Natręctwo myśli – uciążliwa przypadłość

Dziś, kiedy znaleźliśmy się wszyscy w wyjątkowo trudnych, zagrażających zdrowiu i życiu okolicznościach, natręctwo myśli może się uaktywniać  w sposób szczególny. Zagrożenie w jakim obecnie żyjemy uaktywnia mechanizm stresu, a ten z kolei wywołuje  natrętne myśli. Wypełniają one nasz umysł podobnie, jak niechciane reklamy na monitorze naszego komputera. Raptem okazuje się, że jesteśmy pod wpływem treści, które pojawiają się bez naszego udziału, poza naszą wolą. Obniża to naszą uważność na wszystko to, co nas otacza, wprowadzając nie tylko zakłócenia w realizacji codziennych czynności, ale również utrudniając komunikację z innymi, w tym z najbliższymi. 

                                     Bodźce uruchamiające natrętne myślenie

Praktycznie są dwa rodzaje bodźców uruchamiających natrętne myślenie. Jeden rodzaj to bodźce zewnętrzne, a drugi to wewnętrzne. Dziś, szczególnie rozpoznawalnym bodźcem zewnętrznym jest wirus COVID – 19. To on, poza naszą wolą, pod wpływem napływających informacji o zagrożeniach, uruchamia mechanizm stresu, a w wyniku jego działania powstają natrętne myśli.

Często w swojej pracy jako terapeuta par, mam okazję obserwować inne bodźce zewnętrzne. Dla żon tym bodźcem może być mąż, a dla męża żona.  W skrajnych przypadkach już sam widok życiowego partnera wywołuje charakterystyczne reakcje mechanizmu stresu ( określanego często mechanizmem„walki” albo „ucieczki”). W wyniku długotrwałych konfliktów, życiowy partner staje się zewnętrznym bodźcem uruchamiającym natręctwo myśli.  Może nim  być również szef, koleżanka w pracy, sąsiad, politycy innych opcji i.t.d.

Drugi rodzaj bodźców stanowią, same myśli.  Zapewne wszystkim znane jest zjawisko „nakręcania się” myślami. Początkiem tego wyjątkowo destrukcyjnego zjawiska może być bodziec zewnętrzny, ale nie tylko, o czym za chwilę.  Kiedy usłyszymy, że ktoś z naszych bliskich znajomych leży pod respiratorem w szpitalu (bodziec zewnętrzny), w sposób naturalny pojawiają się myśli, przepełnione niepokojem, a nawet lękiem. Martwimy się o niego, myślimy o nim z troską. Z czasem jednak w wyniku działania mechanizmu stresu, pojawiają się myśli, iż my również możemy znaleźć się w takiej sytuacji. Myśli te zaczynają tworzyć obrazy zagrożenia naszego zdrowia i życia. Mechanizm stresu niemalże „zapomniał” już o bodźcu zewnętrznym – o naszym znajomym, i zaczyna reagować na wykreowaną przez nasze myśli rzeczywistość obrazującą nasze osobiste zagrożenie. I tu zaczyna się spirala destrukcyjnych myśli. Jedna myśl inicjuje drugą, a ta kolejną. W pewnym momencie przestajemy nad tym panować, a myśli zaczynają szaleć w  naszej głowie, w niekontrolowany przez nas sposób.

Jak sygnalizowałem wyżej, niekiedy nie jest potrzebny bodziec zewnętrzny, abyśmy stali się zakładnikami własnych myśli. Niech zobrazuje to historia opowiedziana mi przez moją znajomą. Pewnego wieczoru, zaczęły nachodzić ją natrętne myśli, jak beznadziejne jest jej dotychczasowe życie, że jej związek z chłopakiem, którego znała już trzy lata nie ma sensu, że nic nie wnosi on w jej życie.  Pojawiały się u niej myśli przepełnione kolejną argumentacją o tym, że powinna zakończyć te relacje. Ledwo powstrzymała się przed tym, aby zadzwonić do swojego chłopaka, który w tym czasie był w delegacji, i aby powiedzieć mu, że z nim zrywa. Na drugi dzień…dostała okres, a myśli o chłopaku przybrały zupełnie innych charakter. Jak mi powiedziała, nie uświadomiła sobie, że te ten dołujący ją stan, był efektem „zespołu napięcia przedmiesiączkowego” (PMS).  To hormony naruszały jej stabilność emocjonalną, co wywołało nakręcanie się destrukcyjnymi myślami.  

Mężczyźni mogą być również obciążeni podobnymi stanami, na skutek niestabilności ich psychiki. Najczęściej jednak nie zdają sobie sprawy z faktu, iż bodziec wywołujący ich natręctwo myśli jest w nich, i podobnie jak moja znajoma, szukają go na zewnątrz.

Wyjątkowo destrukcyjnym bodźcem wewnętrznym, najczęściej nie zidentyfikowanym, jest zawyżony poziom lęku. Skutki  jego działania mocno uwidaczniają się u osób dotkniętych depresją.  Wszyscy mamy w sobie lęk,  jednak u niektórych osób, z różnych powodów, przyjmuje on zawyżony poziom (nie zawsze wywołując depresję). Myśli powstałe z inicjatywy tego lęku są monotematyczne, nieustannie wskazują albo na zewnętrzne zagrożenia, albo podkreślają bezwartościowość osoby dotkniętej tym lękiem. W ten sposób  lęk pobudza natręctwo myśli, te z kolei stają się źródłem lęku, i tak powstaje samonakręcająca się spirala lęku i myśli. 

                                  Jak radzić sobie z tą uciążliwą przypadłością

Przede wszystkim musimy wiedzieć, że nasz system nerwowy i emocjonalny (, które są głównymi częściami składowymi mechanizmu stresu), nie odróżnia bodźców zewnętrznych od wewnętrznych. Dla mechanizmu stresu nie ma znaczenia, czy „widzi” na zewnątrz wydarzenia potwierdzające fakt, iż covid- 19 zabija, czy też są to tylko nasze myśli. Dla niego nie ma znaczenia czy stanęliśmy w obliczu poważnego problemu, czy też obraz problemu stworzyliśmy tylko w naszym umyśle. Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku mechanizm stresu zareaguje tak samo, czego konsekwencją poza napięciem ciała, poza charakterystycznymi emocjami, są natrętne myśli.

 Próbę zarządzania naszymi myślami nie podejmujemy kiedy nasz umysł opanowany jest ich natręctwem. Do tego potrzebny jest czas względnego spokoju. To wtedy najlepiej podjąć trening naszego umysłu. Tak naprawdę sprowadza się on głównie do uczenia się „niemyślenia”. Polega to na tym, aby skupiać uwagę tylko na bieżącej chwili, na tym co się wokół nas dzieje. Kiedy wykonujemy jakieś czynności, pozostawiamy w naszym umyśle głównie obraz tego, co robimy. Podobnie jak kamera, rejestrujemy tylko obraz i dźwięk. Nie oceniamy i nie analizujemy, gdyż to uruchamia procesy myślowe. Osobiście wypracowałem na swój użytek dwa pytania, które zadają sobie bardzo często: „gdzie jestem?” i „co teraz robię?”. Natychmiast sprowadzają mnie one do chwili obecnej, odrywając od tworzących się w mojej głowie obrazów. Jednocześnie w ten sposób koncentruję się na tym, co w danej chwili robię.

Chciałbym tu podzielić się jeszcze jednym osobistym doświadczeniem. Od lat stosuję zasadę „ograniczonego zaufania do własnych myśli”. Polega ona na tym, że myśli, w których odczytuję lęk („intensywny” obraz zagrożeń, niepowodzenia, straty), albo myśli pokazujące negatywny i dołujący obraz mnie samego,  wszystkie je kwalifikuję jako nieprawdziwe. Ich charakter wywołuje w nas tak duże szkody, że zawsze opłaca się je odrzucić. Prawdę widzimy tylko tam, gdzie nie ma lęku, o czym od wieków mówią mędrcy, a dziś potwierdza to psychologia. To dlatego nie wierzmy natrętnym myślom, gdyż ich źródłem jest lęk. 

Scroll to Top