Ujawnione treści przesłuchań ekspertów Macierewicza, potem jego reakcja, następnie stanowisko rektora Politechniki Warszawskiej i AGH, a przy tym cała masa komentarzy z różnych stron sceny politycznej, wyjątkowo mocno zaostrzyły konflikt pomiędzy stronami różnie interpretującymi przyczyny tragedii smoleńskiej. Te dwa skrajne punkty widzenia mają swoich licznych zwolenników, Zarówno z jednej jak i z drugiej strony występują naukowcy, politolodzy i komentatorzy, niekiedy z bardzo dużym doświadczeniem i inteligencją. Punktem wyjścia do rozwiązania tego sporu powinna być diagnoza przyczyn powstania tak skrajnie różnych stanowisk, a nie ich naukowa analiza.
Prof. Kleiber, prezes PAN nawołuje do debaty naukowej, która miałaby przybliżyć prawdę o tragedii smoleńskiej, a tymczasem jego współpracownik filozof, etyk prof. Zbigniew Szwarski twierdzi, że dziś nie mamy sporu o fakty, (którymi zajmuje się nauka) „lecz spór o różne modele widzenia i interpretacji rzeczywistości”(Gazety Wyborczej 23.09.2013 r.). Stąd czy nie słusznym jest, aby prof. Kleiber w pierwszej kolejności zaprosił specjalistów od zachowań ludzkich, aby przede wszystkim wyjaśnili i nagłośnili wiedzę na temat fundamentów tego sporu.
Uznane autorytety z zakresu psychologii, w sposób jednoznaczny wypowiadają się na temat przyczyn dla których ludzie z taką determinacją bronią swoich przekonań, w tym obrazu postrzeganej przez nich rzeczywistości. Wyjaśniają również co wpływa na niekiedy tak skrajnie różne postrzeganie świata:
„Wiele osób na co dzień próbuje ograniczyć swój wysiłek poznawczy, aby uczynić świat bardziej dla siebie przewidywalnym i kontrolowalnym. Zamykają się w psychicznym więzieniu o zaostrzonym rygorze, który nie pozwala im wykroczyć poza zaklęty krąg prawd, które sami znają.” (prof. Tomasz Maruszewski)
„Nie przetwarzamy informacje w sposób bezstronny, lecz zniekształcamy je tak, by pasowały do naszych wcześniej uformowanych poglądów.”
„Nie tylko mamy skłonność do potwierdzania naszych hipotez, lecz także często jesteśmy zupełnie pewni, że są one prawdziwe.”
(Elliot Aronson autorytet w zakresie psychologii społecznej, autor książki „Człowiek istota społeczna”)
„Człowiek wysoce inteligentny potrafi wymyślić dobrze skonstruowaną argumentację na poparcie praktycznie dowolnego punktu widzenia.”
(Edward De Bono, autorytet w dziedzinie kreatywnego myślenia)
Bardzo interesujące jest to, co mówią psychologowie o sposobie w jaki ludzie budują obraz rzeczywistości w której funkcjonują. Zupełnie inny świat widzi osoba z wysokim poczuciem własnej wartości i ta , która nie wierzy w swój potencjał. Jest ona najczęściej przepełniona lękiem (nazywany przez psychologów pierwotnym), który może nawet sobie nie uświadamiać. Świat widziany przez taką osobę jest pełen zagrożeń, stąd uznaje ona, że trzeba się przed nim chronić, albo walczyć. W jej zachowaniu i postawie dominuje albo ucieczka przez zagrażającym światem, albo złość, nienawiść i agresja.
Okazuje się, że w takim stanie psychiki posiadanie wroga zewnętrznego jest terapeutyczne. Rej Persaud w książce „Pozostać przy zdrowych zmysłach” pisze, że „Dla niektórych nienawiść jest wręcz jedynym sensem istnienia, a zatem jedynym co trzyma ich przy życiu.”
Powołując się na psychologów, strony sporu o prawdę smoleńską podlegają nie tylko mechanizmowi, który usztywnia ich poglądy, ale przede wszystkim różni je sposób interpretacji rzeczywistości, o czym mówi również filozof i etyk prof. Szwarski. Widząc inną rzeczywistość do tego dysponując całą masą argumentów potwierdzających własne racje, praktycznie niemożliwe jest uznanie innego punktu widzenia. Tylko podobieństwo sposobu w jaki strony interpretują rzeczywistość daje szanse na podobne widzenie tragedii smoleńskiej.
Pozostaje tylko kwestia jaki sposób postrzegania bliższy jest prawdy, co charakteryzuje człowieka, który postrzega świat taki jaki on jest, a nie taki jaki mu się wydaje, że jest ? Odpowiedź na to pytanie daje nie psychologia, a wiara katolicka, na którą powołują się niemalże wszyscy biorący udział w tym sporze. Mówi ona, że prawda jest tylko tam, gdzie jest miłość, która jednocześnie sprawia, że zanikają różnice pomiędzy ludźmi (Katechizm Kościoła Katolickiego 738). Mowa tu o miłości, która m.in. „nie unosi się pychą,…nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego.” (1 Kor 13,4-6). Dzięki niej człowiek zbliża się do Prawdy. Psychologia w pełni potwierdza fakt, że życzliwe nastawienie do świata porządkuje świadomość człowieka.
Problem w tym, że w postawie wielu uczestników sporu trudno to dostrzec.
Zastanawiające jest dlaczego w obliczu tego już narodowego sporu milczą ci, którzy w założeniu swojej misji mają przede wszystkim nawoływać do tej chrześcijańskiej miłości?
Prof. Kleiber realizując intencję zażegnania smoleńskiego sporu w pierwszej kolejności powinien zorganizować konferencję, na której głos zabiorą psychologowie i autorytety Kościoła Katolickiego, a ich wystąpienia powinny być transmitowane przez stacje telewizyjne i rozgłośnie radiowe, w tym przez telewizję Trwam i radio Maryja.
Myślimy kiedy wybieramy życiowego partnera, kiedy zastanawiamy się nad zmianą miejsca pracy, kiedy mamy kupić samochód, czy mieszkanie, kiedy stajemy przed jakimś problem, kiedy chcemy znaleźć lepsze rozwiązanie, pomysł, lub poprawić dotychczasowe działanie. Poszukując najlepszej decyzji, sięgamy do doświadczeń, zbieramy informacje i… myślimy. Okazuje się, że można nauczyć się takiego sposobu myślenia, którego efektem są decyzje dające poczucie pełnej spójności z naszymi potrzebami i oczekiwania, z naszą życiową drogą.
Punktem wyjścia do postawionej wyżej tezy jest stan „przepływu” (ang. flow) jaki może osiągnąć człowiek. Mówi o nim amerykański psycholog Mihaly Csikszentmihalyi w swojej książce „Przepływ”(wyd. Moderator 2005), na którą powołuje się coraz więcej autorów opisujących proces osobistego rozwoju.
Na podstawie licznych badań, ten uznany na świecie autorytet w dziedzinie psychologii odkrył, że są ludzie, którzy niemalże o wszystkim czego doświadczają mówią, że jest to dla nich optymalne. Stąd profesor Csikszentmihalyi ich doświadczenia nazywa optymalnymi, a stan w jakim się znajdują określa mianem „przepływu”. To, co w sposób szczególny charakteryzuje takie osoby, to poczucie spełnienia, szczęścia, wewnętrznej harmonii, a jednocześnie doznają oni spójności z otoczeniem. Cele jakie sobie stawiają są realne, a ich decyzje dają efekt optymalnego doświadczenia.
Mihaly Csikszentmihalyi we wstępie do swojej teorii twierdzi, że podstawą budowania stanu przepływu jest porządkowanie świadomości. Jednak, aby tego dokonać, trzeba najpierw ją poznać i zrozumieć: „opanować subiektywne stany umysłu można jedynie wówczas, kiedy rozumie się proces ich powstawania.”
Nasz stan umysłu określony jest przez nasze myślenie, oraz towarzyszące mu uczucia i emocje. Inaczej będzie przebiegał proces myślowy w „otoczeniu” lęku, braku wiary w siebie, nienawiści, zazdrości, a zupełnie inaczej w uporządkowanej świadomości gdzie dominuje spokój, harmonia, wiara w siebie. W efekcie tych dwóch różnych stanów umysłu, powstają różne decyzje. Opanowując subiektywne stany umysłu, porządkując w ten sposób świadomość, stwarzamy warunki dla powstania najlepszych dla nas decyzji.
Nie znam innej, skutecznej drogi dochodzenia do optymalnych doświadczeń, w tym podejmowania najlepszych decyzji jak ta metoda, o której mówi profesor: poznanie i zrozumienie procesów powstawania stanów umysłu, a następnie ich opanowanie, aż do uporządkowania świadomości. Osobiście od lat doświadczam pozytywnych efektów tej drogi, jak również obserwuję je u moich klientów.
Jak pokazuje doświadczenie, największym problemem jest identyfikacja stanów umysłu, czyli świadomość swoich myśli i uczuć. Obserwuję to podczas prowadzonych przeze mnie treningów. Opisanie tego co myślę, co czuję, to dla wielu nowe i często traumatyczne doświadczenie. Uważam, że jest to efekt poważnego błędu wychowawczego jaki przypisuję głównie szkole.
Z pełnym przekonaniem twierdzę, że można nauczyć się myślenia, którego efektem są najlepsze dla nas decyzje. Niezbędna jest jednak do tego przede wszystkim umiejętność kierowania uwagi na siebie, na swoje myśli i uczucia. Niestety większość ludzi żyje z głową wychyloną za „okno ”, zupełnie nie mając świadomości co dzieje się w ich „mieszkaniu”. Głównie na zewnątrz poszukują przyczyn swoich niepowodzeń, jak również najlepszych dla siebie rozwiązań.
Mam świadomość jak poważny jest to zarzut. Zwracam uwagę na błąd Kościoła tylko i wyłącznie w trosce o skuteczność jego misyjnej roli. W trosce, która wynika z tego, że widzę w moim Kościele ogromny, ale niewykorzystany potencjał. Błąd jaki popełnia Kościół jest bardzo widoczny w konfrontacji powszechnie promowanej przez niego postawy katolika z tą, o której mówi Katechizm Kościoła Katolickiego
Podpisany 11.10.1992 roku, przez Jana Pawła II Katechizm Kościoła Katolickiego w swoim założeniu „wykłada wiarę Kościoła i naukę katolicką”, „służy jako pewny i autentyczny punkt odniesienia w nauczaniu doktryny katolickiej”. Stąd dla mnie, jako katolika, nie ma bardziej wiarygodnego źródła wiedzy nie tylko o mojej wierze, ale również o tym, jak mam ją rozwijać. Zresztą Jan Paweł II we wstępie mówi „ Katechizm Kościoła Katolickiego zostaje ofiarowany każdemu człowiekowi…pragnącemu poznać wiarę Kościoła katolickiego”. Zakładam z pokorą, że nie wszystkie jego treści mogą być przeze mnie dogłębnie zrozumiane, są jednak takie, które nie wzbudzają wątpliwości.
Czytam w Katechizmie, że powołaniem człowieka jest życie w Duchu Świętym. I tu w sposób naturalny pojawia się pytanie: co to oznacza ? Katechizm to wyjaśnia opisując „owoce Ducha”. W tradycji Kościoła jest ich dwanaście : „miłość, radość, pokój, cierpliwość, dobroć, wspaniałomyślność, łaskawość, wierność, skromność, wstrzemięźliwość, czystość”. Czyli życie w pełni, w Duchu, to prezentowanie tych postaw („owoców Ducha”).
Katechizm zakłada, że nie jest to takie proste. Budowanie takiej postawy wymaga przede wszystkim „wyrzekania się siebie”, dzięki czemu bardziej „stosujemy się do Ducha”, który „zamieszkuje w każdym z nas”. Psychologia nazywa ten proces „odklejaniem się od własnego ego”, czyli od lęków, negatywnych i destrukcyjnych postaw, co prowadzi do dojrzałości człowieka. Trudno dostrzec w tych koncepcjach budowania siebie, jakichkolwiek sprzeczności.
Tak więc „powołanie człowieka do życia w Duchu Świętym” może odbywać się jedynie w procesie, a jego celem są „owoce Ducha”.
Już we wstępie Katechizm wymienia jego trzy etapy: „dojrzewanie wiary, zakorzenienie w życiu i promieniowanie nią przez świadectwo.” W obliczu tego procesu opisuje tego, który naucza wiary: „ Nie może więc za pomocą jednej i niezmiennej metody pouczać i formować wszystkich wiernych w prawdziwej pobożności.”
Katechizm nie opisuje w szczegółach czym przejawiają się poszczególne etapy tego procesu, opisuje jedynie szczegółowo cel – „owoce Ducha”. Co należałoby rozumieć, że im więcej jest ich w naszym życiu, tym bardziej „stosujemy się do Ducha” (co jest naszym powołaniem jako katolików). Z kolei im jest ich mniej, tym bardziej oddalamy się od niego. Świadomość celu oraz miejsca, w którym jesteśmy, jest ważną informacją o tym jak blisko lub daleko jest nam do Ducha Świętego.
Ten jednoznacznie opisany w Katechizmie Kościoła Katolickiego proces, w konfrontacji z postawą Kościoła wywołuje pytania:
Dlaczego w Kościele Katolickim ważniejsza jest manifestacja samej przynależności do Kościoła, a nie to, na ile wierni „stosują się do Ducha Świętego”?
Dlaczego w nauce Kościoła tak mało uwagi poświęca się wiedzy na temat indywidualnej pracy nad sobą, nad poszukiwaniem Ducha Świętego, który „zamieszkuje w każdym z nas”?
To być może z powodu braku tej wiedzy, tak wielu katolików poprzez samą przynależność do Kościoła, uważa się za wybrańców losu, za lepszych od innych. To być może dlatego słuchacze Radia Maryja uznają za słuszne i uzasadnione podnoszenie ręki na tych, którzy myślą inaczej. To być może dlatego tak wielu katolików zdominowanych jest lękiem. Oni nie wiedzą, jak bardzo są niedoskonali w miłości (I Jana 4.18), jak daleko im do „owoców Ducha”. „Przytulają się” do Kościoła, aby przetrwać, a nie po to, aby szukać szczęścia. Nikt im nie mówi, że ich powołaniem jest szczęście, o czym pisze Katechizm.
Próbując zrozumieć przyczynę błędów mojego Kościoła dochodzę do wniosku, że wśród tych, którzy powołani są do nauczania wiary jest niewielu takich, którym dane jest smakowanie „owoców Ducha Świętego”. Co prawda mówią oni o miłości, ale o tej złej, którą również opisuje Katechizm Kościoła Katolickiego.
Powyższe pytanie, to konsekwencja pytań jakie słyszę w czasie prowadzonych przeze mnie szkoleń i treningów dla osób dorosłych : dlaczego dopiero teraz ? dlaczego tak późno ? (pytania w oryginale). Pojawiają się one zaraz potem, kiedy wyjaśniam działanie podstawowych mechanizmów kierujących zachowaniem człowieka. Konsekwencją refleksji jaka pojawia się u słuchaczy jest przekonanie, że gdyby wcześniej posiadali tę wiedzę, mogliby uniknąć wiele problemów i kłopotów, zarówno w zakresie własnych decyzji i wyborów, jak również w zakresie budowania relacji z innymi.
Zgadzam się ze stwierdzeniem, że człowiek jest nieodkrytą tajemnicą. Nie oznacza to jednak, że nic o nim nie wiemy. Dzięki zdobyczom medycyny wzrasta skuteczność leczenia chorych, a diagnostyka pozwala ustrzec się przed wieloma groźnymi chorobami. Często w mediach można usłyszeć o kolejnych jej osiągnięciach i to na etapie dopiero co zakończonych badań. Tymczasem wiedza o mechanizmach psychologicznych kierujących człowiekiem w jakiś dziwny, niezrozumiały dla mnie sposób pozostaje dostępna głównie w specjalistycznych wydawnictwach. A przecież często jest to wiedza, która rewolucjonizuje wręcz świadomość człowieka. Ma ona charakter przypominający odkrycie jakiego dokonał Kopernik.
Takim odkryciem jest chociażby fakt, że nasze myślenie, które wyróżnia nas od innych istot żywych, i którym tak się szczycimy, tak naprawdę jest na usługach nieświadomych mechanizmów. Zachwyceni własną inteligencją, tworzymy kolejne argumenty uzasadniające nasze przekonania, nie zdając sobie sprawy z tego, że nasza strategia myślenia ustalona jest poza naszą wolą. Twierdzimy, że robimy co chcemy, nie zdając sobie sprawy z tego, że to „chcenie” powstało poza naszą świadomością. I są to fakty potwierdzone naukowo, a kolejne badania potwierdzają te zależności.
„Wzrastająca liczba badań wskazuje, że proces odpowiedzialne za ludzkie zachowanie w znacznej mierze przebiegają w sposób automatyczny, a to, co sobie uświadamiamy, to jedynie efekt ich działania.” (dr Joanna Trzópek).
Jakie są konsekwencje braku powyższej wiedzy?
Wielokrotnie miałem okazję rozmawiać z osobami, u których w procesie wychowawczym ukształtowało się niskie poczucie własnej wartości. To przekonanie głęboko zakodowane w nieświadomości inicjowało proces myślowy na swój temat w dorosłym życiu. Im bardziej inteligentna była taka osoba, tym więcej potrafiła przedstawić argumentów potwierdzających przekonanie na swój temat. Zupełnie nieświadomie wpadała w pułapkę własnej inteligencji, nieustannie potwierdzając obraz własnej osoby. I nie miały tu znaczenia jej niekwestionowane osiągnięcia. Argumenty na ten temat ripostowane były natychmiast jej inteligentnymi kontrargumentami, które nieustannie i konsekwentnie mają wykazać „nie jestem O.K.” Konsekwencje takiej postawy to m.in. : unikanie nowych wyzwań, brak otwartości na zmiany, brak poczucia szczęścia i życiowej satysfakcji.
Nieznajomość wiedzy o mechanizmach kształtujących nasze myślenie jest przyczyną jeszcze innego, niekiedy bardzo niekorzystnego dla człowieka i jego otoczenia zjawiska.
Niektóre osoby są tak bardzo ufają swojemu myśleniu, że bezgranicznie wierzą, iż oddaje ono obiektywną rzeczywistość. Tu również dzięki wsparciu swojej inteligencji potwierdzają kolejnymi argumentami swoje przekonania, które ukształtowane zostały w wyniku wcześniejszych doświadczeń. W ten sposób to nie czas teraźniejszy, a przeszłość buduje obraz świata takiego człowieka. Jeżeli doświadczenia były bolesne, i dominował w nich lęk, to dzisiejszy świat będzie wyglądał dokładnie tak samo. Miałem okazję widzieć jak człowiek taki kolejnymi argumentami wykazywał, że dzisiejszy świat jest pełen zagrożeń. I głównie tak go postrzegał, co nie pozostało bez wpływu na jego decyzje i wybory.
Trudno przecenić negatywne konsekwencje braku wiedzy na temat podstawowych mechanizmów kształtujących zachowaniem człowieka. Mają one wymiar zarówno osobisty jak i społeczny. Dowodów na to jest aż nadto. Nie znam programów szkolnych w zakresie tych zagadnień. Mam jednak nadzieję, że już wkrótce reakcją moich słuchaczy i klientów coachingowych na zagadnienia o podstawowych mechanizmach kierujących człowiekiem będzie stwierdzenie: o tym już wiemy.