27 lutego br. mój tato obchodzi dziewięćdziesiąte urodziny. Kiedy dziś pytam go, czy jest zadowolony ze swojego życia, w odpowiedzi słyszę, że słowo „zadowolenie” nie oddaje w pełni tego, co on czuje. Jak twierdzi, nigdy wcześniej nie pomyślałby nawet, że może znaleźć się w miejscu, w którym jest dziś, a które daje mu nie tylko poczucie spełnienia, ale i pełnej satysfakcji.
Tato dotarł do 90 urodzin w zaskakująco dobrej (jak na ten wiek) kondycji fizycznej. Nie narzeka na stan zdrowia. Mieszka w komfortowych warunkach, zgodnie ze swoimi potrzebami. Wraz z mamą ma do dyspozycji duże, trzypokojowe mieszkanie. Wypracował emeryturę na tyle wysoką, że dziś nie martwi się, czy wystarczy mu pieniędzy „do pierwszego”. Jak twierdzi, nie wyobraża sobie lepszej żony od tej, z którą jest w związku małżeńskim od 61 lat. W pełni zrealizowały się jego marzenie dotyczące wykształcenia synów. Warto podkreślić, że tato całe swoje życie zawodowe był tylko pracownikiem najemnym na stanowisku kierowcy.
Z racji mojej pasji, jaką jest zgłębianie tajemnic ludzkiego życia, trudno mi jest oprzeć się refleksji nad życiem mojego taty.
Co doprowadziło go do miejsca, w którym jest dziś, w którym ma poczucie życiowego spełnienia i satysfakcji, i to w pełni uzasadnionej zarówno osiągnięciami, jak i warunkami, w jakich żyje? Czy mój tato wygrał los na życiowej loterii, czy też zadziałały tu jakieś siły?
Odpowiedzi na te pytania można odnaleźć w jego biografii. Są w niej decyzje znacząco wpływające na jakość jego życia. Kiedy już je podjął, okazywało się, że były one najlepsze z możliwych. Jak sam tłumaczy, on ich nie wymyślał, tylko odkrywał w sobie. Te najważniejsze decyzje pojawiały się w formie wewnętrznego głosu.
Najważniejszą chyba decyzję, mającą największy wpływ na jego życie, podejmował mając 21 lat. Dziś, kiedy ją wspomina, mówi, że jej trafność możliwa była dzięki gorliwej modlitwie poprzedzającej tę decyzję. Potem dopiero pojawiła się myśl o tym, co ma zrobić.
Urodził się i mieszkał wraz ze swoimi rodzicami i czworgiem rodzeństwa w podwileńskiej wsi. W 1944 roku powołano go do polskiego wojska. Kiedy w 1945 roku zakończyła się wojna, tato znalazł się na terenach Polski, a jego rodzinne strony, w wyniku jałtańskich uzgodnień, zostały wchłonięte przez Związek Radziecki. W ten sposób został rozdzielony państwową granicą z rodzicami i rodzeństwem. W 1946 roku, kiedy wypuszczono go z wojska, stanął przed dylematem: wracać czy pozostać? Jedni namawiali go, aby pozostał w Polsce, uzasadniając to trudnym życiem, jakie czeka go pod rządami komunistów. Z kolei inni widzieli dla niego przyszłość przy rodzicach i rodzeństwie – z racji jego młodego wieku.
Kiedy dziś tato wspomina tamte chwile, mówi o swojej gorliwej modlitwie, która miała dać mu natchnienie do podjęcia najlepszej dla niego decyzji. Wybrał Polskę. Rodzice i rodzeństwo pozostali w ówczesnym Związku Radzieckim. Kiedy przyglądałem się życiu moich kuzynów w Wilnie, zawsze odczuwałem dużą wdzięczność wobec taty za jego decyzję. Jak twierdzi, tej najważniejszej w swoim życiu decyzji nie wymyślał, tylko nasłuchiwał podpowiedzi.
Po demobilizacji tułał się trochę po Polsce, aby w końcu osiąść w Olsztynie. Podjął pracę na kolei, gdzie zrobił prawo jazdy i jako zawodowy kierowca pracował do emerytury. Decyzję o małżeństwie z mamą podjął również oddając się, jak dziś wspomina, woli Boga.
Zastanawiający był dla mnie fakt, że tak wielu ludzi chodzi do kościoła, gorliwie się modli, a mimo to ich jakość życie daleka jest od tej jaką doświadcza mój tato. Sporo czasu poświęciłem na to, aby zgłębić to zagadnienie. Przeprowadziłem wiele rozmów z osobami wierzącymi. Oprócz Nowego Testamentu przestudiowałem Katechizm Kościoła Katolickiego. W wyniku dociekań nasunął mi się jeden wniosek: wiara mojego taty jest wiarą dojrzałą. Nie ma w niej lęku, a głównie bezwarunkowe zawierzenie się Sile Wyższej. To zawierzenie się skutkowało jego otwarciem na wewnętrzny głos, któremu całkowicie zaufał.
Steve Jobs w 2005 roku, przemawiając do absolwentów Stanford University, powiedział: „…miej odwagę iść za własnym sercem i intuicją. One w jakiś sposób wiedzą z góry, kim chcesz zostać naprawdę.” O tym nieomylnym głosie wewnętrznym od wieków mówi bardzo wielu ludzi.
Jak się okazuje, mój tato w swoich doświadczeniach nie jest odosobniony, co sposób podejmowania przez niego decyzji czyni jeszcze bardziej wiarygodnym. Zawsze będę pamiętał, kto pierwszy zainspirował mnie do tak szczególnego sposobu decydowania o swoim życiu. Dziś wyjątkowo ciepło myślę o moim tacie. Mam nadzieję, że jeszcze przez długie lata będzie inspirował nie tylko mnie, ale także moich synów oraz wnuczki.
Nie mam nic przeciwko temu, aby raz do roku obchodzić święto zakochanych. Kalendarz pełen jest różnych, szczególnych dni, w których każdy, poza swoimi imieninami i urodzinami, znajdzie swoje święto. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby również zakochani w sposób wyjątkowy obchodzili jeden dzień w roku. Jednak poważnym błędem jest traktowanie Walentynek również jako święta miłości. Zakochanie nie ma nic wspólnego z prawdziwą miłością, co nie oznacza oczywiście, że nie mogą występować razem.
Od wielu lat mam okazję obserwowania tego, co dzieje się w związkach, jak również poznawania różnych historii małżeńskich/partnerskich. Gdy pracowałem w biurze matrymonialnym, przeprowadziłem setki wywiadów z osobami „po przejściach”, które poszukiwały życiowego partnera. Dziś jestem konsultantem biura zapoznawczego Duetcentrum, a także prowadzę terapię par. Moje obserwacje w pełni potwierdzają fakt, że dla wielu osób to szczególne uniesienie, jakie pojawia się w stanie zakochania, jest jedynym, jakie znają. To ono jest dla nich podstawą trwałości i szczęścia związku. Taki poziom świadomości jest jedną z głównych przyczyn rozpadu związków.
Prawda o zakochaniu
Uczucia, myśli, doznania, jakie pojawiają się w stanie zakochania są wyjątkowe i nie mają sobie równych. To dlatego pisarze i poeci od wieków czynią z tego stanu, który często nazywany jest „miłością romantyczną”, główną treść swojej twórczości. Współcześnie naukowcy, wykorzystując zdobycze techniki, prześledzili zmiany, jakie zachodzą w mózgu zakochanego człowieka. Badania te prowadziła m.in. Helen Fisher – uznana w świecie antropolog, profesor Rutgers University.
W swojej książce pt. „Dlaczego kochamy” napisała: „wyniki badań zmieniły mój pogląd na samą istotę miłości romantycznej. Zaczęłam postrzegać tę namiętność jako podstawowy ludzki popęd. Podobnie jak łaknienie i pragnienie oraz instynkt macierzyński, jest ona potrzebą fizjologiczną, instynktem nakazującym nam zabieganie o względy konkretnej partnerki czy partnera.”
W innym miejscu stwierdza, że „miłość romantyczna jest wytworem połączeń nerwowych w mózgu, które rozwinęły się po to, by kierować łączeniem się w pary i rozmnażaniem, […] by motywować naszych przodków do kochania partnera, czy partnerki przez czas wystarczający do wspólnego wychowania potomstwa.”
Różne badania różnie oceniają czas trwania miłości romantycznej. Według jednych trwa ona od roku do półtora, a według niektórych – nawet trzy lata.
Bez wątpienia dla wielu osób jest to bolesna prawda, szczególnie dla tych, które nie mają świadomości istnienia prawdziwej miłości i nie znają jej smaku. Osoby te pozostają jedynie pod wpływem swojego popędu do przeżywania miłości romantycznej. Popędu, który wyzwala dyskomfort, niekiedy graniczący z bólem, kiedy nie może być zaspokojony.
Miłość
Miłość jest predyspozycją do charakterystycznych reakcji, myśli, uczuć i motywacji. Każdy człowiek posiada tę predyspozycję, przy czym jedni mają ją uaktywnioną bardziej, inni mniej, a niestety, są również tacy, u których w ogóle nie jest ona aktywna. Poznanie „smaku” miłości możliwe jest jedynie przez doświadczanie jej, podobnie jak wiatr można poznać tylko przez doświadczanie jego skutków.
Uczucia miłości
Przejawem miłości są m.in. takie uczucia jak szczęście, radość życia, satysfakcja oraz wiara w swój potencjał. Jest ona również źródłem szczególnie ważnego w życiu uczucia – pokory.
Myśli miłości
Myśli opanowane przez miłość są spokojne i koncentrują się głównie na tym, co dzieje się w chwili obecnej.
Motywacja miłości
Miłość motywuje do życiowej aktywności oraz do samodoskonalenia i samorozwoju. Przy czym aktywność pojawia się w sposób wyjątkowy w obszarach zgodnych z predyspozycjami i talentami człowieka.
Reakcje miłości
Charakterystyczne reakcje miłości na otaczającą człowieka rzeczywistość to ciekawość i otwartość na doświadczenia. Szczególne wrażenie na człowieku opanowanym miłością robi przyroda, w której dostrzega on wyjątkowe piękno i harmonię. Kiedy pojawiają się kłopoty i problemy, miłość uruchamia wszystkie zasoby człowieka (posiadaną wiedzę, doświadczenia, umiejętności, intuicję) oraz głęboką wiarę w rozwiązanie napotkanych trudności, które traktowane są jak cenne lekcje życia.
Człowiek opanowany miłością przyjmuje bardzo charakterystyczną postawę wobec innych. Jest w niej empatia, czyli współodczuwanie, a jednocześnie autonomia – niezależność psychiczna. Im więcej w człowieku jest miłości, tym większą odczuwa autonomię, a co za tym idzie, mniejsze są jego potrzeby psychiczne, takie jak m.in. potrzeba akceptacji, uznania czy zrozumienia ze strony innych.
Ponadto:
– w relacjach z potrzebującymi miłość przejawia się zainteresowaniem sytuacją, w jakiej się znaleźli oraz działaniami na rzecz ich wsparcia, w formie i zakresie możliwym do zrealizowania,
– w reakcji na złość i agresję miłość wyzwala postawę asertywną (stawianie granic, spokojne artykułowanie swojego stanowiska, swoich potrzeb, z jednoczesnym poszanowaniem agresora jako człowieka),
– w relacjach z bliskimi, poza troską, zrozumieniem, akceptacją i uznaniem, miłość wyzwala silną potrzebę wspierania ich w odkrywaniu ich własnej miłości.
Kiedy predyspozycje miłości nie są aktywne, doznania, jakie wyzwala stan zakochania, stają się podstawowym kryterium oceny związku. Wówczas, kiedy tylko miłość romantyczna wygaśnie (co przecież leży w jej naturze) najczęściej u partnerów pojawia się refleksja: „to nie ten/nie ta”. Z kolei, kiedy predyspozycje miłości są aktywne, miejsce doznań, jakie wyzwala stan zakochania, zajmuje bezwarunkowa troska, zrozumienie, akceptacja i uznanie, a relacje między partnerami przyjmują formę „płomiennej przyjaźni”.
Już chyba najwyższy czas, aby miłość była miłością, a stan zakochania stanem zakochania. Brak tego odróżnienia sprawia, że cały czas będziemy kierowani interesem ewolucji, której głównym celem jest zachowanie gatunku, a nie odczuwanie szczęścia.
Dziś, gdy możemy korzystać z wiedzy powstałej przez tysiąclecia, możliwe jest podejmowanie skutecznych działań na rzecz uaktywniania naszych predyspozycji miłości. Można to robić samemu zdobywając wcześniej odpowiednią wiedzę. Jednak najłatwiej uaktywniać własne predyspozycje miłości, korzystając ze wsparcia tych, którzy mają w tym zakresie odpowiednio duże doświadczenie.