Są małżeństwem od 50 lat. Ona bardzo niestabilna emocjonalnie, z chorą tarczycą oraz zaawansowaną astmą. Problem z emocjami oraz przyczyny swojego stanu zdrowiu upatruje głównie w innych, w tym w zachowaniu swojego męża. On najczęściej w reakcji na jej emocje, stara się reagować spokojem, aby nie nakręcać atmosfery. Znam ich od kilku lat i z tego co słyszę było tak zawsze. On w imię dobrych relacji nigdy nie dał jej informacji zwrotnej o potrzebie zmian jej postawy. W ten sposób usztywniał jej przekonania, jednocześnie pozostawiając ją w destrukcyjnym dla niej stanie. Dziś musi coraz więcej wysiłku wkładać w radzenie sobie z rozchwianymi emocjami żony, a ona coraz bardziej odczuwa skutki swoich chorób. Medycyna nie ma dziś wątpliwości, że kłopoty z tarczycą, czy astma mają swoje źródło m.in. w psychice. I tak w imię niewłaściwie rozumianej miłości, on w odpowiednim momencie nie zareagował, nie postawił granic dla jej zachowań. W ten sposób nie zmotywował żony do działań na rzecz zmiany jej postaw, a jednocześnie utrudnił sobie życie małżeńskie.
Właśnie zakończyłem szkolenie gdzie doskonaliłem moje umiejętności trenerskie. Poznałem na nim wspaniałych ludzi. Szkolenie obejmowało pięć dwudniowych spotkań, tak więc mieliśmy okazję dobrze się poznać. Obserwowałem jak zbliżaliśmy się do siebie. Proces ten przypominał mi badania gruntu kiedy idziemy po grząskim terenie. Najpierw nogą sprawdzamy czy grunt jest twardy, kontrolujemy miejsce gdzie chcemy postawić nogę, aby nie wpaść w bagno. Siłą rzeczy idziemy wolniej, niż w sytuacji kiedy założylibyśmy, że idziemy po twardym gruncie. Widziałem jak niekiedy błędnie interpretowałem „grunt” gdzie zakładałem, że jest grząski, a potem okazało się mogłem po nim stąpać bez żadnych obaw. Było to dla mnie bardzo interesujące doświadczenie, z którego na pewno wyciągnę wnioski.
Kilka dni temu byłem świadkiem rozmowy o tym, czy powinno się kochać siebie. Początkowa wymiana poglądów zamieniła się w gorącą dyskusję nie pozbawioną emocji. Myślę, że gdyby rozmówcy tak samo rozumieliby pojęcia, którymi się posługiwali, uniknęliby niepotrzebnych emocji. Moim zdaniem doskonale pojęcie kochania siebie wyjaśnia Erich Fromm w swojej książce pt. O sztuce miłości. Narcyz kocha tylko siebie. Zdrowa postawa to taka kiedy kochamy i siebie i innych. Jak pisze Fromm „Jeżeli jest cnotą kochać mego sąsiada – jako ludzką istotę – musi być cnotą, a nie grzechem kochać samego siebie, jako że i ja jestem istota ludzką.”