Rozwiedli się kilka lat temu, ale on do dziś czuje do swojej byłej żony nienawiść. To silne uczucie pojawiło się kiedy dowiedział się, że żona ma kochanka, z którym pobrała się zaraz po tym, jak się rozwiedli. Żadne rozmowy jakie prowadzą z nim przyjaciele i znajomi nie przynoszą rezultatów. I nie przemawiają do niego żadne argumenty, nawet te dotyczące jego zdrowia. Od pewnego czasu pojawiły się u niego problemy z układem krążenia i z żołądkiem. Okazuje się, że przebaczanie to akt, w wyniku którego największe korzyści odczuwa osoba przebaczająca. W wyniku przebaczenia znika wewnętrzne napięcie jakie powstaje z poczucia krzywdy. Ponadto jak stwierdził jeden z psychologów zajmujących się tym procesem, pozytywnej zmianie ulegają wszystkie sfery życie człowieka, który przebaczył. Wynika to z tego, że pozytywne uczucia jakie się wówczas uruchamiają bardzo korzystnie wpływają na relacje z innymi, na myśli, w tym na decyzje i wybory. Życie dało mi możliwość sprawdzenia tego zjawiska, stąd dziś nie mam cienia wątpliwości, że właśnie tak ono przebiega.
Dla mnie samodoskonalenie to przede wszystkim rozwój umiejętności interpersonalnych oraz personalnych. Nazywam je inaczej umiejętnością „radzenia sobie ze sobą i z innymi”. Podjąłem właśnie szkolenie „Akredytowany coach ICF”, w którym bierze udział jeszcze kilkanaście innych osób. Ćwiczenia w grupach jakie prowadzone są w czasie zajęć, rozmowy w czasie przerw, to dla mnie okazja nie tylko do nawiązania nowych, sympatycznych znajomości, ale również możliwość poznawania różnych stylów zachowań. Jedną z ważnych umiejętności interpersonalnych jest umiejętność monitorowania i zrozumienia stylu zachowań rozmówcy. W ten sposób łatwiej jest znaleźć „wspólnych język” porozumiewania się. Oczywiście pod warunkiem, że zależy nam na tym. Ktoś może zarzucić, że takie świadome dostrajanie się odbiera kontaktom spontaniczność. Uważam jednak, że po takim dostrojeniu się znacznie łatwiej o satysfakcjonujące relacje, i to satysfakcjonujące dla wszystkich, którzy biorą w nich udział. Takie wnioski nasuwają mi się, również w odniesieniu do moich kontaktów z uczestnikami szkolenia w jakim biorę właśnie udział.
Myślę, że to w procesie ewolucji jako istoty ludzie wypracowaliśmy metody osiągania spokoju i poczucia szczęścia. Trudno żyć ze stanem niepokoju , braku wiary w siebie, który przekłada się nie tylko na poczucie dyskomfortu, ale i na skuteczność działania, jak i na relacje z innymi. Stąd pojawiły się mechanizmy prowadzące do wprowadzenia harmonii w naszej świadomości. Jedne z nich przypominają zjawisko „zamiatania pod dywan”. To, co nieprzyjemne, trudne, wypierane jest w nieświadomość. Jest tam zaniżone poczucie własnej wartości, trudne i traumatyczne doświadczenia. Niektórzy mają mniej inni więcej do wyparcia. Zawsze jednak jest to proces energochłonny, wymagający wysiłku. Inny mechanizm, a może bardziej proces, polega na uświadamianiu sobie tego co zakłóca harmonię i szczęście. Czyli nie wypieranie, a poznawanie tego co jest w nas, a co jest trudne i nieprzyjemne. Okazuje się, że takie obnażanie tego sprawia, że niekiedy znacznie zmniejsza się wpływ trudnych i nieprzyjemnych doznań na nasze życie. Niestety nie jest to takie proste, gdyż na przykład uświadomienie sobie jak bardzo mamy zaniżone poczucie własnej wartości może być bolesne. Myślę, że statystycznie rzecz biorąc więcej jest tych, którzy stosują strategię wypierania. Ta druga wymaga niekiedy wsparcia ze strony specjalisty.
Wiele lat temu czytałem artykuł o relacjach międzyludzkich (nie pamiętam w jakiej gazecie), w którym zaprezentowano wyniki badań potrzeby bliskości (niekiedy nazywana potrzebą miłości) jaką posiada każdy z nas. Jest ona efektem działania ewolucji, która zadbała o to, abyśmy byli motywowani do łączenia się w pary i grupy społeczne. Problem jednak polega na tym, że jej poziom może być zawyżony, co w efekcie delikatnie rzecz nazywając, jest kłopotliwe nie tylko dla osoby z zawyżoną potrzebą bliskości, ale i dla jej otoczenia. Ze zdziwieniem i niedowierzaniem dowiedziałem się z tego artykułu, że zaledwie kilka procent ludzi ma tę potrzebę na zdrowym poziomie. Potrzebowałem kilku lat, aby przekonać się, że rzeczywiście tak jest. Wielkość tej potrzeby kształtuje się głównie w relacjach z rodzicami i wychowawcami. Jednak w zależności od osobowości, w życiu dorosłym ta zawyżona potrzeba przyjmuje różne formy. I tak jedni doskonalą swoje umiejętności interpersonalne, aby zdobywać sympatię innych. W skrajnym przypadku potrafią być jak bluszcz dla swoich partnerów. Inni unikają relacji, aby nie narazić się na odrzucenie, i albo przyjmują postawę odludka, albo silnie demonstrują jak bardzo nie potrzebują nikogo. Osobiście należałem do tych którzy mają zawyżoną potrzebę miłości, a moja życiowa strategia zdominowana była zdobywaniem sympatii innych. Dopiero kiedy uświadomiłem sobie, że ją posiadam, i podobnie jak alkoholik wchodzący na drogę walki ze swoim nałogiem, przyznałem się sam przed sobą, że jestem uzależniony od innych, dopiero w tym momencie mogłem tę potrzebę skutecznie obniżyć. Nie znam innej drogi do budowania własnej autonomii, tak potrzebnej na drodze doskonalenia jakości swojego życia.
Kilka dni temu obserwowałem rozmowę, w której jeden z rozmówców, z nieukrywaną satysfakcją „przyłapał” drugiego na tym, że ten nie znał liczby posłów w naszym sejmie. Od tamtej chwili praktycznie deprecjonował każdą jego wypowiedź, chociaż moim zdaniem było w nich wiele cennych spostrzeżeń dotyczących polskiej sceny politycznej. Po raz kolejny mogłem zaobserwować zjawisko generalizowania oceny człowieka, jego wiedzy czy też kompetencji. Wystarczy niekiedy jedno potknięcie, jeden błąd, i w tym samym momencie niektórzy ludzie, z dziwną dozą satysfakcji, wykorzystują to do wydania ogólnej, negatywnej oceny temu, kto go popełnił. Często robią to również ze szkodą dla samych siebie, gdyż później odrzucają nawet to co jest wyrazem wysokiej wiedzy , czy kompetencji. Dziś praktycznie zawsze udaje mi się wyłączyć moje ego, które dawniej chętnie przekreślało mojego interlokutora, kiedy ten wykazał się brakiem kompetencji. Dzięki temu, jak już wielokrotnie się przekonałem, zdobyłem informacje i wiedzę, której wcześniej nie miałem. Takie opanowanie ego, ma znaczny szerszy wymiar, gdyż buduje naszą otwartość , uruchamia bardzo potrzebne dla życiowej skuteczności zasoby naszej psychiki.
Zarówno rozwody, brak troski i życzliwości w związku, negatywnie wpływa na wychowanie dzieci, na postawę partnerów, jak również na ich sferę życia zawodowego, co jednoznacznie wykazują prowadzone współcześnie badania. Podejmowane dotychczas działania profilaktyczne zarówno przez różne stowarzyszenia, fundacje, jak i przez Kościół, nie przynoszą satysfakcjonujących rezultatów. Od 40 lat w Polsce systematycznie wzrasta ilość rozwodów, do tego trzeba uwzględnić związki, w których brak wzajemnej troski i życzliwości, o czym dane GUS nie mówią. Szczycimy się osiągnięciami ludzkiego umysłu, a jednocześnie jesteśmy bezradni w obliczu problemów małżeńskich, których negatywne skutki nikt dziś nie kwestionuje. Czy nie powinniśmy szukać coraz to nowych rozwiązań, aby małżeństwo nie było loterią ? (wiecej na http://jozefprzemieniecki.natemat.pl/ )
Prowadząc rozmowy, czy dyskusje na temat ludzkiej psychiki, obserwuję jak wielu ludzi jest przekonanych, że ją zna. Często słyszę : znam się na ludziach, albo znam siebie. Mimo, że często zupełnie nie zgadzam się z autorem tej wypowiedzi, mimo, że nie mam cienia wątpliwości, że się myli, gdyż zupełnie inaczej widzi to psychologia, która ma dobrze zbadane dane zjawisko, dziś kończę rozmowę na ten temat. Dawniej próbowałem przekonywać, szukać argumentów, ale to nic nie dawało. Zastanawiałem się skąd bierze się taki opór przed zmianą własnych przekonań ? Dlaczego ludzie nie dają się przekonać do zmiany swoich poglądów, mimo dowodów jakie dostarcza nauka ? Odpowiedź znalazłem w badaniach prowadzonych przez psychologów. Okazuje się, że pewność co do własnych przekonań, u wielu ludzi ma ogromne znaczenie dla ich sprawności psychicznej. Posiadanie racji jest ważnym źródłem poczucia własnej wartości . Ważniejsze jest przekonanie, że mam rację, niż to czy jest ono zgodne z rzeczywistością. Jest jeszcze jedna ważna przyczyna tego zjawiska. Nowa informacja może wywołać bolesną autorefleksję na przykład poprzez uświadomienie sobie własnych słabości. I tu w sposób naturalny uruchamia się system obronny, który powoduje odrzucenie tego, co może wywołać zagrożenie.
Są małżeństwem od 50 lat. Ona bardzo niestabilna emocjonalnie, z chorą tarczycą oraz zaawansowaną astmą. Problem z emocjami oraz przyczyny swojego stanu zdrowiu upatruje głównie w innych, w tym w zachowaniu swojego męża. On najczęściej w reakcji na jej emocje, stara się reagować spokojem, aby nie nakręcać atmosfery. Znam ich od kilku lat i z tego co słyszę było tak zawsze. On w imię dobrych relacji nigdy nie dał jej informacji zwrotnej o potrzebie zmian jej postawy. W ten sposób usztywniał jej przekonania, jednocześnie pozostawiając ją w destrukcyjnym dla niej stanie. Dziś musi coraz więcej wysiłku wkładać w radzenie sobie z rozchwianymi emocjami żony, a ona coraz bardziej odczuwa skutki swoich chorób. Medycyna nie ma dziś wątpliwości, że kłopoty z tarczycą, czy astma mają swoje źródło m.in. w psychice. I tak w imię niewłaściwie rozumianej miłości, on w odpowiednim momencie nie zareagował, nie postawił granic dla jej zachowań. W ten sposób nie zmotywował żony do działań na rzecz zmiany jej postaw, a jednocześnie utrudnił sobie życie małżeńskie.
Właśnie zakończyłem szkolenie gdzie doskonaliłem moje umiejętności trenerskie. Poznałem na nim wspaniałych ludzi. Szkolenie obejmowało pięć dwudniowych spotkań, tak więc mieliśmy okazję dobrze się poznać. Obserwowałem jak zbliżaliśmy się do siebie. Proces ten przypominał mi badania gruntu kiedy idziemy po grząskim terenie. Najpierw nogą sprawdzamy czy grunt jest twardy, kontrolujemy miejsce gdzie chcemy postawić nogę, aby nie wpaść w bagno. Siłą rzeczy idziemy wolniej, niż w sytuacji kiedy założylibyśmy, że idziemy po twardym gruncie. Widziałem jak niekiedy błędnie interpretowałem „grunt” gdzie zakładałem, że jest grząski, a potem okazało się mogłem po nim stąpać bez żadnych obaw. Było to dla mnie bardzo interesujące doświadczenie, z którego na pewno wyciągnę wnioski.
Kilka dni temu byłem świadkiem rozmowy o tym, czy powinno się kochać siebie. Początkowa wymiana poglądów zamieniła się w gorącą dyskusję nie pozbawioną emocji. Myślę, że gdyby rozmówcy tak samo rozumieliby pojęcia, którymi się posługiwali, uniknęliby niepotrzebnych emocji. Moim zdaniem doskonale pojęcie kochania siebie wyjaśnia Erich Fromm w swojej książce pt. O sztuce miłości. Narcyz kocha tylko siebie. Zdrowa postawa to taka kiedy kochamy i siebie i innych. Jak pisze Fromm „Jeżeli jest cnotą kochać mego sąsiada – jako ludzką istotę – musi być cnotą, a nie grzechem kochać samego siebie, jako że i ja jestem istota ludzką.”