Gdybym miał odpowiedzieć na pytanie, jaki był ten 2014 rok, ale tak jednym zdaniem, to nie wahałbym się z odpowiedzią: był wyjątkowy i ważny.
Jego wyjątkowość wynika nie tylko z faktu, że właśnie w tym roku minęła kolejna dekada mojego życia, chociaż być może to z tego tytułu mam poczucie, że zakończył się jakiś etap na drodze moich przemian i wszedłem w kolejny. To z perspektywy tego roku, w sposób wyjątkowo przejrzysty i jednoznaczny widzę, że wszystko, co miało miejsce w moim życiu, składało się na efekt tego, co dał mi ten rok. A był on przepełniony głównie poczuciem satysfakcji, spełnienia i życiowej radości.
Przypomina mi to stan, kiedy po długim i męczącym wspinaniu się w górach dochodziłem do miejsca, z którego widać było piękną perspektywę. Wówczas pojawiała się myśl: „warto było”, a wraz z nią uczucie satysfakcji i radości.
2014 rok w sposób wyjątkowy pokazał mi sens wszystkiego tego, co wydarzyło się przed nim. Od dawna wiedziałem, bez cienia wątpliwości, że to, co nas spotyka, zawsze służy budowaniu naszej dojrzałości. Wszystko, nawet ból i cierpienie, jest cenną lekcją życia.
I to wyjątkowo mocno dotarło do mnie w tym roku. Uświadomiłem sobie, jak ważną naukę otrzymałem od życia. To, co wiele lat temu było dla mnie traumą, dziś widzę jako wręcz bezcenną lekcję. Zarówno perspektywa kryzysu finansowego, jaka pojawiła się u mnie w 2002 roku, jak i odrzucenie mnie przez bliską osobę, choroba nowotworowa w 2005 roku czy śmierć przyjaciela, były bardzo bolesnymi, ale ważnymi z perspektywy mojego rozwoju wydarzeniami.
W ostatnim dniu kończącego się 2014 roku mogę powiedzieć, że byłem w różnych miejscach życia i było mi dane poznać jego różne odcienie.
Od 1990 roku zacząłem studiować tajniki ludzkiej psychiki. Setki przeczytanych książek, a także studia podyplomowe, kursy i szkolenia, dostarczały mi ogromnej wiedzy, która dziś – w połączeniu z doświadczeniem – układa się w spójną całość.
W mijającym roku bardzo wyraźnie dostrzegłem, a precyzyjniej rzecz ujmując – uświadomiłem sobie, na czym polega sens życia, o co w nim chodzi. Mając jednocześnie dużo pokory wiem, że to jeszcze nie koniec tego procesu budowania mojej świadomości. Mam jednak jakieś dziwnie silne poczucie, że jestem na właściwej drodze.
2014 rok jest dla mnie bardzo ważny nie tylko z punktu widzenia mojego osobistego rozwoju, ale również z perspektywy pracy z moimi coachingowymi klientami. Zdobyta wiedza, jak również doświadczenie, jednoznacznie pokazały mi drogę życiową, jaką powinien wybrać każdy człowiek. Jest to droga, której efektem jest pogłębiające się szczęście. Przy czym pod tym pojęciem rozumiem nie tylko charakterystyczny stan umysłu z wyróżniającym się uczuciem radości. Kto wejdzie na drogę szczęścia, potrafi budować satysfakcjonujące go relacje, wzrasta w nim zaradność życiowa oraz skuteczność działania, w tym także wobec problemów i kryzysów. Dziś wiem, że każdy człowiek ma niezbędne zasoby do kroczenia tą drogą. Co prawda dotarcie do nich może być mniej lub bardziej utrudnione, a u różnych ludzi droga ta może przyjąć różnorodną formę, ale zawsze pojawia się wówczas to samo przekonanie: jestem tu, gdzie powinienem być i robię to, co powinienem robić.
Jutro zacznie się 2015 rok, w którym minie 10 lat od ważnych dla mnie wydarzeń. W 2005 roku zakończyłem walkę z rakiem i przeprowadziłem się w miejsce „odosobnienia” – na wieś.
W roku 2015 zamierzam dalej kroczyć obraną drogą. Będzie mi o tyle łatwiej, że dziś nie mam cienia wątpliwości co do jej słuszności. Już jej nie poszukuję, a głównie realizuję to, co z niej wynika. Nie ma już powrotu do starych schematów myślowych, w których dominował lęk i brak wiary w siebie, chociaż wiem, że pozostaną one we mnie na zawsze. Wierzę, że wspiera mnie siła, którą nazywam Bogiem. Efekt jego działania dostrzegam w otaczającym mnie świecie, jak również w sobie.
W 2015 roku, zaświadczając efektami swojego życia, wykorzystując zdobytą wiedzę i doświadczenia zamierzam dalej pomagać tym, którzy poszukują własnej drogi szczęścia, jak również tym, którzy już ją odnaleźli, a potrzebują jedynie wsparcia w jej realizacji.
Nieustannie spotykam ludzi, którzy robią takie wrażenie, jak gdyby znaleźli się w narożniku. Gdy „atakowani” są przez problem, usiłują wymyślić rozwiązanie, a nawet otwierają się na rady innych osób, ale cały czas tkwią w tym samym miejscu. Kolejne próby wymyślenia rozwiązania trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźli, nie przynoszą żadnych rezultatów, jedynie zwiększają frustrację i poczucie beznadziejności. Ludzie ci przypominają boksera, który został zepchnięty do narożnika ringu i jedyne, co mu pozostało, to obrona przed kolejnymi ciosami.
Albert Einstein w wyniku swoich badań doszedł do wniosku, że człowiek nigdy nie rozwiąże swoich problemów, jeżeli pozostanie na tym samym poziomie myślenia, na jakim był, kiedy one powstały.
Co to oznacza ?
Każde myślenie ma miejsce na określonym poziomie świadomości. To od niego zależy, do jakich informacji mamy dostęp. Niski poziom świadomości zawęża, a wysoki poszerza dostęp do informacji oraz do rozumienia rzeczy i zjawisk.
Nasze postrzeganie otaczającej nas rzeczywistości, w dużej mierze zakłócone jest naszymi przekonaniami ukształtowanymi przez rodziców i wychowawców. Budowanie świadomości jest procesem obiektywizowania i poszerzania pola widzenia rzeczywistości. Dzięki temu „widzimy” więcej, a to, co jest nam znane, zaczynamy postrzegać bez filtrów stworzonych przez nasze przekonania.
Zmiana świadomości zmienia myślenie, co Einstein nazywa „zmianą poziomu myślenia”. Kiedy myślimy, to wykorzystujemy tylko informacje z danego poziomu świadomości. Jeżeli na tym poziomie powstają problemy, to nie ma szans, aby je rozwiązać, gdyż pozostajemy cały czas w tym samym miejscu. W efekcie kolejne “wymyślanie” praktycznie nie posuwa nas do przodu, nic nie zmienia. Dokonujemy kolejnej analizy, cały czas korzystając z tej samej „bazy danych”. I to właśnie wprowadza nas w „kanał” myślowy. Dopiero zmiana perspektywy, większe zrozumienie, inaczej: zmiana świadomości – dostarcza dodatkowych „danych” do wypracowania lepszych decyzji i wyborów.
Na niższych poziomach świadomość jest głównie pod wpływem lęków i potrzeb wykreowanych przez ego. Zaspokojenie tych potrzeb ma obniżyć poziom lęku i dać poczucie bezpieczeństwa. Na wyższych poziomach wyzwalamy się spod wpływu ego, uaktywniając tkwiące w nas zasoby radości życia – szczęścia. Wchodzenie na coraz wyższe poziomy świadomości określa się mianem drogi duchowej.
Charakterystyczną cechą wyższych poziomów świadomości jest to, że odczuwamy coraz więcej szczęścia, ale tego autonomicznego – niezależnego od świata zewnętrznego. Coraz mniej oczekujemy od innych. Jednocześnie stajemy się asertywni w reakcji na złość i agresję. Pojawiające się problemy stają się dla nas coraz mniej obciążające. Podwyższanie świadomości sprawia, że zmieniamy “poziom myślenia”, o którym mówił Einstein.
Poważnym utrudnieniem w zmianie świadomości jest szczęście, jakie oferuje nam ego. Jego smak jest bardzo pociągający. Kiedy zdobędziemy władzę, pieniądze czy miłość innych, pojawia się uczucie, które interpretujemy jako szczęście. Wówczas jednocześnie pojawia się pragnienie: jeszcze więcej, jeszcze więcej…. To m.in. z tego powodu pojawia się silny opór przed podwyższaniem naszej świadomości. Gdy odczuwamy szczęście będące „produktem” ego, przywiązujemy się do niego i traktujemy je jako to jedyne, dla nas najlepsze. W wyniku działania nieświadomych mechanizmów psychologicznych robimy wszystko, aby kierować uwagę tylko na to szczęście. Intelekt zostaje zaprzęgnięty do tego, aby wyprodukować kolejne argumenty uzasadniające potrzebę pozostania w tym miejscu i w ten sposób wpadamy w pułapkę własnej inteligencji. Życie daje nam aż nadto przykładów potwierdzających to zjawisko.
Co robić, aby wzrastała nasza świadomość? Abyśmy najpierw poznali, a potem pogłębiali szczęście? Oczywiście mam na myśli to prawdziwe szczęście.
Przede wszystkim musimy oduczyć się wymyślania swojego życia. Myślenie, wsparte inteligencją, wzmacnia nasze ego, a powinno być zastąpione odczuwaniem. Umownie zakłada się, że odczuwanie pochodzi z serca i przejawia się przeczuciem dającym informacje, rozwiązania, decyzje i wybory. W wyniku odczuwania rodzi się myśl dla nas najlepsza, optymalizująca nasze działania. Ta duża trafność odczuwania, przekładająca się na naszą skuteczność wynika z tego, iż w tym procesie korzystamy z nieograniczonych zasobów wiedzy. To w jej wyniku Archimedes doznał efektu „eureka”, a uczeni zdobywali i zdobywają nagrodę Nobla za swoje wyjątkowe osiągnięcia.
Najlepszym dla nas rozwiązaniem jest nie myślenie, a „słuchanie” naszych odczuć. Jednak cały czas powinniśmy mieć na uwadze, że jest siła wyższa od naszego ego, która zarządza Prawdą i Miłością. Ta siła jest w nas i wokół nas. Szczególnie mocno jest ona widoczna w przyrodzie, która jest całkowicie zarządzana przez tę siłę. Panuje tam harmonia i spójność. Głębokie przekonanie do tej myśli detronizuje nasze ego, odbierając mu władzę nad nami.
Wzrost jakości życia, wzrost poczucia szczęścia, to inaczej „odklejanie się” od ego i poddanie się tej sile. Można ją nazwać Bogiem lub inaczej, jak kto woli. Ważne jest, aby w nią uwierzyć, i otworzyć się na jej podszepty. Ważne jest, aby uznać jej priorytet w naszym życiu.
Nie ma nierozwiązywalnych problemów. To nasz niski poziom świadomości czyni je problemami nie do rozwiązania. Kiedy tylko zmieniamy naszą świadomość albo, jak to określił Einstein, zmieniamy poziom myślenia, pojawiają się informacje, które rozwiązują problem, albo wręcz przychodzi najlepsze dla nas gotowe rozwiązanie.