Poszukuję osób, które rozumieją przyjaźń podobnie jak ja, i które chciałyby się ze mną zaprzyjaźnić. Moja determinacja nie wynika z faktu, że brakuje mi bliskości innych, ale przede wszystkim z potrzeby rozwijania relacji opartych na wartościach bardzo mi bliskich. Doświadczenie pokazuje jak różnie można rozumieć pojęcia, które w powszechnej opinii są znane i jednoznaczne. Widziałem jak często nieuświadomiona różnorodność przekonań tworzy wiele nieporozumień, a nawet konfliktów. Stąd uznaję za niezbędne, a wręcz konieczne, skierowanie do osób zainteresowanych przyjaźnią ze mną opisu, czym dla mnie jest przyjaźń.
Przyjaźń rozumiem jako szczególną formę relacji. Dominuje w niej przede wszystkim wzajemny szacunek, bezwarunkowa akceptacja, życzliwość i empatia, które są jednocześnie podstawowymi wartościami jakimi kierują się przyjaciele. Przyjaźń nie stawia granic w zakresie wieku, płci, koloru skóry, wyznawanej religii, preferencji seksualnych, czy przekonań politycznych. Przyjaźń to relacje stanowiące źródło wsparcia poprzez wyjątkowo wysoki poziom bezpieczeństwa relacyjnego, oraz wysoki poziom empatii, a jednocześnie miejsce sprzyjające samodoskonaleniu.
Relacje przyjacielskie są w pełni partnerskie, gdzie poszanowanie równości przez przyjaciół manifestowane jest zarówno w inicjowaniu kontaktów jak i w czasie spotkań.
Kontaktuję się z przyjacielem zawsze wtedy, kiedy mam na to ochotę. Nie pytam siebie „czyja teraz kolej, kto powinien wyjść z inicjatywą rozmowy, czy spotkania”. Brak odpowiedzi na moją inicjatywę kontaktu (np. nie odebrany telefon) nie traktuję jako akt odrzucenia, a jedynie jako obiektywną, chwilową trudność w nawiązaniu rozmowy. Kiedy jednak przez dłuższy czas nie otrzymuję odpowiedzi na moje próby kontaktu, wykorzystując wszystkie dostępne mi kanały komunikacji, poszukuję informacji o moim przyjacielu.
Również w czasie spotkań, lub rozmów prowadzonych przez telefon lub internet, zachowuję zasadę równości. Dbam o to, aby wspólnie spędzony czas w połowie poświęcony był mojemu przyjacielowi. Wyjątek stanowią sytuacje, kiedy ja bądź mój przyjaciel jesteśmy pod wpływem wydarzeń w życiu osobistym lub zawodowym, wyzwalających szczególnie silne emocje (pozytywne lub negatywne). Wówczas wspólnie spędzony czas poświęcony jest głównie temu wydarzeniu.
Przyjaźń wolna jest od rywalizacji, zazdrości, dominacji, presji i sztuczności.
Przyjaźń zakłada, że nie każdy posiada wysoki poziom cech leżących u jej fundamentów, ale to właśnie dzięki niej każdy może je rozwijać deklarując swoją gotowość do zmian. Cechy te mają szczególną wartość nie tylko dla samej przyjaźni. Ich wysoki poziom przekłada się również na wzrost jakości i skuteczności życia osoby, która je rozwija, o czym jednoznacznie mówi psychologia. Stąd można powiedzieć, że przyjaźń ma bardzo pozytywny wpływ nie tylko na relacje, ale również na życiową postawę przyjaciół.
Poszukuję osób, które tak właśnie rozumieją przyjaźń, i które chciałby się ze mną zaprzyjaźnić.
Ostatnio moją uwagę zwróciły sentencje jakie coraz częściej pojawiają się facebooku. Robią wrażenie poprzez zawartą w nich mądrość. W jakiś dziwny sposób otwierają świadomość na sfery, zagadnienia, które na co dzień nie dostrzegamy, a które intuicyjnie wyczuwamy, że są ważne. Dotykają niezmiernie istotnych, jeżeli nie najważniejszych sfer naszego życia, pokazując nie tylko to, co jest ważne, ale i pokazując, w którą stronę powinniśmy zwrócić naszą uwagę, aby być człowiekiem spełnionym i szczęśliwym. Najczęściej jednak pozostają tylko w sferze marzeń, wzbudzając jednocześnie uczucie tęsknoty.
Gdzie tkwi problem ? Dlaczego nie potrafimy skorzystać z mądrości innych ? Filozof Leszek Kołakowski stwierdził, że „gdy filozof dojdzie do końca drogi, do mądrości, dowiaduje się rzeczy, jakie ludzie prości i mądrzy wiedzieli od zawsze.”
Człowiek doskonale potrafi korzystać z wiedzy innych uzupełniając ją o swoje doświadczenia. Od chwili kiedy Bell opatentował swój telefon minęło 137 lat. Dziś mam w kieszeni telefon bezprzewodowy, dzięki któremu mogę połączyć się z każdym, na całym świecie. 110 lat temu bracia Wright wykonali lot pierwszym samolotem. Dziś świat połączony jest stałymi liniami, a dystans 6 tysięcy km do Toronto, gdzie latam do brata, pokonuję szybciej niż jadąc w Polsce samochodem 600 km. Od chwili kiedy internet został przekazany do powszechnego użytku, minęła nie całe 30 lat (wcześniej w USA wykorzystywany był tylko do celów militarnych). Dziś trafił „pod strzechy” rewolucjonizując komunikację międzyludzką.
Wspaniałe osiągnięcia napawające dumą. Kiedy dziś kupujemy najnowszej generacji komputer, jutro może się okazać, że są już od niego lepsze. Można odnieść wrażenie, że umysł ludzki nie zna granic w zakresie rozwoju techniki, a jednocześnie jest zupełnie bezradny w takich sferach jak opanowanie destrukcyjnych emocji, podnoszenie wiary w siebie, budowanie relacji opartych na wzajemnej życzliwości. Współczesna psychologia jednoznacznie opisuje osobowość, której efektem jest nie tylko zdrowie psychiczne, ale również skuteczność życiowa, wysokie umiejętności interpersonalne, a jednocześnie według Światowej Organizacji Zdrowia w latach trzydziestych bieżącego wieku depresja będzie największym problemem zdrowotnym człowieka.
Okazuje się, że czym innym jest korzystanie z wiedzy innych dotyczących sfery techniki, która da się sumować, a czym innym zmiana naszych postaw i zachowań. Akurat ta sfera jest poza zasięgiem naszego intelektu, chociaż niektórzy usiłują ją opanować wykorzystując własne IQ.
Fiodor Dostojewski powiedział, że „By rozumnie postępować, sam rozum nie wystarczy.”, a Heraklit z Efezu stwierdził, że „Nie wystarczy dużo wiedzieć, żeby być mądrym”. Jeżeli chcemy korzystać z mądrości innych, tej którą dziś tylko intuicyjnie wyczuwamy, że jest dla nas ważna, powinniśmy zrezygnować z myślenia, z gloryfikacji naszego IQ, na rzecz budowania świadomości. To dwa zupełnie różne procesy. Pierwszy mamy już bardzo dobrze opanowany, teraz już czas, aby skoncentrować się na tym drugim, a wtedy sentencje, mądrości innych staną się również treścią naszego życia, a nie tylko treścią czytaną.
Zawsze byłem pod wrażeniem ludzi, którzy prowadząc dyskusje, z taką swobodą i pewnością siebie potrafili uzasadnić swoje racje. Czasami odnosiłem wrażenie, że kiedy wchodzili na grunt sporu o racje, to czuli się jak ryba w wodzie. Kilka dni temu byłem świadkiem spotkania, podczas którego jeden z uczestników prezentował właśnie taką wyjątkową umiejętność. W jego twarzy było wyraźnie widać pewność siebie i taki niewerbalny przekaz „ ja tu rządzę”. Jego interlokutor wykonywał najróżniejszą słowną ekwilibrystykę, ale to tylko podkreślało słabość jego argumentów.
Bardzo dobrze znam to uczucie, kiedy nawet mając głębokie przekonanie, co do swoich racji, poparte dowodami, stając naprzeciw takim ludziom, nie miałem szans na uzyskanie poparcia dla swojego punktu widzenia. Początkowo zanim przystępowałem do rozmów zgłębiałem swoją wiedzę, aby mieć więcej argumentów, ale i to na nic się zdało. Wyraźnie mój intelekt odstawał od intelektu mojego interlokutora, gdyż mimo „twardych danych”, nie potrafił skonstruować odpowiedniego kontrargumentu. Czułem się z tym źle, a moje poczucie własnej wartości ulegało poważnemu zachwianiu. Potrzebowałem trochę czasu, aby zrozumieć ten mechanizm.
Z pomocą przyszły mi doświadczenia tych, którzy przede mną „dotknęli’ to zjawisko. Pamiętam jakie wrażenie zrobiło na mnie stwierdzenie uznanego w świecie człowieka zajmującego się myśleniem Edwarda DeBono, który stwierdził, że człowiek wysoce inteligentny przyjmuje jakiś pogląd tylko dlatego, że potrafi go obronić. Zgłębianie tego mechanizmu ukazało mi kryteria, jakie powszechnie stosujemy w ocenie swoich racji. Jeżeli tylko potrafimy skonstruować odpowiednie argumenty i do tego pojawi się silne uczucie pewności siebie, to rzeczywiście trudno nie uwierzyć we własny punkt widzenia. Wielokrotnie widziałem ludzi, którzy byli skłonni jeszcze raz przemyśleć swoje racje, ale cały czas wychodziło im to samo. Widziałem jak pod wpływem kontrargumentów usiłowali przemyśleć jeszcze raz swoje decyzje biznesowe. Widziałem osoby, które w wyniku informacji uzyskanych od innych, poddawali powtórnej ocenie swoje wybory życiowego partnera. A jednak wychodził im cały czas ten sam wynik myślenia. Dopiero czas był w stanie wykazać im, jak bardzo się mylili.
To niekorzystne, a nawet czasami niebezpieczne zjawisko wynika z faktu, iż w ogóle nie bierzemy pod uwagę, że możemy mieć zakłóconą strategię myślową. Klasycznym przykładem obrazującym to zjawisko jest sposób myślenia człowieka z zaniżonym poczuciem własnej wartości, który nie wierzy w swój potencjał. Jego intelekt będzie pracował na rzecz wykazania, że sobie nie poradzi, że propozycja awansu, którą właśnie otrzymał nie jest dla niego. Miałem okazję obserwowani człowieka, który mimo takich przekonań został awansowany. W sowich działaniach robił wszystko, aby udowodnić sobie i innym, że na to nie zasługuje. Z kolei myślenie kogoś z zawyżoną, nieadekwatną samooceną będzie pełne argumentów „za”. W świadomości takiego człowieka pojawiają się nie tylko przekonywujące argumenty, ale i silne uczucie potwierdzające jego przekonania. Życie niesie pełno przykładów obu tych scenariuszy, których efektem jest wiele ludzkich tragedii.
Jak twierdzi Dawid Hawkins „Intelekt, w przeciwieństwie do swoich złudzeń o wielkości, nie posiada zdolności, aby rozpoznać nieprawdę” (D. R. Hawkins „Siła czy moc”). Myślę, że najwyższy czas, aby zdjąć go z piedestału i podjąć wysiłek rozpoznawania własnej strategii myślowej. A jest to możliwe. Poprzez budowanie świadomości samego siebie, można nie tylko zidentyfikować własną strategię, ale również modyfikować ją. O znaczeniu samoświadomości dla życia człowieka mówił już Sokrates. Moim zdaniem trudno ją przecenić.