach, znam natomiast opinię młodych osób, które właśnie ukończyły studia, na temat braku wiedzy psychologicznej w programach nauczania. Jak twierdzą nie uczono ich jak radzić sobie ze sobą w sytuacjach, które wywołują stres, jak radzić sobie z własnymi emocjami, jak doskonalić swoją inteligencję emocjonalną. Z kolei starsze pokolenie, które w czasie szkoleń dowiaduje się o tym, jak radzić sobie z własną psychiką często pyta : dlaczego wcześniej nikt nam tego nie powiedział ? Być może to z tego powodu WHO – Światowa Organizacja Zdrowia przewiduje, że w 2030 roku chorobą, która najczęściej będzie dotykała ludzi, będzie depresja .
I tak z jednej strony mamy postawę psychologów demonstrujących swoje nieprzeciętne kompetencje, co jak wynika z oświadczenia Komitetu Psychologii Polskiej Akademii Nauk często jest nieprawdą, a z drugiej brak promocji wiedzy z zakresu psychiki człowieka. O ile łatwiej jest w takiej sytuacji zachować pozycję autorytetu.
Intencją Komitetu Psychologii Polskiej Akademii Nauk, jak wynika z treści jego oświadczenia, było zwrócenie uwagi na niekompetentnych psychologów, którzy mają „parcie na szkło”. Uważam jednak, że oświadczenie to powinno skłonić nas do wyciągnięcia odpowiednich wniosków. Po pierwsze psycholog to wcale nie jakaś szczególna profesja. Wśród psychologów, tak jak w każdym innym zawodzie, są fachowcy i partacze. Po drugie każdy, nie czekając na psychologów powinien posiąść podstawową wiedzę na temat psychiki człowieka, tym bardziej, że jest ona powszechnie dostępna. Moje osobiste doświadczenia pokazują, że jest to nie tylko możliwe, ale i konieczne. To dzięki tej wiedzy wiedziałem jak poradzić sobie ze sobą, kiedy walczyłem z chorobą nowotworową. To dzięki tej wiedzy łatwiej rozpoznać prawdziwego specjalistę od kogoś, kto posiadł tylko tytuł psychologa.
Kilka dni temu w programie Dzień Dobry TVN wystąpiła pani Beata. Miała gustowną fryzurę, a w jej uśmiechu widać było ładne zęby. Opowiadała o tym, że dziś jest bardzo szczęśliwa, i że odzyskała energię życiową. Dzięki chirurgom plastycznym, stomatologom i wizażystom pani Beata odzyskała radość życia. Jak mówiła, metamorfoza dokonała się nie tylko w jej wyglądzie, ale i w jej poczuciu własnej wartości. Widok przeszczęśliwej pani Beaty z powodu swojego wyglądu wzbudził we mnie refleksję: czy możliwe jest nieuwarunkowane od niczego i od nikogo poczucie własnej wartości ?
Aby odpowiedzieć na to pytanie sięgnąłem do koncepcji Abrahama Maslowa, który opisał hierarchię ludzkich potrzeb. Na jej niższych poziomach są te, które ukierunkowują nasze motywacje do osiągania znaczenia w oczach innych, do zdobycia prestiżu społecznego. To z tego powodu tak bardzo chcemy podobać się innym. Myślę, że gdyby pani Beata żyła na bezludnej wyspie, to nie przeszkadzał by jej nadmiar skóry na dolnej powiece, ani krzywe uzębienie.
Jak łatwo można dziś zauważyć nie tylko urodą możemy zaspokoić nasze potrzeby, kiedy znajdują się one na niższym poziomie w hierarchii potrzeb Maslowa. Dysponujemy całą gamę różnych metod , dzięki którym czujemy się bardziej wartościowi. Drogi samochód, czy dom w atrakcyjnym miejscu, jednoznacznie ustawiają nas odpowiednio wysoko hierarchii społecznej. Sprawdzają się również gadżety takie jak drogie zegarki, czy biżuteria, nie wspominając o modnych i markowych ubraniach. Można skutecznie podbudować się krytykując innych lub wytykając ich błędy. Dobry efekt daje inteligentne pokazywanie swoich osiągnięć. Wybór metod jest dość bogaty dostosowany zarówno do kieszeni osoby, która w ten sposób buduje swoje poczucie własnej wartości, jak i do jej inteligencji.
Według Maslowa na wyższych poziomach w hierarchii potrzeb jakie kierują zachowaniem i postawą człowieka, jest potrzeba samorealizacji. To potrzeba wyzwalająca działania podejmowane z myślą o samodoskonaleniu, poszukiwaniu satysfakcji z bycia coraz lepszym od tego, jakim było się wczoraj i to w różnych dziedzinach życia. Człowiek taki praktycznie cały czas ma dostęp do takich uczuć jak satysfakcja, spełnienie, czy poczucie sensu życia.
Dokładnie w ten sposób przez innych psychologów opisywana jest postawa w pełni dojrzałego człowieka. Uznany i znany psycholog Mihaly Csikszentmihalyi twierdzi, że podejmuje on działania autoteliczne (grec. auto – własny, telos – cel). „Są to działania będące celem dla siebie.” (Mihaly Csikszentmihalyi „Przepływ”). Prowadzenie biznesu, zarabianie pieniędzy, po to, aby dzięki nim budować prestiż społeczny, nie jest autoteliczne. Jednak kiedy prowadzony biznes jest miejscem, w którym możemy realizować nasze pasje, doskonalić umiejętności, a do tego służy on również innym, to jest on w pełni autoteliczny. Właśnie takie działania podejmował niestety nie żyjący już Jan Wejchert, współzałożyciel ITI i inicjator wielu innych przedsięwzięć biznesowych.
Praktycznie bardzo trudno jest całkowicie wyzwolić się z potrzeby akceptacji i uznania ze strony innych. Sprawia to, że nasze poczucie własnej wartości w jakimś stopniu zawsze będzie w rękach innych. Chodzi jednak o to, aby nasze życie nie było całkowicie podporządkowane potrzebom z niższego poziomu hierarchii potrzeb Maslowa. Cena jaką płacimy za tak mocno uwarunkowane poczucie własnej wartości jest bardzo wysoka nie tylko w sensie psychologicznym.
Moje osobiste doświadczenia pokazują, że największy problem w budowaniu własnej autonomii wynika z trudności oderwania się od zewnętrznych źródeł życiowej energii.. Ale jak powiedział Marek Aureliusz „Zajrzyj w siebie! W Twoim wnętrzu jest źródło, które nigdy nie wyschnie, jeśli potrafisz je odszukać.”
Trójka – Program Trzeci Polskiego Radia inicjuje dzisiaj akcję „Orzeł może – uśmiechnij się z nami”. Inicjatywa ta przywołała mi z pamięci bajkę Anthony de Mello, która może wzbudzić pozytywną refleksję przydatną dla tej akcji :
Pewien człowiek znalazł jajko orła.
Zabrał je i włożył do gniazda kurzego w zagrodzie.
Orzełek wylągł się ze stadem kurcząt i wyrósł wraz z nimi.
Orzeł przez całe życie zachowywał się jak kury z podwórka,
myśląc, że jest podwórkowym kogutem.
Drapał w ziemi szukając glist i robaków.
Piał i gdakał. Potrafił nawet trzepotać skrzydłami
i fruwać kilka metrów w powietrzu.
No bo przecież, czyż nie tak właśnie fruwają koguty?
Minęły lata i orzeł zestarzał się.
Pewnego dnia zauważył wysoko nad sobą,
na czystym niebie wspaniałego ptaka.
Płynął wspaniale i majestatycznie wśród prądów powietrza,
ledwo poruszając potężnymi, złocistymi skrzydłami.
Stary orzeł patrzył w górę oszołomiony.
Co to jest – zapytał kurę stojącą obok.
To jest orzeł, król ptaków odrzekła kura,
ale nie myśl o tym
Ty i ja jesteśmy inni niż on.
Tak więc orzeł więcej o tym nie myślał.
I umarł wierząc, że jest kogutem w zagrodzie
Wczoraj, pierwszy raz w życiu podjąłem rozmowę na czacie na facebooku z jednym z komentatorów. Ta wymiana poglądów pozwoliła mi zobaczyć zjawisko, które wcześniej znałem tylko teoretycznie : ci którzy obstają przy swoich racjach i praktycznie nie słuchają argumenty swoich rozmówców, są głęboko przekonani, że ich racje wynikają głównie z większej wiedzy i doświadczeń jakie posiadają. Nie mają świadomości, jak bardzo sterowani są przez swoje potrzeby psychologiczne.
Mój rozmówca na moje pytanie : „.. według jakich kryteriów ocenia Pan swoje racje ? Co sprawia, że jest Pan pewien swoich przekonań ?” odpowiedział : „nie jestem nieukiem”. Dalej otrzymałem informację, że „to suma wiedzy i życiowego doświadczenia pozwala mi dostrzec banały i jałową grę.” Uznał, że posiadana przez niego wiedza i doświadczenie jest wystarczającą podstawą do stwierdzenia, że racje są po jego stronie. Jednocześnie nawet nie starał się dociec jakie są moje doświadczenia i wiedza. Był przekonany, że skoro z nim się nie zgadzam, to na pewno są one dużo mniejsze od tych jakie on posiada. Pod koniec rozmowy napisał : „Bardzo Pan biedny jest w swojej niewiedzy. Bardzo Panu współczuję.”
Współczesna nauka nie pozostawia cienia wątpliwości, że w naszej argumentacji podstawowe znaczenie nie ma wiedza i doświadczenie tylko nasze psychologiczne potrzeby. Daniel Kahneman otrzymał nawet nagrodę Nobla za udowodnienie tego zjawiska. Jeżeli wśród potrzeb psychologicznych jest silna potrzeba budowania statusu, to posiadanie racji staje się priorytetowe we wszystkich prowadzonych rozmowach. Świadomie deklarowana otwartość nie ma tu znaczenia, gdyż najważniejsze jest budowanie własnej pozycji poprzez udowodnienie innym swoich racji. Chociaż nauka posiada twarde dowody potwierdzające to zjawisko, to jednak ludzie z silną potrzebą posiadania racji (potrzebą budowania własnego statusu) znajdą argumenty broniące ich stanowisko i powiedzą na przykład, że to tylko filozofowanie. Mój rozmówca zarzucił mi wciąganie go w „system zamkniętej logiki”.
Coraz częściej zastanawiam się kiedy wreszcie naukowcy zajmujący się tym zjawiskiem (psycholodzy, neurobiolodzy) uświadomią politykom, że ich argumenty poza ich widzą i doświadczeniami, zdeterminowane są również składnikiem psychologicznym. Kiedy jest w nim potrzeba posiadania racji, która dodatkowo jest wyjątkowo silna, to ten składnik głównie decyduje o strategii prowadzonej przez nich rozmowy. Kiedy politykowi zabraknie faktów potwierdzających jego racje, to jest on w stanie tworzyć je. Wszystko po to, aby tylko zachować swoje racje. Dyskusje na temat tragedii smoleńskiej są tego przykładem.
CBA wykorzystując atuty agenta Tomka przeprowadziło test na Beacie Sawickiej. Prowokacja okazała się skuteczna. Posłanka PO uległa urokowi agenta, który sprowokował ją do korupcji. Historia ta podsunęła mi pomysł przetestowania mojej żony.
Mam przystojnego kolegę i z tego co widzę robiącego na kobietach duże wrażenie. Gdyby tak udało mi się namówić go do „zaprzyjaźnienia się” z moją żoną i do tego gdybym stworzył im odpowiednie warunki, mógłbym dowiedzieć się na ile jest ona mi wierna. Co prawda dotychczas nie mam podstaw do stawiania jej zarzutów o brak wierności, ale kto wie. Znam możliwości mojego kolegi. Taki test przeprowadzony na mojej żonie mam nadzieję, że na sto procent potwierdziłby jej lojalność wobec mnie. Jednak chyba zupełnie nie wiedziałbym, co robić gdyby wynik testu był dla mnie negatywny.
Czy wówczas miałbym prawo stawiać jej zarzuty o niewierność ? Czy na pewno mogę założyć, że będąc poddany podobnemu testowi na pewno zdałbym ten egzamin ?
Nasze sumienie stoi na straży naszych wartości. Jeżeli jest w nich również wierność to wszystkie odczucia, wrażenia jakie zagrażają zachowaniu tej wartości, są tłumione. Sumienie uruchamia mechanizm samoregulacji zapobiegający ich rozwijaniu się. W ten sposób reakcje jakie pojawiają się na widok atrakcyjnej płci przeciwnej są pod ścisłą kontrolą. Bywa jednak i tak, że mechanizm ten jest z różnych względów osłabiony (na przykład w wyniku długotrwałego stresu) wówczas głos sumienia może słabnąć. To zapewne z tego powodu w Koranie jest mowa o tym, że kiedy w jednym miejscu są ze sobą obcy sobie mężczyzna i kobieta, tam pojawia się szatan.
Ten pomysł testowania mojej żony jest chyba jednak nie trafiony. Zamiast ją sprawdzać będę wzmacniał nasze relacje.
Nie znam języka niemieckiego dlatego byłem zaskoczony ile treści może nieść jedno słowo schadenfreude. Być może nie zrobiłoby to na mnie takiego wrażenie gdyby nie fakt, że słowo to opisuje tak bliską nam Polakom reakcję. Schadenfreude to złośliwa satysfakcja odczuwana gdy kogoś innego spotka niepowodzenie lub nieszczęście. Jak można łatwo zaobserwować jedni starają się ją ukryć inni nawet się z tą reakcją obnoszą. Schadenfreude często skrywane jest w relacjach towarzyskich, czy zawodowych, ale już na scenie politycznej mało który z polityków stara się ukryć swoją złośliwą satysfakcję kiedy konkurencyjne ugrupowanie dotknie jakiś problem.
Klimat niemieckiego schadenfreude doskonale oddaje „Modlitwa Polaka” z filmu „Dzień świara”
„Oto zanoszę swoje modły
Do Boga, Ojca i Syna
Zniszczcie tego sk……
Mego rodaka, sąsiada,
Tego wroga, tego gada.
Żeby mu okradli garaż,
Żeby go zdradzała stara,
Żeby mu okradli sklep,
Żeby dostał cegłą w łeb,
Żeby mu się córka z czarnym
I w ogóle żeby miał marnie.
Żeby miał AIDS-a i raka
Oto modlitwa Polaka .”
Schadenfreude poprzedzone jest uczuciem zawiści. Neurobiolodzy badając mózg człowieka za pomocą rezonansu magnetycznego stwierdzili, że w chwili pojawienia się tego uczucia uaktywniają się te same obszary mózgu, które biorą udział w odczuwaniu bólu fizycznego. W pewnym sensie stawia to znak równości pomiędzy odczuwaną zawiścią i bólem fizycznym. Z pomocą na ten niekiedy wyjątkowo silny dyskomfort przychodzi właśnie schadenfreude. Satysfakcja odczuwana w chwili, kiedy spotka nieszczęście osobę, która była przyczyną pojawienia się uczucia zawiści, jest terapeutyczna. Według neurobiologów wówczas uaktywniają się obszary mózgu zaangażowane w odczuwanie przyjemności. Być może dlatego osoby, u których pojawia się zawiść czyhają tylko na potknięcia tych, którzy wywołali w nich to uczucie.
Nie wszyscy jednak reagują zawiścią w sytuacji kiedy innym powodzi się lepiej. Inną reakcją jest zazdrość. Może być ona również źródłem dyskomfortu, chociaż nie zawsze. Jedni odczuwając zazdrość mobilizują się do większych osiągnięć inni zaś tkwią w stanie dyskomfortu pogłębiając swoją niską samoocenę.
Zarówno zawiść jak i zazdrość są efektem porównywania się do innych. To mechanizm stworzony przez ewolucję, który miał nam zapewnić odpowiednią pozycję w grupie. Jego aktywność spada wraz ze wzrostem naszej dojrzałości. Według Maslowa – psychologa, który na trwałe wpisał się w historię myśli psychologicznej, wysoki poziom dojrzałości człowieka charakteryzuje się tym, że nie porównuje się on do innych. Jego potrzeby związane są głównie z samorealizacją, doskonaleniem samego siebie, a nie z potrzebą bycia lepszym od innych. Tę zależność pomiędzy dojrzałością człowieka, a potrzebą porównywania się do innych w pełni potwierdzają inni psychologowie zajmujący się tym zakresem ludzkiej psychiki.
Jak w obliczu stanowiska psychologów można ocenić poziom dojrzałości Polaków ? Czy to nie shadenfreude głównie kreuje jakość naszej sceny politycznej ?
Decyzja o skorzystaniu z terapii pojawia się najczęściej kiedy trudno już zapanować nad własną psychiką i negatywnymi skutkami jej oddziaływania na różne sfery życia. W większości przypadków, to psycholodzy reprezentujący jedną ze szkół terapeutycznych (jest ich ok. 350), albo podejście tak zwane eklektyczne łączące różne techniki psychoterapeutyczne podejmują działania na rzecz „naprawy” psychiki pacjenta. Nie zawsze jednak potrzebny jest terapeuta. Gdyby dwadzieścia lat temu, kiedy byłem w szczególnej dla mnie sytuacji i potrzebowałem pomocy, miałbym taką świadomość jaką mam dziś w zakresie coachingu, a jednocześnie miałbym możliwość skorzystania z tej formy wsparcia, to na pewno wybrałbym coaching, a nie terapię.
Mam świadomość, że w swojej ocenie terapii na pewno nie jestem obiektywny. Po prostu dwadzieścia lat temu nie miałem szczęścia do skutecznego terapeuty. Odwiedziłem pięć gabinetów. Kiedy w ostatnim, po pół godzinnym rozwiązywaniu testu usłyszałem pytanie, czy jestem przygotowany finansowo do kontynuowania spotkania, gdyż już jestem winien 80 zł. zrozumiałem, że nie chcę takiej formy wsparcia. To zapoczątkowało moje zainteresowanie psychiką człowieka, jak również innymi formami pomocy, kiedy pojawiają się problemy z samym sobą i/lub z innymi.
Dużo czytałem, uczestniczyłem w licznych kursach i szkoleniach, podjąłem studia podyplomowe. Wszystko po to, aby zrozumieć ludzką psychikę, jak również po to, aby odnaleźć skuteczne formy wsparcia w sytuacjach, kiedy pojawiają się życiowe trudności. Dowiedziałem się jak mało precyzyjna jest granica pomiędzy osobą zdrową a tą, posiadającą zaburzenia psychiczne, do czego przyznaje się sama psychologia. Kiedy zapoznałem się z europejską „Klasyfikacją zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowań” ICD-10 doszedłem do wniosku, że duża część osób, które znam pasuje do zawartych tam opisów. Pamiętam jak na jednym z wykładów pani doktor psychologii powiedziała, że większość polityków swoim zachowaniem i postawą wpisuje się w obraz zaburzeń psychicznych.
Wiele lat temu natrafiłem na coaching. Im bardziej wnikałem w jego tajniki, tym bardziej przekonywałem się jak bardzo skuteczna jest to forma wsparcia. Poprzez odpowiednie pytania coaching buduje świadomość, „otwiera oczy” na szanse i prawdziwe, a nie urojone zagrożenia. Podjąłem stosowne szkolenia, aby uzyskać kompetencje coacha. Zrozumiałem, że coaching doskonale przydaje się m.in. tym, którzy szukają najlepszej dla siebie drogi życiowej, mają problem z budowaniem satysfakcjonujących relacji z innymi, chcą być bardziej skuteczni w różnych sferach życia. Coaching w swoich założeniach nie zakłada pracy z osobami z zaburzeniami psychicznymi, ale gdzie jest granica określająca stan kiedy życiowe problemy, brak umiejętności radzenia sobie ze sobą są efektem zaburzeń, a nie wynikają z innych przyczyn ? Nie ma kryteriów, które jednoznacznie, w sposób nie wzbudzający wątpliwości definiowałyby, że osoba jest zaburzona lub nie.
Żałuję, że dwadzieścia lat temu nie było coachingu. Być może byłoby mi łatwiej poradzić sobie ze sobą. Chociaż z drugiej strony, problemy jakie wówczas miałem w znalezieniu skutecznego wsparcia dla siebie, ukierunkowały moje zainteresowania. Dzięki temu dzisiaj jestem coachem i wiem, że w bardzo wielu przypadkach coaching jest bardziej skuteczny niż terapia.
Zapytałem ostatnio mojego ojca, jakie jest jego zdanie na temat postawy niektórych księży. Co o nich sądzi w obliczu informacji jakie pojawiają się o nich w mediach ? Nie określałem nawet jakie informacje mam na myśli. W odpowiedzi usłyszałem, że nie mam prawa wypowiadać się krytycznie na temat osób duchownych, gdyż one są wysłannikami Boga. I mówił to tonem, w którym wyczułem naganę skierowaną pod moim adresem. Nie kontynuowałem dalej tego tematu, gdyż nie chciałem wzbudzać w nim negatywnych emocji . Jednak jego wypowiedź wzbudziła we mnie głęboką refleksję.
Nie należę do tych, którzy z dozą satysfakcji wyłapują kolejne informacje o księżach pedofilach, o tym że jakiś ksiądz przekroczył prawo. Taka, czy inna postawa osób duchownych nie jest w stanie odwieźć mnie od wiary, ani sprawić, żebym odwrócił się od Kościoła. Możliwe jest to tylko dzięki temu, że dziś przynależność do Kościoła Katolickiego traktuję jako mój świadomy wybór miejsca, w którym mogę rozwijać moją wiarę. To ona jest dla mnie priorytetem.
Brak tego rozróżnienia niesie ze sobą negatywne konsekwencje zarówno dla Kościoła jak i dla tych, dla których wiara w Boga i Kościół to jedno i to samo.
Pamiętam. kiedy z racji mojej pracy prowadziłem pogłębione wywiady z klientami, a jednym z pytań było, czy jest pani/pan osobą wierzącą. W reakcji na to pytanie niekiedy spotkałem się wręcz z oburzeniem. Słyszałem wówczas: jak mam wierzyć skoro księża tak się zachowują. I tu często pojawiały się historie opowiadane z gniewem w głosie.
W ostatni wtorek Kuba Wojewódzki w swoim programie prowadził rozmowę z Dodą. Zapytał ją czy jest osobą wierzącą. Usłyszałem niemalże dokładnie to samo, co mówili mi klienci, z którymi prowadziłem kiedyś wywiady.
Upraszczając sprawę, można powiedzieć, że wiele osób rezygnuje z rozwijania swojej duchowości, z powodu księdza – pedofila. Osoby te odchodzą od rozwijania tej części własnej osobowości, która ma bardzo pozytywny wpływ na budowanie ich dojrzałości, skuteczności, a w konsekwencji na poczucie życiowego spełnienia. O takim wpływie duchowości na życie człowieka, mówią dziś nie tylko osoby duchowne, ale i uznani i znani psychologowie.
Mam poważne obawy, że niewielu hierarchów Kościoła Katolickiego ma świadomość tego zjawiska. Większość z nich utrzymuje wiernych w przekonaniu, że jakakolwiek krytyka skierowana pod ich adresem, jest jednocześnie krytyką wiary w Boga. Szkoda, że nie rozumieją ile w tern sposób czynią zła zarówno dla samego Kościoła jak i dla tych, którzy odchodzą od wiary w wyniku negatywnych zachowań księży.
¨ …w każdym człowieku jest mechanizm psychologiczny, który „pilnuje”, aby racja była po jego stronie ?
Dla wyjaśnienia trzeba dodać, że mechanizm ten u różnych ludzi działa z różną siłą. Niekiedy jest on tak silny, że człowiek z takim mechanizmem w ogóle nie przyjmuje racji innych. Z kolei swoje racje gotów jest bronić za wszelką cenę.
A jak silny ten mechanizm jest u ciebie ?
¨ …każdy człowiek posiada swój krąg wpływu ?
Krąg wpływu to sfera zagadnień, spraw, na które masz wpływu. Poza nim są sprawy, na które nie masz wpływu. Przykładem jest sytuacja kiedy twój szef przyszedł do pracy w złym nastroju, wyjątkowo krytycznie odnosi się do ciebie. Jego zachowanie jest poza kręgiem twojego wpływu, ale już to, co możesz w takiej sytuacji zrobić ze sobą, jak możesz zareagować, leży w kręgu twojego wpływu. Zwróć uwagę, jak wielu ludzi absorbują emocjonalnie sprawy, które są poza ich kręgiem wpływu, ile przy tym tracą energii, wypalają się.
Co znajduje się w twoim kręgu wpływu, a co poza nim ?
¨ …ogromne znaczenie w komunikacji międzyludzkiej ma aspekt relacyjny ?
Praktycznie każda rozmowa z innymi zawiera składnik treściowy oraz relacyjny. Innymi słowy w rozmowie z innymi przekazujemy jakieś treści, ale również tworzymy klimat wzajemnych relacji. Może być on oparty na sympatii, życzliwości, otwartości na kontakt, lub na niechęci, czy nawet nienawiści. Kiedy pytasz kogoś o drogę, oczekujesz głównie czytelnej i wiarygodnej informacji, nie koniecznie zwracając uwagę na aspekt relacyjny. Chociaż kiedy pojawia się życzliwość, uśmiech, jest ci na pewno miło.
Kiedy dzielisz się z żoną/mężem swoimi wrażeniami z pracy, to świadomie lub nie, ale zawsze oczekujesz, aby klimat waszych relacji przepełniony był empatią i zrozumieniem. Tak działają nasze mechanizmy psychologiczne, i tego nie zmienimy, chociaż możemy wpływać na to jak jest to dla nas ważne. Niektórzy udają nawet przed samym sobą, że klimat ich nie interesuje, ale kiedy tylko go zabraknie, to potrafią zrobić awanturę dosłownie za byle co, chociażby za przesoloną zupę, która jeszcze wczoraj im smakowała. Klimat oparty na życzliwości, empatii, zainteresowaniu, tworzy pomost, dzięki któremu możemy dotrzeć do innych z naszym składnikiem treściowym komunikacji .
A ty, jak budujesz pomost komunikacji z innymi ?
¨ …statystycznie rzecz biorąc, większość ludzi bardziej zainteresowana jest mówieniem o sobie, niż słuchaniem innych ?
Bardzo często spotkania towarzyskie, a nawet te służbowe, przypominają walkę o to, kto będzie dłużej na „towarzyskiej scenie”. Kto dłużej może mówić stojąc przed widownią, której zadaniem jest słuchanie. Niektórzy przepychają się i niemalże siłą ściągając mówców ze „sceny”. Ich nie interesuje co inni mają do powiedzenia tylko głównie to, aby móc wyartykułować swoje racje, podkreślić swoje stanowisko, wykazać się erudycją i wiedzą, zabłysnąć swoimi dokonaniami.
Jak bardzo tobie zależy na tym, aby być na scenie towarzyskiej ?
Jakie zachowujesz proporcje pomiędzy słuchaniem i mówieniem w czasie spotkań towarzyskich ?
¨ …w każdym człowieku działa mechanizm, który konfrontuje go z innymi ?
To ewolucja wyposażyła nas w mechanizm, który dba o to, aby zapewnić nam odpowiednie miejsce w grupie. Stąd nieustannie monitoruje on innych, abyśmy nie wypadali gorzej, a najlepiej byłoby gdybyśmy byli lepsi. Kiedy w wyniku tej konfrontacji okazuje się, że jesteśmy w czymś gorsi, mechanizm ten wywołuje motywację do niezbędnych działań, aby ten niekorzystny stan rzeczy zmienić. Niekiedy mechanizm ten jest tak aktywny, że praktycznie determinuje całe życie człowieka wyznaczając tylko jeden cel : być najlepszym. A kiedy to się nie udaje „tych lepszych” traktuje niemalże jak wrogów, kieruje pod ich adresem tylko krytyczne uwagi. Stąd niekiedy można usłyszeć :co z tego, że ma pieniądze, kiedy jest głupi jak buc”.
Jak silny jest ten mechanizm u ciebie ?