Myślę, że to w procesie ewolucji jako istoty ludzie wypracowaliśmy metody osiągania spokoju i poczucia szczęścia. Trudno żyć ze stanem niepokoju , braku wiary w siebie, który przekłada się nie tylko na poczucie dyskomfortu, ale i na skuteczność działania, jak i na relacje z innymi. Stąd pojawiły się mechanizmy prowadzące do wprowadzenia harmonii w naszej świadomości. Jedne z nich przypominają zjawisko „zamiatania pod dywan”. To, co nieprzyjemne, trudne, wypierane jest w nieświadomość. Jest tam zaniżone poczucie własnej wartości, trudne i traumatyczne doświadczenia. Niektórzy mają mniej inni więcej do wyparcia. Zawsze jednak jest to proces energochłonny, wymagający wysiłku. Inny mechanizm, a może bardziej proces, polega na uświadamianiu sobie tego co zakłóca harmonię i szczęście. Czyli nie wypieranie, a poznawanie tego co jest w nas, a co jest trudne i nieprzyjemne. Okazuje się, że takie obnażanie tego sprawia, że niekiedy znacznie zmniejsza się wpływ trudnych i nieprzyjemnych doznań na nasze życie. Niestety nie jest to takie proste, gdyż na przykład uświadomienie sobie jak bardzo mamy zaniżone poczucie własnej wartości może być bolesne. Myślę, że statystycznie rzecz biorąc więcej jest tych, którzy stosują strategię wypierania. Ta druga wymaga niekiedy wsparcia ze strony specjalisty.
Wiele lat temu czytałem artykuł o relacjach międzyludzkich (nie pamiętam w jakiej gazecie), w którym zaprezentowano wyniki badań potrzeby bliskości (niekiedy nazywana potrzebą miłości) jaką posiada każdy z nas. Jest ona efektem działania ewolucji, która zadbała o to, abyśmy byli motywowani do łączenia się w pary i grupy społeczne. Problem jednak polega na tym, że jej poziom może być zawyżony, co w efekcie delikatnie rzecz nazywając, jest kłopotliwe nie tylko dla osoby z zawyżoną potrzebą bliskości, ale i dla jej otoczenia. Ze zdziwieniem i niedowierzaniem dowiedziałem się z tego artykułu, że zaledwie kilka procent ludzi ma tę potrzebę na zdrowym poziomie. Potrzebowałem kilku lat, aby przekonać się, że rzeczywiście tak jest. Wielkość tej potrzeby kształtuje się głównie w relacjach z rodzicami i wychowawcami. Jednak w zależności od osobowości, w życiu dorosłym ta zawyżona potrzeba przyjmuje różne formy. I tak jedni doskonalą swoje umiejętności interpersonalne, aby zdobywać sympatię innych. W skrajnym przypadku potrafią być jak bluszcz dla swoich partnerów. Inni unikają relacji, aby nie narazić się na odrzucenie, i albo przyjmują postawę odludka, albo silnie demonstrują jak bardzo nie potrzebują nikogo. Osobiście należałem do tych którzy mają zawyżoną potrzebę miłości, a moja życiowa strategia zdominowana była zdobywaniem sympatii innych. Dopiero kiedy uświadomiłem sobie, że ją posiadam, i podobnie jak alkoholik wchodzący na drogę walki ze swoim nałogiem, przyznałem się sam przed sobą, że jestem uzależniony od innych, dopiero w tym momencie mogłem tę potrzebę skutecznie obniżyć. Nie znam innej drogi do budowania własnej autonomii, tak potrzebnej na drodze doskonalenia jakości swojego życia.
Kilka dni temu obserwowałem rozmowę, w której jeden z rozmówców, z nieukrywaną satysfakcją „przyłapał” drugiego na tym, że ten nie znał liczby posłów w naszym sejmie. Od tamtej chwili praktycznie deprecjonował każdą jego wypowiedź, chociaż moim zdaniem było w nich wiele cennych spostrzeżeń dotyczących polskiej sceny politycznej. Po raz kolejny mogłem zaobserwować zjawisko generalizowania oceny człowieka, jego wiedzy czy też kompetencji. Wystarczy niekiedy jedno potknięcie, jeden błąd, i w tym samym momencie niektórzy ludzie, z dziwną dozą satysfakcji, wykorzystują to do wydania ogólnej, negatywnej oceny temu, kto go popełnił. Często robią to również ze szkodą dla samych siebie, gdyż później odrzucają nawet to co jest wyrazem wysokiej wiedzy , czy kompetencji. Dziś praktycznie zawsze udaje mi się wyłączyć moje ego, które dawniej chętnie przekreślało mojego interlokutora, kiedy ten wykazał się brakiem kompetencji. Dzięki temu, jak już wielokrotnie się przekonałem, zdobyłem informacje i wiedzę, której wcześniej nie miałem. Takie opanowanie ego, ma znaczny szerszy wymiar, gdyż buduje naszą otwartość , uruchamia bardzo potrzebne dla życiowej skuteczności zasoby naszej psychiki.
Zarówno rozwody, brak troski i życzliwości w związku, negatywnie wpływa na wychowanie dzieci, na postawę partnerów, jak również na ich sferę życia zawodowego, co jednoznacznie wykazują prowadzone współcześnie badania. Podejmowane dotychczas działania profilaktyczne zarówno przez różne stowarzyszenia, fundacje, jak i przez Kościół, nie przynoszą satysfakcjonujących rezultatów. Od 40 lat w Polsce systematycznie wzrasta ilość rozwodów, do tego trzeba uwzględnić związki, w których brak wzajemnej troski i życzliwości, o czym dane GUS nie mówią. Szczycimy się osiągnięciami ludzkiego umysłu, a jednocześnie jesteśmy bezradni w obliczu problemów małżeńskich, których negatywne skutki nikt dziś nie kwestionuje. Czy nie powinniśmy szukać coraz to nowych rozwiązań, aby małżeństwo nie było loterią ? (wiecej na http://jozefprzemieniecki.natemat.pl/ )
Prowadząc rozmowy, czy dyskusje na temat ludzkiej psychiki, obserwuję jak wielu ludzi jest przekonanych, że ją zna. Często słyszę : znam się na ludziach, albo znam siebie. Mimo, że często zupełnie nie zgadzam się z autorem tej wypowiedzi, mimo, że nie mam cienia wątpliwości, że się myli, gdyż zupełnie inaczej widzi to psychologia, która ma dobrze zbadane dane zjawisko, dziś kończę rozmowę na ten temat. Dawniej próbowałem przekonywać, szukać argumentów, ale to nic nie dawało. Zastanawiałem się skąd bierze się taki opór przed zmianą własnych przekonań ? Dlaczego ludzie nie dają się przekonać do zmiany swoich poglądów, mimo dowodów jakie dostarcza nauka ? Odpowiedź znalazłem w badaniach prowadzonych przez psychologów. Okazuje się, że pewność co do własnych przekonań, u wielu ludzi ma ogromne znaczenie dla ich sprawności psychicznej. Posiadanie racji jest ważnym źródłem poczucia własnej wartości . Ważniejsze jest przekonanie, że mam rację, niż to czy jest ono zgodne z rzeczywistością. Jest jeszcze jedna ważna przyczyna tego zjawiska. Nowa informacja może wywołać bolesną autorefleksję na przykład poprzez uświadomienie sobie własnych słabości. I tu w sposób naturalny uruchamia się system obronny, który powoduje odrzucenie tego, co może wywołać zagrożenie.