Mam świadomość jak poważny jest to zarzut. Zwracam uwagę na błąd Kościoła tylko i wyłącznie w trosce o skuteczność jego misyjnej roli. W trosce, która wynika z tego, że widzę w moim Kościele ogromny, ale niewykorzystany potencjał. Błąd jaki popełnia Kościół jest bardzo widoczny w konfrontacji powszechnie promowanej przez niego postawy katolika z tą, o której mówi Katechizm Kościoła Katolickiego
Podpisany 11.10.1992 roku, przez Jana Pawła II Katechizm Kościoła Katolickiego w swoim założeniu „wykłada wiarę Kościoła i naukę katolicką”, „służy jako pewny i autentyczny punkt odniesienia w nauczaniu doktryny katolickiej”. Stąd dla mnie, jako katolika, nie ma bardziej wiarygodnego źródła wiedzy nie tylko o mojej wierze, ale również o tym, jak mam ją rozwijać. Zresztą Jan Paweł II we wstępie mówi „ Katechizm Kościoła Katolickiego zostaje ofiarowany każdemu człowiekowi…pragnącemu poznać wiarę Kościoła katolickiego”. Zakładam z pokorą, że nie wszystkie jego treści mogą być przeze mnie dogłębnie zrozumiane, są jednak takie, które nie wzbudzają wątpliwości.
Czytam w Katechizmie, że powołaniem człowieka jest życie w Duchu Świętym. I tu w sposób naturalny pojawia się pytanie: co to oznacza ? Katechizm to wyjaśnia opisując „owoce Ducha”. W tradycji Kościoła jest ich dwanaście : „miłość, radość, pokój, cierpliwość, dobroć, wspaniałomyślność, łaskawość, wierność, skromność, wstrzemięźliwość, czystość”. Czyli życie w pełni, w Duchu, to prezentowanie tych postaw („owoców Ducha”).
Katechizm zakłada, że nie jest to takie proste. Budowanie takiej postawy wymaga przede wszystkim „wyrzekania się siebie”, dzięki czemu bardziej „stosujemy się do Ducha”, który „zamieszkuje w każdym z nas”. Psychologia nazywa ten proces „odklejaniem się od własnego ego”, czyli od lęków, negatywnych i destrukcyjnych postaw, co prowadzi do dojrzałości człowieka. Trudno dostrzec w tych koncepcjach budowania siebie, jakichkolwiek sprzeczności.
Tak więc „powołanie człowieka do życia w Duchu Świętym” może odbywać się jedynie w procesie, a jego celem są „owoce Ducha”.
Już we wstępie Katechizm wymienia jego trzy etapy: „dojrzewanie wiary, zakorzenienie w życiu i promieniowanie nią przez świadectwo.” W obliczu tego procesu opisuje tego, który naucza wiary: „ Nie może więc za pomocą jednej i niezmiennej metody pouczać i formować wszystkich wiernych w prawdziwej pobożności.”
Katechizm nie opisuje w szczegółach czym przejawiają się poszczególne etapy tego procesu, opisuje jedynie szczegółowo cel – „owoce Ducha”. Co należałoby rozumieć, że im więcej jest ich w naszym życiu, tym bardziej „stosujemy się do Ducha” (co jest naszym powołaniem jako katolików). Z kolei im jest ich mniej, tym bardziej oddalamy się od niego. Świadomość celu oraz miejsca, w którym jesteśmy, jest ważną informacją o tym jak blisko lub daleko jest nam do Ducha Świętego.
Ten jednoznacznie opisany w Katechizmie Kościoła Katolickiego proces, w konfrontacji z postawą Kościoła wywołuje pytania:
Dlaczego w Kościele Katolickim ważniejsza jest manifestacja samej przynależności do Kościoła, a nie to, na ile wierni „stosują się do Ducha Świętego”?
Dlaczego w nauce Kościoła tak mało uwagi poświęca się wiedzy na temat indywidualnej pracy nad sobą, nad poszukiwaniem Ducha Świętego, który „zamieszkuje w każdym z nas”?
To być może z powodu braku tej wiedzy, tak wielu katolików poprzez samą przynależność do Kościoła, uważa się za wybrańców losu, za lepszych od innych. To być może dlatego słuchacze Radia Maryja uznają za słuszne i uzasadnione podnoszenie ręki na tych, którzy myślą inaczej. To być może dlatego tak wielu katolików zdominowanych jest lękiem. Oni nie wiedzą, jak bardzo są niedoskonali w miłości (I Jana 4.18), jak daleko im do „owoców Ducha”. „Przytulają się” do Kościoła, aby przetrwać, a nie po to, aby szukać szczęścia. Nikt im nie mówi, że ich powołaniem jest szczęście, o czym pisze Katechizm.
Próbując zrozumieć przyczynę błędów mojego Kościoła dochodzę do wniosku, że wśród tych, którzy powołani są do nauczania wiary jest niewielu takich, którym dane jest smakowanie „owoców Ducha Świętego”. Co prawda mówią oni o miłości, ale o tej złej, którą również opisuje Katechizm Kościoła Katolickiego.