Ok. 10 lat temu z dużym zdziwieniem i niedowierzaniem przeczytałem, że moje myśli wcale nie są autonomiczne. Pisał o tym m.in. prof. LeDoux zajmujący się badaniem mózgu, jak również Daniel Goleman w swoich książkach. Według nich nie tylko to, o czym myślę, ale również moja strategia myślenia podyktowana jest moją nieświadomością. Poza moją wolą odpowiednie struktury mózgu decydują o moim myśleniu. W późniejszych latach śledziłem artykuły i książki, które w pełni potwierdzały tę koncepcję. Właśnie jestem na etapie czytania kolejnej książki noblisty Daniela Kahnemana pt. „Pułapki myślenia”. Autor wyróżnia dwa systemy biorące udział w naszym myśleniu system 1 – odpowiadający mechanizmom nieświadomym, oraz system 2, w którym odbywa się świadome myślenie. Jak pisze Kahneman „System 2 raczej usprawiedliwia emocje systemu 1, niż je krytykuje-nie wymusza, lecz akceptuje….System 1 podsuwa gotowe rozwiązania systemowi 2.” W obliczu tak jednoznacznego stanowiska wielu naukowców, które potwierdzone są wieloma badaniami, pilnie powinniśmy zmodyfikować sposób doskonalenia naszego myślenie. Zamiast angażować intelekt, będący wyposażeniem systemu 2 (kiedy na przykład pojawia się potrzeba podjęcia decyzji) powinniśmy podjąć wysiłek poznania systemu 1. Do tego nieodzowne jest budowanie świadomości samego siebie, o czym mówili już starożytni filozofowie. Dopiero uświadomienie sobie tego, co nieświadome (system 1), daje możliwość doskonalenia procesu naszego myślenia.
W czasie mszy św. z okazji jubileuszu 60 – lecia małżeństwa rodziców ksiądz, ku mojemu zaskoczeniu, nawiązał do Fromma i jego książki „O sztuce miłości”. Jest to jedna z książek, która w sposób szczególny wpłynęła na proces budowania mojego zrozumienia czym jest miłość. Po powrocie do domu sięgnąłem po nią, aby przypomnieć sobie jej najważniejsze fragmenty. Po raz kolejny uzyskałem efekt „aha”. Uważam, że powinniśmy regularnie powracać do treści dla nas ważnych, gdyż czas pokrywa je „mgłą świadomości”. Szczególnie jest to ważne w zakresie zagadnień dotyczących naszych związków, relacji, i wszystkiego tego, co stanowi o jakości naszego życia. Kiedy nauczymy się już tabliczki mnożenia, będziemy w stanie o każdej porze dnia i nocy powiedzieć ile jest 2×2, ale uzyskana wcześniej świadomość – zrozumienie co jest czym, co jest ważne, ma inklinacje do zanikania.
Fragment książki Fromma, który zawsze robi na mnie duże wrażenie, gdyż moim zdaniem wyjaśnia istotę miłości : „…większość ludzi uważa, że miłość to sprawa obiektu, a nie zdolności, wystarczy jedynie znaleźć właściwy obiekt – a potem wszystko potoczy się już samo…Pogląd taki da się porównać do stanowiska człowieka, który chce malować, ale nie uczy się sztuki malarstwa tylko twierdzi, że musi poczekać na odpowiedni obiekt, a potem, kiedy go już znajdzie, będzie malował znakomicie.”
18 stycznia b.r. mija 60 lat od chwili, kiedy moi rodzice stanęli na ślubnym kobiercu. Z tego, co mówią wynika, że są bardzo dumni z tej rocznicy. Poza tym, że należą do nielicznych, którym dane jest dotrwać do takiego jubileuszu, to z podsumowań jakie dziś dokonują wychodzi im, że duma, którą dziś odczuwają, jest w pełni uzasadniona. Myślę, że u każdego pojawia się pytanie : jak oni to zrobili ? W obliczu trwałości związków jaką dziś odnotowują statystyki, pytanie to jest w pełni uzasadnione. Przyznam się szczerze, że wielokrotnie zastanawiałem się nad tym. Z perspektywy dzisiejszego dnia mogę stwierdzić z całą stanowczością, że trwałość związku moich rodziców, ma swoje dwa źródła. Pierwsze to głęboka wiara w Boga i religijność przejawiająca się każdego dnia. Od zawsze tato rano i wieczorem modli się. Mama praktycznie ze wszystkimi sprawami, problemami, również tymi małżeńskimi, zwracała się do Boga, modląc się o wsparcie. Drugie spoiwo ich związku to bezgraniczne poświęcenie się dzieciom. Każde z rodziców na swój sposób i na miarę swoich możliwości poświęcało się mnie i moim braciom. 18 stycznia wraz z braćmi będziemy razem z nimi, a główną punktem tego dnia będzie msza św., gdyż tak sobie oboje zażyczyli.
Pod pojęciem osiągnięć rozumiem zarówno dobra materialne, jak również satysfakcję jaką osiągamy z pracy, z życia rodzinnego, z pokonania życiowych kryzysów. Niekiedy osiągnięcia te są bardzo widoczne. Trudno bowiem ukryć nowy samochód, nowe mieszkanie, dom, czy chociażby radość z awansu w pracy, o którym od dawna marzyliśmy, czy też radość z uzyskania nowych kompetencji, umiejętności, czy z pokonania poważnego życiowego problemu. W naturalny odruchu, często nieświadomie, oczekujemy od bliskich, znajomych, aby przynajmniej w jakiejś części współuczestniczyli z nami w przeżywanej radości. Okazuje się jednak, że nie jest to takie proste. W każdym z nas istnieje mechanizm, działający poza naszą świadomością, który porównuje nas do innych. W zależności od wyniku porównania, pojawia się albo uczucie satysfakcji, gdyż okazuje się, że w życiowej rywalizacji jesteśmy lepsi, albo motywacja do działań, na rzecz nowych osiągnięć, kiedy wynik porównania jest dla nas niekorzystny. Tak zaprojektowała nas ewolucja. Niestety u niektórych osób zamiast pozytywnej motywacji pojawia się przykre uczucie oraz myśl: „nie jesteś O.K.”. W ten sposób nasze osiągnięcia mogą być dla innych źródłem niemiłych uczuć. W odpowiedzi na pytanie : „ilu ludzi cieszy się z naszych osiągnięć ?”, z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że niewielu.
Wczoraj po raz kolejny obejrzałem film pt. „List w butelce”, i po raz kolejny w ostatnich scenach filmu wzruszyłem się. Kiedy oglądam sceny obrazujące przejawy czystej miłości, trudno mi powstrzymać łzy. Kiedyś to ukrywałem dziś nie krępuje mnie takie wzruszenie. Być może wynika to z faktu, że dziś znam mechanizm, który uruchamia moje uczucia, kiedy widzę sceny pokazujące czystą miłość. Wówczas „dotykam” to uczucie, które jest również we mnie. Każdy człowiek posiada w sobie pierwiastek czystej miłości, tej bezwarunkowej. Niestety na co dzień jest on zdominowany przez ego, które realizuje nasze potrzeby od potrzeby bezpieczeństwa, po potrzebę bliskości, uznania i docenienia. Wzruszenie na widok czystej miłości to dla mnie informacja o tym, że jest ona we mnie, a jest to bardzo pozytywna informacja. Zapewne w moim wzruszeniu jest trochę tęsknoty, ale ona wpływa jedynie motywująco na to, aby realizować przesłanie Jana Pawła II, który mówił „dążcie do miłości”.