Nowy rok to dla mnie silna motywacja do postanowień. Mam te bardzo osobiste, jak również takie, które dotyczą moich działałań. Jednak zarówno jedne jak drugie, są efektem drogi jaką przyjąłem w moim życiu. Chociaż bardziej odpowiednim słowem zamiast „przyjąłem”, byłoby „odnalazłem”. Chyba wiem o co chodzi w tym życiu. Przeświadczenie takie nie jest efektem pychy, a wiedzy i wyjątkowo bogatych doświadczeń. Nie oznacza to oczywiście, że prowadzę doskonały tryb życia. Po prostu mam świadomość tego co robię źle, a co dobrze, nad czym muszę pracować, co jest trudne, a co niemożliwe. Stąd nie trudno o postanowienia i ocenę stopnia ich trudności. Zamierzam dalej wspierać innych w rozwoju ich umiejętności, pomagać im w odnalezieniu własnej drogi, wspierać tych, którzy z różnych przyczyn nie radzą sobie ze sobą, jak i nieustannie rozwijać swoje umiejętności, aby być coraz bardziej skutecznym w tych działaniach.
Ten szczególny dzień wyzwala różne skojarzenia. Myślę, że zmieniają się one z biegiem lat. Im jesteśmy starsi tym bardziej ewaluują one w głębsze doznania.W dzieciństwie był to czas prezentów, dziś postrzegam Wigilię jako czas miłości. Wiem, że brzmi to banalnie, jednak nie znajduję tu innego, bardziej odpowiedniego określenia. To właśnie w tym dniu, którego wyjątkowość została stworzona poprzez religię i kulturę, mamy okazję powiedzieć, a przynajmniej dać znać innym, że obdarzamy ich miłością. Jednocześnie sami możemy ją otrzymać od tych, którzy może w ciągu roku z różnych wzgledów nie okazywali nam jej. Życzę wszystkim jak najwięcej słów i gestów, które są wyrazem miłości, tej prawdziwej, czystej i bezwarunkowej.
Zawsze dzień ten będzie mi się kojarzył z 13 grudnia 1981 roku. To co wówczas przeżywałem miało charakter głębokich doznań, których natężenia wcześniej nie znałem. Kiedy po przebudzeniu wysłuchałem Jaruzelskiego nie wiem dlaczego, ale zaraz pobiegłem do kościoła. Wyczuwałem tam wyjątkową bliskość z tymi, którzy wypełniali kościół tak, że nie mogłem wejść do środka. Na koniec mszy śpiewaliśmy „Boże coś Polskę” ,a w refrenie słowa „ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Trudno było powstrzymać łzy. W tamtym czasie pisałem coś na wzór pamiętnika. Mam go do dziś. Czytając zapiski pod datą 13 grudnia 1981 powraca klimat tego dnia. Było w nim coś wzniosłego, a zarazem bolesnego. Dziś dzień ten jedynie wyzwala wspomnienia, ale nie nienawiść do tych, którzy byli inicjatorami stanu wojennego.
Blog ten jest dla mnie okazję do upublicznienia tego, co uznaję za ważne. Stąd w kolejnych wpisach jeżeli nie jako temat główny, to przynajmniej poboczny, pojawia się zagadnienie ludzkiej psychiki. Może jestem monotematyczny, ale nic na to nie poradzę, że nasze życie tak bardzo jest od niej uwarunkowane. Gdzie się nie obejrzę to dostrzegam jej wpływ. Oczywiście są tacy, którzy z pełnym przekonaniem twierdzą, jak bardzo są od niej uniezależnieni. Dziś, często nie podejmuję nawet próby wyprowadzania ich z błędu, kiedy dostrzegam jak bardzo są zamknięci przed przyjęciem prawdy, która potwierdzona jest przez naukę „twardymi” dowodami. Pisząc o różnych zjawiskach, wydarzeniach, czy ludziach wręcz nawykowo odnoszę się do tego, co leży u ich fundamentów, co jest źródłem ludzkich postaw i zachowań. Chyba już nie potrafię postrzegać rzeczywistość tylko „po wierzchu”.