Uważam, że każdy człowieka powinien korzystać z informacji zwrotnej. Tak nazywam informację o nas, o naszym zachowaniu i postawie, wyrażoną przez innych. Normalnym jest, że może się zdarzyć, iż nie zrobimy tego co powinniśmy, albo zachowamy się w sposób w jaki nie powinniśmy, a jednocześnie nie mamy tego świadomości. Ktoś dający nam o tym informację pełni rolę lustra, w którym możemy to dostrzec. W ten sposób możemy poprawiać własną „urodę”, oczywiście zakładając, że jesteśmy tym zainteresowani, i nie uważamy już siebie za doskonałych. Pojawia się jednak tu poważny problem : nie wszystkie informacje są wiarygodne, a twierdzę wręcz, iż niewiele oddaje prawdę o nas. Najczęściej są one wyrazem problemów jakie mają ze sobą ci, którzy je nam przekazują. Za pozorną życzliwością, często kryją się ich kompleksy. Niekiedy informacja zwrotna wyrażana jest z tak głębokim przekonaniem i pewnością, że może robić wrażenie wiarygodnej. To przejaw szczególnej postawy tych osób, gdzie uwagi kierowane pod adresem innych, są bardzo ważne dla ich psychiki.
Niedzielny poranek praktycznie od zawsze wyzwala u mnie potrzebę refleksji. Ponadto to właśnie w tym czasie czuję, iż mój umysł wyjątkowo sprawnie ogarnia zagadnienia, nad którymi prowadzę refleksję. Miejsce, w którym odbywa się ten proces nazywam „monitorem umysłu” . Tak nazwałem świadomość w mojej książce „Psychologia jednostki. Odkoduj szyfr do swego umysłu” (2008). To na monitorze umysłu (w świadomości) pojawiają się myśli, uczucia, emocje. To na nim odczytujemy nasze potrzeby (motywacje). Od wielu lat badam warunki w jakich można uzyskać najbardziej efektywny proces myślenia, tu refleksji. Przede wszystkim niezbędna jest uzmysłowienie sobie, iż myślenie może przybierać różne formy, jak również może przebiegać w różnym otoczeniu (nazywam go tłem monitora umysłu). Poszukiwanie hasła do krzyżówki, czy rozwiązywanie zadania matematycznego, jest innym myśleniem od tego, kiedy zastanawiamy się nad tym dlaczego ktoś nas nie lubi, czy też kiedy przekonujemy siebie, iż nie powinniśmy się obawiać przyszłości.
Łatwo mi jest zaakceptować różne oceny, jeżeli nie są one zbyt odległe na skali ocen. I tak jeżeli usłyszę, że coś jest ładne, a jednocześnie ktoś inny powie, że nie podoba mu się to, to akceptuję tę rozbieżność ocen. Po prostu jest to efekt różnych gustów, i tyle. Trudno mi jednak uznać oceny, których efektem są emocje balansujące pomiędzy nienawiścią i uwielbieniem. Kiedy słyszę słowa uwielbienia dla PiS, a jednocześnie od tej samej osoby słyszę ogromną niechęć do PO, albo słowa zachwytu skierowane do PO i jednocześnie skrajną krytykę PiS, nie uznaję tych postaw jako właściwe (widziałem to wczoraj w jednym z programów telewizyjnych). Zresztą psychologia jednoznacznie mówi o tym, że takie skrajne emocje (jako efekt ocen rzeczywistości) nie są przejawem optymalnie funkcjonującej psychiki.
Pamiętam jak wiele lat temu, na szkoleniach dla kadry kierowniczej wielokrotnie słyszałem, że nie warto być dobrym dla pracowników. Wymusiło to na mnie potrzebę zgłębienia tego zjawiska . Dlaczego dobro, o którym mówili menedżerowie , wywołuje negatywne reakcje ich podwładnych ? Przecież wystarczy nawet tylko pobieżnie przestudiować chrześcijaństwo , okazuje się że u jej fundamentów jest miłość do drugiego człowieka. Jednocześnie psychologia mówi , że jest ona największą potrzebą każdego z nas. To skąd te negatywne reakcje o których mówią menedżerowie ? Odpowiedź znalazłem zgłębiając mechanizmy psychologiczne kierujące zachowaniem i postawą człowieka. Nie będę ukrywał, że nieocenionym źródłem wiedzy stała się dla mnie również obserwacja nie tylko innych, ale i samego siebie. Okazuje się, że w przypadku kiedy potrzeba akceptacji i uznania, przybierze wysoki poziom (opis przyczyny takiego stanu rzeczy, wykracza poza tę wypowiedź), wówczas zachowanie takiego człowieka przyjmuje jedną z trzech charakterystycznych strategii. Uznana psycholog Karen Horney nazywa je „do ludzi” , „od ludzi” i „nad ludźmi”. Człowiek przyjmujący strategię „do ludzi” zaspokaja swoją potrzebę akceptacji i uznania poprzez zabieganie o innych. To w relacjach z innymi odnajduje możliwość uzyskania komfortu psychicznego. Bardzo dobrze znam taką postawę : jestem dobry dla innych, dzięki czemu wywołuję w nich satysfakcjonującą mnie reakcję. Nie działa to jednak kiedy trafimy na kogoś realizującego strategię „nad ludźmi”. Wówczas stajemy się jego ofiarami. Ludzi ci doznają komfortu psychicznego deprecjonując innych, pokazując swoją wyższość. To o takich relacjach mówili mi menedżerowie w czasie szkolenia. Nie mając świadomości swoich zachowań, zabiegali o sympatię podwładnych. Kiedy jednak wśród nich pojawił się ktoś realizujący strategię „nad ludźmi” doznawali z jego strony niechęć, a niekiedy nawet ignorancję. Stawiam tezę, iż osoba ze „zdrowym” poziomem potrzeby akceptacji i uznania, będąc miłą dla innych, nie „sprowokuje” osoby ze strategią „nad ludźmi”. Chyba że mamy do czynienia z mobberem, czyli kimś o wręcz patologicznej potrzebie akceptacji i uznania realizującego strategię „nad ludźmi”. Moje osobiste doświadczenia wykazały jeszcze jedną, moim zdaniem ważną kwestię : strategie jakie realizujemy, można korygować. Możemy być mili nie zabiegając i nie oczekując nic w zamian.
Myślę, że wiadomym jest powszechnie, iż stres to odpowiedź organizmu na sytuację odbiegającą od stanu równowagi (homeostazy, a jednocześniei mobilizacją do jego przywrócenia. Kiedy sytuacja stresowa jest nie „zamknięta” (po mobilizacji organizmu, nie nastąpiło odprężenie), i stan taki trwa długo, zarówno organizm , a co za tym idzie również odczuwane emocje, jak i powstałe w ich wyniku myśli, mają jednoznaczne „zabarwienie”. Niepokój, lęk i adekwatne do nich myśli, wypełniają świadomość. W tym czasie, mózg jak doskonały kartograf (jak nazywa go Antonio Damasio) tworzy mapę przeżywanej rzeczywistości. Rejestruje wszystkie doznania z nią związane. W innym czasie w takiej samej, lub nawet tylko przybliżonej do tej sytuacji, która wyzwoliła stres, mózg skorzysta z gotowego już wzorca reakcji. Tworzenie nowego wzorca jest energochłonne, i dlatego mózg preferuje korzystanie z tego, co stworzył wcześniej. W skrajnej sytuacji wzorzec taki może stać się głównym sposobem reagowania na życie, bez względu na to, co ono ze sobą niesie. Wówczas problemy, nawet z racjonalnego punktu widzenia, łatwe do rozwiązania, wywołują uczucie strachu, paraliżują, uniemożliwiając wykorzystanie całego potencjału człowieka. Zautomatyzowane reakcje mózgu są adekwatne do stworzonej i utrwalonej wcześniej mapy rzeczywistości. Bardzo dobrze znam ten mechanizm, nie tylko z podręczników psychologii, nie tylko z obserwacji zachowań innych, ale i własnych. To brak przynajmniej podstawowej higieny emocjonalnej doprowadza do sytuacji, kiedy nasze reakcje na wyzwania życia przybiera ją formę destrukcji. Skrótowo proces naszych reakcji można opisać w następujący sposób : sytuacja (bodziec), powoduje, że mózg odnajduje wcześniej skonstruowaną mapę opisującą przybliżoną sytuację, powstaje reakcja organizmu (w tym uczucia i myśli) w odpowiedzi na tę mapę. Momentem, w którym możemy tu interweniować jest proces tworzenia map, czyli nasze postrzeganie rzeczywistości. I tu właśnie jest miejsce na higienę emocjonalną. W sytuacjach kiedy nie jesteśmy poddawani sytuacjom stresowym (np. czas wolny od pracy, okres wypoczynku, urlop), uczymy się postrzegania świata, ale przez pryzmat spokoju, harmonii i wiary w siebie. W ten sposób mapy zostają skorygowane. Obserwuję ludzi, którzy mają bardzo dobrze opanowany ten proces. W sytuacjach wolnych od stresu (spotkania towarzyskie, ich czas wypoczynku, chociaż bywa że i one mogą wywoływać stres), koncentrują swoją uwagę na tym co pogodne, rozmawiają o sprawach łatwych, niekiedy banalnych. Prowokują sytuacje humorystyczne, wywołujące rozbawienie. Kiedy wypowiadają się o swoim życiu to głównie nawiązują do tego, co pozytywne. Mam okazję obserwowania osoby, która w chwilach wolnych, jak tylko okoliczności na to pozwalają, ogląda po raz kolejny standardy polskich komedii. Bardziej zaawansowane formy higieny emocjonalnej to na przykład medytacja, różne formy relaksacji, czy ćwiczenia oddechowe. Nieustannym problemem pozostaje jak wyzwolić w sobie motywację do przestrzegania higieny emocjonalnej. Niedobrze jest kiedy pojawia się ona tylko w chwili, kiedy doznajemy skutków działania naszych negatywnych map.
Zakres homeostazy, dla przypomnienia, to zakres i wielkość parametrów, których utrzymanie zapewnia zachowanie funkcji życiowych ( np. składniki krwi). Jesteśmy wyposażenie w odpowiednie struktury w mózgu, które automatycznie wprowadzają korekty, lub dają informację o potrzebie korekt (np. wzrost temperatury ciała, kiedy powstaje zakażenie organizmu). Jak twierdzi Antonio Damasio (światowej sławy neurobiolog) zakres homeostazy w procesie ewolucji człowieka, rozszerza się o parametry podyktowane przez tworzące się w tym procesie, zasady życia społecznego. I podobnie jak zmiana podstawowych parametrów życiowych uruchamia określone mechanizmy, których zadaniem jest wprowadzenie korekt, aby organizm powrócił do homeostazy, również zmiana parametrów społeczno- kulturowych, uruchamia te same mechanizmy korekt. Przypominam sobie jak mój tato kształtował moje zasady życia społecznego (czyli po prostu wychowywał mnie). Mocno utkwiły mi w pamięci sytuacje, kiedy otrzymywałem silną reprymendę za wyrzucanie na chodnik opakowanie po cukierkach. Już jako dojrzały człowiek, kiedy zacząłem zgłębiać tajniki ludzkiej psychiki, w ramach eksperymentu wyrzuciłem opakowanie po gumie do żucia na chodnik. Oddaliłem się może na trzy kroki. Bardzo silne uczucie dyskomfortu kazało mi podnieść porzucone przeze mnie opakowanie. Kiedy tylko wykonałem to polecenie, dyskomfort minął. To o czym mówił mi ojciec przed kilkudziesięciu laty, znalazło się w moim zakresie homeostazy. Ten parametr, głównie ze społecznego punktu widzenia, można określić jako pozytywny. Gdyby znalazł się on w zakresie homeostazy każdego człowieka, ziemia byłaby dużo mniej zanieczyszczona. Niestety u większość z nas w zakresie homeostazy można odnaleźć również destrukcyjne parametry, albo co najmniej destrukcyjny poziom niektórych z nich. Klasycznym przykładem jest potrzeba bliskości, o której tyle już pisałem. Psychologia nie ma cienia wątpliwości, iż kształtowana jest ona w pierwszych latach życia człowieka. Potrzeba niezmiernie ważna z punktu widzenia życia społecznego, jednak kiedy tylko osiąga zawyżony poziom, może być nawet bardzo destrukcyjna. Osobiście to odczułem. Dziś wiem, że ten parametr można korygować (to efekt doświadczeń i wiedzy). Zresztą możliwość zmian, potwierdza sam Antonio Damasio.
Proces myślowy, jaki uruchomiła we mnie książka Antonio Damasio „ Jak umysł zyskał jaźń”, jest ciągle aktywny. W jego wyniku zrozumiałem, iż w naszym zakresie homeostazy (parametrów według których regulowane są wszystkie procesy życiowe) umiejscowione są również parametry dobrostanu. Dobrostan to taki stan umysłu, w którym pojawiają się pozytywne doznania, takie jak na przykład satysfakcja czy zadowolenie. Innymi słowy jeżeli spełnione są określone warunki (wewnętrzne i/lub zewnętrzne), pojawia się dobrostan. Jak twierdzi Damsio, w procesie ewolucji w mózgu powstały niezbędne ośrodki dla realizacji tego procesu. I tu pojawia się wyjaśnienie wielu ludzkich zachowaniach. Są one uaktywniane na tym samym poziomie, co podstawowe procesy życiowe, takie jak na przykład oddychanie. Bez udziału świadomości przyspiesza nasz oddech, kiedy parametry organizmu wykraczają poza zakres homeostazy (np. kiedy uciekwamy przed zagrożeniem). Z kolei w zakresie parametrów dobrostanu umiejscowiona jest m.in. potrzeba bliskości (niekiedy nazywana potrzebą miłości). Jeżeli nie jest ona spełniona uruchamiają się wszystkie struktury mózgu i ciała, aby osiągnąć stan homeostazy. Myślę, że każdy wie jak reaguje organizm kiedy zabraknie mu tlenu. Wówczas organizm walczy, gdyż nastąpiło takie odstępstwo od zakresu homeostatycznego, że zagraża to życiu. Organizm reaguje podobnie kiedy nie zaspokojona jest potrzeba bliskości . Przy czym trzeba tu zaznaczyć, że różnimy się poziomem tej potrzeby. Jestem przekonany, że młody człowiek, który zabił sześcioro osób w Wielkiej Brytanii, w tym swoją rodzinę, miał bardzo wysoką potrzebę miłości. Jego nieświadome mechanizmy regulacyjne na wieść o możliwości rozpadu małżeństwa zareagowały jak na zagrożenie życia. Trudno mi było słuchać profesora psychologii, który na pytanie jak wyjaśnić taką zbrodnię, zaczął coś mówić o sumieniu. Musimy zrozumieć, że źródło większości naszych zachowań umiejscowione jest poza naszą wolą. Jak twierdzi Damasio, możliwa jest zmiana zakresu homeostatycznego. Jednak to, co powtarzam od wielu lat, niezbędna jest do tego samoświadomość, czyli dogłębne zrozumienie własnego zakresu homeostazy, czyli m.in. : jak silna jest moja potrzeba bliskości, uznania czy posiadania racji. Nie ma takich możliwości, aby „wymienić” zakres homeostazy na bardziej konstruktywny, bez uprzedniego uświadomienia sobie, tego co już posiadamy.
Jestem już po lekturze książki Antonio Damasio „ Jak umysł zyskał jaźń”. Podobnie jak odpowiednio dobrana część puzzla buduje obraz układanki, książka ta doskonale wpisała się w obraz psychiki, jaki buduję od ponad dwudziestu lat. Myślę, że jednak bardziej odpowiednim sformułowaniem będzie tu „wpisała się i znacznie uzupełniła”. Mam takie poczucie, że pojawiła się w najbardziej odpowiednim czasie. Gdybym mógł ją przeczytać kilka lat wcześniej (chociaż nie byłoby to możliwe, gdyż Damasio napisał ją w 2010 roku), to zapewne wiele poruszanych w niej zagadnień, po prostu nie rozumiałbym. Zagadnienie, które w sposób szczególny uświadomiłem sobie dzięki książce, to to, że nasze życie sterowane jest poza naszą świadomością, zakresem homeostatycznym (tak nazywa go Damasio). Zawiera on wszystkie niezbędne parametry życia. Bez udziału naszej woli odpowiednie struktury w mózgu monitorują aktualny stan, porównują go do zakresu homeostatycznego, a w przypadku odstępstw inne struktury uruchamiają reakcje korygujące, albo wysyłają do naszej świadomości informację (ból, dyskomfort) o potrzebie podjęcia niezbędnych działań korygujących. I tak na przykład kiedy biegniemy, automatycznie przyspiesza oddech (potrzeba większej ilości tlenu), a kiedy brakuje w pomieszczeniu tlenu, odczuwamy ból głowy, co jest informacją o potrzebie zmian. Prawdę powiedziawszy to nic szczególnego, żeby powiedzieć, nic odkrywczego. Stąd nie opis tego procesu wzbudził moje zainteresowanie, a to co z niego wynika. Mianowicie w zakresie homeostatycznym, czyli inaczej w oprogramowaniu naszych automatycznych reakcji, których mechanizmy skryte są przed naszą świadomością, zawarte są również parametry kształtujące nasze relacji ze światem, w tym z innymi ludźmi. To nie świadome wybory i wynikłe z nich decyzje kształtują nasze stosunki z innymi ludźmi, tylko procesy automatyczne, te same które regulują naszymi podstawowymi procesami życiowymi. To w naszej nieświadomości umiejscowione są dyspozycje nie tylko dotyczące naszego życia biologicznego, ale praktycznie każdej innej jego sfery. Jak wynika ze słów Damasio „…pewne konfiguracje zakresu homeostatycznego odpowiadają optymalnej regulacji procesów życiowych, podczas gdy inne są mniej sprzyjające, a jeszcze inne bliższe są strefie zagrożenia, gdzie czyha choroba i śmierć.” Myślę, że każdy, kto zainteresowany jest optymalizacją swojego życia, powinien zadać sobie pytanie: jaki jest mój zakres homeostazy ? Kolejnym zagadnieniem jest , czy można go modyfikować, kiedy w wyniku obserwacji własnego życia dojdziemy do wniosku, że przydało by się…. Uważam, że można, mimo że jest on bezpośrednio niedostępny naszej świadomości. Współczesna wiedza o człowieku pozwala już ocenić, które to obserwowalne zachowania i postawy wynikają z optymalnego dla człowieka zakresu homeostazy, które do zakresu „mniej sprzyjającego”, albo nie daj Bóg należącego do „strefy zagrożenia”. Kiedy już dobrze rozpoznamy, w zakresie naszej woli pozostanie wybór.
To, że świadomość samego siebie jest niezbędnym warunkiem rozwoju, wiem od bardzo dawna. Wiem również, że jest ona wręcz niezbędna w doskonaleniu kompetencji zawodowych, w tym związanych z kierowaniem zespołami ludzkimi. Zresztą budowanie świadomości, w tym samoświadomości zajmuje znaczną część mojej książki „Psychologia jednostki. Odkoduj szyfr do swego umysłu.” Okazuje się, że o świadomości mówi się również w tańcu. Kilka dni temu rozmawiałem z moim bratem Wojtkiem , dziś trenerem tańca towarzyskiego. Od ponad trzydziestu lat „siedzi” w tańcu. Dawniej jako tancerz (kilkukrotny mistrz Polski), dziś uczy innych. Na moje pytanie co jest ważne w nauce tańca, usłyszałem że poza wyczuwaniem rytmu, najważniejsza jest świadomość własnego ciała. Takie pełne odczuwanie, zrozumienie nie tylko samego ruchu, i uruchamianych w nim mięśniach, ale również połączeń tego ruchu z całym ciałem. Nie wystarczy wyciągnąć rękę na odpowiednią odległość i wysokość, ale trzeba również „widzieć” ruch tej ręki przez pryzmat całego ciała i jego mięśni. To „widzenie” może mieć różny poziom. Jak twierdzi Wojtek im wyższy poziom – wyższa świadomość, tym lepiej dla efektów treningu. Okazuje się, że również w tańcu budowanie świadomości jest procesem. Młodzi tancerze często w ogóle nie rozumieją tego pojęcia. I tu, już nie wiem po raz który, pojawiło się w mojej głowie natrętne pytanie: czy i jak można przyspieszyć proces budowania świadomości ? Czy niezbędny do tego jest odpowiedni czas, odpowiednie wydarzenia, czy też można ten proces przyspieszać ? Odpowiedź na to pytanie o tyle jest ważna, że w przypadku gdyby można było stworzyć metodę przyspieszonego procesu budowania świadomości, to praktycznie w każdej dziedzinie życia pojawiłyby się bardzo pozytywne efekty. Zastanawiam się nad tym od wielu lat. Dziś wiem co bardzo utrudnia budowanie świadomości : to silne przekonanie o własnych racjach, totalnie zamknięta świadomość. A może wystarczy tylko odkryć blokady ? Często myślę o Sokratesie, który powiedział : „wiem, że nic nie wiem”. Myślę, że to właśnie takie przekonanie sprawia, że „łykamy” całą otaczającą nas rzeczywistość. Wtedy to powstaje w nas silna motywacja (potrzeba) do otwierania się na wszystko co nowe.
Nie będę ukrywał, że doznałem wczoraj silnego uczucia satysfakcji czytając najnowszą książkę Antonio Damasio „Jak umysł zyskał jaźń” . Myślę, że moja reakcja jest zrozumiała, biorąc pod uwagę fakt, że w wypowiedzi uznanego w świecie neurobiologa, odnalazłem potwierdzenie mojego stanowiska. Od dawna uważam, że psychologia powinna opisać parametry psychiki człowieka (przeżywanych uczucia, emocje, charakterystykę zachowań i postaw) będące wyrazem nie tylko jego zdrowia psychicznego, ale i życiowej skuteczności, wysokich kompetencji personalnych i społecznych. Podobnie jak medycyna szczegółowo opisała parametry zdrowia. Jak twierdzi Damasio :” życie wymaga, by organizm za wszelką cenę utrzymywał zestaw zakresów parametrów dosłownie dziesiątek komponentów swego dynamicznego wnętrza.” Zestaw ten określa się mianem „zakresu homeostatycznego”. Dalej czytam, że chociaż procesy homeostazy (osiąganie przez organizm najlepszych dla życia parametrów) znane są od ponad stu lat, psychologia ich nie docenia. Jedynie wykorzystuje je medycyna i biologia ogólna (s.52). O ile łatwiej byłoby odnaleźć drogę własnego rozwoju, budować własne kompetencje personalne i społeczne (umiejętności radzenia sobie ze sobą i z innymi), rozwijać kreatywność , gdybyśmy dysponowali chociażby przybliżonym zestawem homeostatycznych parametrów naszej psychiki. O ile łatwiej byłoby ocenić zachowanie własne i innych, przez pryzmat tego czy są konstruktywne czy destrukcyjne . Nie mówilibyśmy wtedy o subiektywnych odczuciach, o różnych punktach widzenia, tylko o tym, że dane zachowanie wykracza poza zestaw parametrów naszej psychiki, lub się w nich mieści. Podobnie jak możemy dziś ocenić na przykład, czy zawartość cukru w naszym organizmie jest w normie, lub czy ilość białych ciałek krwi mieści się w parametrach zdrowia. Wiedza jaką dziś posiadamy na temat psychiki człowieka, w tym opis jej zaburzeń, jak również opis stanów psychicznych zapewniających najlepsze funkcjonowanie człowieka w każdej dziedzinie życia, pozwala na stworzenie opisu zakresu homeostatycznego. Opisy szczątkowe można dizś odnaleźć w różnych miejscach (np. w opisie zjawiska przepływu, czy w psychologii pozytywnej Seligmana), jednak wciąż brakuje całościowego opisu parametrów psychicznych. Mam świadomość różnicy pomiędzy „twardym parametrem” takim jak np. temperatura ciała, a opisem „parametrycznych uczuć”. Uważam jednak, że nawet przybliżona norma spełniła by nieocenioną rolę nie tylko w życiu jednostki, ale również dla kształtowania relacji międzyludzkich. Nie wspominając o zdrowiu, w którego utrzymaniu psychika odgrywa znaczącą rolę. Po lekturze książki Antonio Damasio, jestem jeszcze bardziej zmotywowany aby zająć się tym tematem. Na pewno będzie to widoczne na moim blogu.