Każdy z nas potrzebuje potwierdzenia własnej wartości, poczucia, że jest O.K. Dla jej zaspokojenia tworzymy swoją psychologiczną strefę komfortu, na którą składają się nasze przekonania, poglądy, osądy. Bronimy ich i dzięki temu możemy być O.K. W wyniku tego zjawiska niestety możemy tkwić w błędnych przekonaniach odrzucając wszelkie informacje, które wykazywałyby ich niesłuszność. Nie tak dawno prowadziłem rozmowę podczas której zapytałem mojego rozmówcę, według jakich kryteriów ocenia słuszność poglądów innych. Co dla niego jest wyznacznikiem, że to inni mają rację, a nie on ? W odpowiedzi usłyszałem, że podstawową informacją dla niego są jego odczucia. Kiedy czuje, że ktoś ma rację to mu ją przyznaje, a kiedy nie to po prostu nie zgadza się z nim. Mój rozmówca w ogóle nie zdawał sobie sprawy, że jego odczucia nie są podporządkowane racjonalnej ocenie słuszności poglądów innych, a przede wszystkim zachowaniem jego strefy komfortu. Po prostu ważniejsze jest posiadanie racji, a dzięki temu możliwość uzyskania poczucie, że „jestem O.K.”. Tylko uświadomienie sobie tego zjawiska umożliwia rezygnację ze strefy komfortu na rzecz obiektywizowania własnych przekonań.
Spotkałem się z sytuację, kiedy jeden z uczestników spotkania wytknął drugiemu, że z nim rywalizuje. Ocena ta padła po trzech dniach szkolenia, gdzie prowadzący w ten właśnie sposób ocenił jednego z uczestników szkolenia. Na podstawie obserwacji uczestnika doszedł do wniosku, że jego aktywność, sposób zachowania to przejawy rywalizacji z nim. W moich osobistych doświadczeniach odnajduję sytuacje kiedy zdarzało mi się, że demonstrowałem wobec osób uznanych przeze mnie za specjalistów, moją wiedzę i doświadczenia. W ten sposób chciałem zasłużyć na ich uznanie, a nie rywalizować z nimi. Jak często błędnie interpretujemy zachowanie innych. Oczywiście może być tak, że wykazywanie się przez innych ich kompetencjami, osiągnięciami, to przejawy rywalizacji. Jednak jak pokazują moje doświadczenia najczęściej jest to potrzeba uznania, dowartościowania się. Werbalizowanie w obecności innych swoich dokonań ma bardzo pozytywne oddziaływanie na naszą psychikę. Tacy już jesteśmy. Ważne aby w tym nie przesadzić i potrafić również przybrać rolę empatycznego słuchaczy, aby pozwolić innym na dowartościowanie się.
Najczęściej nie mamy świadomości, że nasze mechanizmy psychologiczne, bez naszej woli, pilnują naszych interesów. Wśród nich jest m.in. potrzeba, aby nie być gorszym od innych. Odpowiedni mechanizm konfrontuje nas z innymi i wydaje werdykt. Gdy tylko okaże się , że wynik konfrontacji jest na naszą niekorzyść natychmiast reagujemy, aby go zmienić. Moje doświadczenia pokazują, jak trudno prowadzić rozmowę z osobą, u której ten mechanizm jest wyjątkowo mocno aktywny. Dzielenie się z nią swoimi osiągnięciami, czy na przykład zakupem nowego telewizora, czy samochodu, nie ma sensu. Nie możemy w takiej sytuacji oczekiwać empatycznej reakcji. Po prostu swoją wypowiedzią u takiej osoby wywołujemy silny dyskomfort, jeżeli w danej chwili nie może ona wykazać się podobnymi dokonaniami. Dzieje się to poza jej wolą i dlatego moim zdaniem, nie powinniśmy mieć jej za złe, że usiłując pozbyć się dyskomfortu mówi głównie o sobie i swoich osiągnięciach. Tak działa ten mechanizm. Po prostu lepiej będziemy się czuli akceptując go, niż przeżywając frustrację, czy usiłując wchodzić w konfrontacyjny dialog. Lepiej mieć świadomość tego mechanizmu, niż być w jego sidłach.
I tak zakończyło się Euro 2012. Wiadomym było już od początku mistrzostw, że w wyniku rywalizacji sportowej będą wygrani i przegrani. Taki podział ról jest normą. Czy psychicznie jesteśmy przygotowani do tego , aby zaakceptować i odnaleźć się w sytuacji kiedy w życiu spotka nas przegrana ? Ona również jest normą życia każdego człowieka. Tak naprawdę to głównie przegrana pokazuje, uczy co trzeba zmienić – udoskonalić. Nie pamiętam, aby ktoś pokazał mi, że na życie każdego człowieka składają się nie tylko wygrane. Nie pamiętam, aby odpowiedzialni za moje wychowanie pokazali mi pozytywne aspekty przegranej. Kiedy dziś przyglądam się młodym ludziom odnoszę wrażenie, że i oni tego nie wiedzą. A szkoda, bo dzięki temu odczuwaliby mniejszy poziom lęku. Ponadto jak czytam o wynikach badań psychologicznych „zoptymalizowanie procesu uczenia się często obejmuje popełnianie błędów, a nie unikanie ich.” (prof. psychologii Robert A. Bjork).
Kiedy tylko pojawi się zarzut w stosunku do treści, czy formy wypowiedzi dziennikarzy, czy polityków, w odpowiedzi na te zarzuty, niemalże jednocześnie, pojawia się hasło wolności słowa. W imię tej wolności i demokracji okazuje się, że wolno naruszać czyjąś godność, obrażać, sprawiać przykrość. Kiedy słucham tych „obrońców demokracji” stwierdzam, że oni zupełnie nie widzą człowieka, do którego adresowane są krytyczne oceny. Zupełnie nie rozumieją, co on może czuć. Obrońcy wolności robią wrażenie jak gdyby byli zupełnie pozbawieni empatii. Dla nich liczy się przede wszystkim możliwość zabłyśnięcia swoją inteligencją, i zrobienie tym jak największego wrażenia na innych. Nie jestem za tym, aby w przestrzeni publicznej zniknęła krytyka. Ona jest potrzebna, niekiedy nawet bardzo. Jednak czym innym jest krytykowanie zachowań i postaw człowieka, a czym innym jego samego. Czym innym jest powiedzenie komuś, że jest chamem i prostakiem, a czym innym stwierdzenie, że jego zachowania zupełnie nie wpisują się w przyjęte normy. Wolność nie oznacza, że wolno wszystko. Na pewno nie wolno krzywdzić drugiego człowieka, i to nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.
Jak szczególny był ten tydzień pomiędzy meczem z Grekami, a tym we Wrocławiu z Czechami. Media praktycznie zajmowały się tylko Euro 2012. Nie było ani widać, ani słychać polityków. Można było odnieść wrażenie, że jako naród stanowimy jedność. Przez tydzień nie było słychać wzajemnych oskarżeń, ani kłótni, tylko rozmowy o tym, kto stanie w bramce, albo jaki będzie wynik najbliższego meczu. To naprawdę była wyjątkowa atmosfera. Po przegranym meczu z Czechami, kiedy pojawiły się wypowiedzi polityków dało się zauważyć powrót do stylu komentarzy jaki był przed Euro. Odnoszę wrażenie, że niektórzy z poczuciem satysfakcji mówią :wcale nie jest tak różowo, nie ma co się tak cieszyć, bo życie jest pełne zagrożeń. Szkoda, że widzą tylko taką rzeczywistość.
Kiedy na portalu natemat.pl napisałem, że przyczyna zachowań kiboli jest złożona, otrzymałem krytyczne komentarze i e-maile. Czytałem, że kibol, to kibol i nie ma co filozofować (tak został oceniony mój wpis). Nie po raz pierwszy spotkałem się z zarzutem w reakcji na mój opis wyjaśniający przyczyny destrukcyjnych zachowań. Kiedy mówiłem, że rozumiem zachowanie alkoholika, czy na przykład mobbera, natychmiast wywoływałem krytyczne uwagi. Moją intencją zawsze była szczegółowa diagnoza przyczyn, ich zrozumienie, co niekiedy znacznie usprawnia działania naprawcze, czy zaradcze. Dzięki temu są one prowadzone na poziomie przyczyn, a nie skutków. Opierając się na znajomości ludzkiej psychiki stawiam tezę, że opór przed zrozumieniem, opór przed wiedzą, która buduje zrozumienie, dla wielu osób oznacza wyzbycie się złości i niechęci wobec tych, których zachowanie oceniają. A im ta złość jest potrzebna. Dzięki niej czują się lepsi. Stąd tak krytycznie reagują na stan zrozumienia, mimo tego, że wcale nie oznacza on akceptacji.
Wczoraj popołudniu wracając do siebie na wieś zabrałem pasażera. Jak się okazało uciekł mu autobus PKS. Jechaliśmy razem ok 20 minut. Jak tylko wsiadł do mojego auta, zaraz po wyrażeniu mi podziękowań , rozpoczął wywód o tym jak jest źle w naszym kraju. Rozpoczął od niegrzecznych kierowców PKS, którym brak ludzkiego podejścia do pasażerów, potem usłyszałem jak fatalnie pracuje nasza służba zdrowia, następnie wyliczył zakłady pracy jakie zostały zamknięte mimo tego, że były rentowne, a skończył na tym jak wielu jest złodziei u szczytu władzy. Moje próby wyartykułowania kontrargumentów nie dały rezultatu. Na koniec naszej wspólnej podróży zapytałem mojego pasażera jak czuje się z takimi poglądami. Powiedział że jest bliski depresji i że bardzo negatywnie odbija się to na jego zdrowiu. Kiedy zapytałem czy w związku z tym próbował zmienić swoje nastawienie aby chronić siebie, bardzo go to zaskoczyło. Zupełnie nie rozumiał, że to co jest na zewnątrz i to co on czuje to dwie różne kwestie. Każde swoje uczucie wiązał z jakimś zewnętrznym bodźcem. Był święcie przekonany, że za jego uczucia odpowiedzialny jest otaczająca go rzeczywistość. Jak wielu ludzi nie potrafi określić swojego kręgu wpływu. Jak wielu uwarunkowanych jest wszystkim tym, co dzieje się poza nimi. Przyznam szczerze, że nie mam większych osiągnięć w budowaniu autonomii takich ludzi, w budowaniu ich niezależności emocjonalnej od tego co leży poza ich kręgiem wpływu. Ale pracuję nad tym 🙂
Zbliżające się Euro 2012 wywołuje nie tylko zainteresowanie, ale i pozytywne uczucia. Widać je nie tylko w mediach, ale i na ulicy. Warto się temu poddać. Psychika może kierować uwagę na nasze problemy i kłopoty. Może starać się nam je przypominać. Warto wykorzystać ten sprzyjający czas do treningu naszej uwagi. To nie wkładanie „różowych okularów”, wypieranie tego, co nieprzyjemne, a świadomy trening naszego umysłu. Szczególnie najbliższe dni wykorzystam do pracy nad sobą. W ten sposób będę miał podwójną korzyść : będę przeżywał pozytywne emocje, a jednocześnie trenował uwagę.
Wczoraj rodzice złożyli mi życzenia z okazji Dnia Dziecka. Dziś, kiedy jestem już dziadkiem poczułem się dziwnie słysząc słowa troski skierowane do mnie. Kiedy jednak pomyślałem o moim synu, który jest już ojcem stwierdziłem , że zawsze, bez względu na to ile będzie miał lat, będę patrzył na niego z rodzicielską miłością. Relacje rodzic – dziecko bez względu na wiek dziecka mają w sobie stały pierwiastek. Poczułem go wczoraj, kiedy rodzice składali mi życzenia. Nie ma chyba takich drugich uczuć jak te rodzicielskie. Obym mógł z nich korzystać jak najdłużej.