W powszechnym przekonaniu dając siebie innym (służąc im, wspierając ich) wzmacniamy w ten sposób siebie, gdyż to dobro, które daliśmy powraca do nas. Bez względu na to, czy powraca, czy otwierając się na innych uruchamiamy w sobie dobro, z którego sami korzystamy, zjawisko to daje korzystny efekt dla dającego. Sam z tego korzystałem leżąc w szpitalu, gdzie walczyłem z moim rakiem. Dawałem siebie innym, gdyż to wzmacniało mnie samego. Bywa i tak, że niektórzy dają siebie innym, aby zademonstrować swoją wielkoduszność. Robią to z pozycji głośnego dobroczyńcy: „paczcie jakim jestem dobrym człowiekiem”. W ten sposób dowartościowują się demonstrując postawę powszechnie uznawaną jako pozytywną. Jest jeszcze jedna forma dawania siebie innym, taka cicha, nie oczekująca ani poklasku, ani wdzięczności. Mająca charakter czystej bezinteresowności. Występuje najrzadziej, ale jednak jest. Stąd kiedy inni dają nam siebie, może za tym nie być żadnego ich osobistego interesu. W takim dawaniu siebie nie ma ani ich potrzeby korzystania z dobra, które sami nam dają, ani ich potrzeby dowartościowania siebie. W przypadku dwóch pierwszych form rzeczywiście jesteśmy potrzebni innym, gdyż bez tego nie zrealizowaliby swoich potrzeb. Zarówno dawcy jak i biorcy wynoszą korzyści ze wzajemnych relacji. Jednak w przypadku bezwarunkowej formy dawania siebie pojawiające się dobro ma jednego adresata.
Od ok. roku temat relacji partnerskich w sposób szczególny zajmuje moją uwagę. Wcześniej dlatego, że pisałem książkę „Małżeństwo nie musi być loterią”, a dziś z powodu moich spotkań autorskich. W wyniku tak długiego czasu tkwienia w tym temacie, z dużą siłą pojawiła się u mnie refleksja dotycząca jednej z głównych przyczyn, z powodu której rozpadają się relacje partnerskie. To jak one przebiegają, czym charakteryzują się jej poszczególne etapy, wiadomo już bardzo dużo. I tak na przykład wiadomym jest, że pierwszy etap nazywany przez psychologów namiętnością, trwa określony czas (do dwóch lat), a potem w sposób naturalny wygasa. Tymczasem, co potwierdzają badania jak również moje doświadczenia z pracy w biurze matrymonialnym, większość ludzi uznaje ten etap jako jedyny i najważniejszy dla trwania związku. Jak inaczej budowane byłyby relacje partnerskie, gdyby wiedza o naturalnych procesach jakie zachodzą w relacjach partnerskich była powszechnie znana ? Budujemy własne kompetencje dla pełnienia różnych ról zawodowych, a jednocześnie robimy niewiele, a niekiedy nic, dla budowania kompetencji partnerskich.
Znam osoby, które nie lubią chodzić na cmentarz. Spacer wśród grobów wyzwala w nich uczucie smutku i żalu. Wspomnienie tych co odeszli, czy też świadomość kruchości naszego życia nie jest dla nich miłe. Istnieje jednak inny, szczególnie pozytywny rodzaj refleksji, któremu towarzyszy wewnętrzna cisza, takie zatrzymanie się. To właśnie cmentarz sprzyja uzyskaniu takiego stanu. Tam wszystko się na zawsze zatrzymało. Kiedy na co dzień ścigani jesteśmy przez kolejne sprawy do załatwienia, nagabywani jesteśmy przez tych, którzy coś od nas chcą, cmentarz sprzyja temu, aby być tak naprawdę „tu i teraz”. Stąd 1 listopada to dla mnie szczególna okazja do refleksji, tej konstruktywnej, bardzo pozytywnie wpływającej na moje życie.