Model charakteru człowieka spełnionego i szczęśliwego

Od wielu lat męczy mnie myśl, dlaczego w przestrzeni publicznej nie istnieje opis modelu dobrego człowieka. Biblia oraz Katechizm Kościoła Katolickiego mówią o nim, ale z różnych przyczyn  (charakterystyka tych przyczyn wykracza poza ten artykuł) w świadomości społecznej jego opis  praktycznie nie funkcjonuje.  Medycyna dość dokładnie przedstawia model zdrowia, do którego odnoszą się lekarze interpretując wyniki badań. Widzą to, co jest, porównują do tego, co być powinno i wydają diagnozę. Każdy z nas po badaniu krwi otrzymuje informację o tym, czy jej parametry mieszczą się w normie, a jeżeli nie, to dowiaduje się, jak bardzo od niej odstają. Mamy przynajmniej pobieżną wiedzę o modelu zdrowia człowieka (np. temperatura, ciśnienie krwi). Niestety, w przypadku naszych zachowań i postaw, w świadomości społecznej  punkt odniesienia praktycznie nie istnieje.  Jedynie skrajne zachowania reguluje prawo.

Mówiąc o modelu dobrego człowieka mam na myśli taką postawę, która nie tylko przejawia się pozytywnym nastawieniem do innych, ale również skutkuje wysoką jakością życia w każdej dziedzinie. Efektem tego modelu jest m.in. poczucie radości i sensu życia, zdolność do budowania satysfakcjonujących relacji z innymi, ogólne powodzenie w życiu, a także umiejętność pokonywania trudności.

Psychologowie stworzyli  klasyfikację zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania, która opisana jest w  V rozdziale  ICD-10 „Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji  Chorób i Problemów Zdrowotnych”. Rozumiem, że trudno rozpowszechniać zawartą tam wiedzę ale, kiedy czyta się opisy zaburzeń psychicznych, bez trudu dochodzi się do wniosku, że można je zaobserwować nie tylko wokół siebie, ale i na scenie politycznej. Informacja o problemach zdrowotnych, z natury rzeczy, niełatwo adaptuje się w świadomości człowieka. Posiadamy cały zestaw mechanizmów, które chronią naszą świadomość przed taką wiedzą. Zdecydowanie łatwiej jest promować wiedzę o zdrowiu, chociaż w przypadku ludzkiej psychiki bardziej właściwym byłoby mówienie o jej rozwoju. Każdy człowiek posiada niezbędne zasoby do tego, żeby doskonalić swoją postawę tak, aby zmierzała  do modelu dobrego człowieka. O tej drodze od wieków mówią filozofowie oraz religie – w tym religia chrześcijańska.

Zgłębiając od wielu lat wiedzę na temat modelowych cech dobrego człowieka, czytałem  opracowania wielu psychologów, jak również Biblię i Katechizm Kościoła Katolickiego. Moją szczególną uwagę zwrócił opis  amerykańskiego psychologa  Martina E. P. Seligmana, jaki znalazłem w jego książce „Prawdziwe szczęście”.

W poszukiwaniu cech tworzących model dobrego charakteru Seligman wraz  z innymi naukowcami przeczytał m.in. dzieła Arystotelesa i Platona, św. Tomasza z Akwinu i św. Augustyna, Stary Testament i Talmud , Konfucjusza, Buddę, Lao-Cy, Koran i Benjamina Franklina. Jak pisze w swojej książce: „Ku naszemu zdziwieniu stwierdziliśmy, że w prawie każdej z tych tradycji filozoficznych i religijnych, na przestrzeni trzech tysięcy lat i na całej kuli ziemskiej uznawano za cnoty sześć cech:

  • mądrość i wiedzę,
  • odwagę,
  • miłość i człowieczeństwo,
  • sprawiedliwość,
  • wstrzemięźliwość,
  • duchowość i transcendencję.  

Według Seligmana do tych cnót prowadzą różne drogi, nazywane przez niego zaletami.  Ich  rozwój leży w zakresie możliwości każdego człowieka. Każdy z nas może doskonalić przynajmniej część zalet budujących poszczególne cechy.

Zalety „mądrości i wiedzy” to: interesowanie się światem, chęć do nauki, brak uprzedzeń, otwartość, pomysłowość, inteligencja społeczna i personalna, brak uprzedzeń i dystans emocjonalny.

Zalety „odwagi” to: męstwo i dzielność, wytrwałość, pracowitość, sumienność, prawość, szczerość, uczciwość.

Zalety „humanitarności i miłości” to: uprzejmość, dobroć, wielkoduszność, dawanie i przyjmowanie miłości.

Zalety „sprawiedliwości” to: postawa obywatelska, obowiązkowość, praca zespołowa, lojalność, uczciwe i równe traktowanie innych, zdolności przywódcze.

Zalety „wstrzemięźliwości” to: samokontrola, rozwaga, dyskrecja, ostrożność, skromność i pokora.

Zalety „transcendecji i duchowości” to: poczucie piękna i doskonałości, wdzięczność, nadzieja, optymizm, duchowość, poczucie sensu życia, wybaczanie, poczucie humoru, zapał, pasje.

Jak pisze Seligman „Przez transcendencję rozumiem zalety emocjonalne, które pozwalają ci wyjść poza siebie i nawiązać łączność z czymś większym i trwalszym: z innymi ludźmi, przyszłością, ewolucją, Bogiem czy wszechświatem.”Porównałem ten model (cnót i budujących je zalet) z tym, o czym mówi Mihaly Csikszentmihalyi opisujący warunki, jakie powinien spełniać człowiek, kiedy chce doświadczać życia w optymalny sposób. Ten amerykański psycholog przez wiele lat badał zjawisko, które nazwał  stanem „flow”.  W swojej książce „Przepływ” opisał niezbędne cechy, które sprawiają, że człowiek podejmuje optymalne decyzje, robi to, co powinien robić i jest tam, gdzie powinien być.   Mihaly Csikszentmihalyi mówi praktycznie o tym, co w swoim opisie modelowego charakteru zawarł Seligman.

Kilka lat temu wpadła mi w ręce książka „Uzdrawiająca osobowość”. Był to czas, kiedy walczyłem z moją chorobą nowotworową.  Autor tej książki Howard S. Friedman analizował cechy osób chorych, u których proces leczenia przebiegał wyjątkowo szybko,  w porównaniu z innymi. Opis cech przedstawiony przez Friedmana również pokrywał się z tym, o czym mówi Seligman.

Kiedy czytam psychologów odnoszących się do zdrowia psychicznego czy do dojrzałej osobowości, wszyscy mówią o tym samym.

Wgłębiając się w cechy niezbędne do budowania najlepszych relacji małżeńskich/partnerskich,  najlepszego klimatu w miejscu pracy, najlepszych relacji społecznych czy politycznych, okazuje się, że praktycznie cały czas mówi się o tym samym modelu.

Jak z tego wynika, istnieje model cech niezbędnych do tego, aby być dobrym i spełnionym człowiekiem. Wynika z tego również, że jest  on znany od wieków, a jak twierdzą  uznani psychologowie, cechy te możemy rozwijać. W sposób naturalny pojawia się pytanie, dlaczego nie zakorzeniły się one w świadomości społecznej.  Moim zdaniem jest jedna, podstawowa przyczyna: powszechny brak wiary w możliwość doskonalenia charakteru człowieka. Poszukujemy raczej sposobów na przetrwanie. Koncentrujemy się na zdobywaniu kolejnych gadżetów, które pozwalają nam ograniczyć dyskomfort, jaki wpisany jest w scenariusz życia każdego człowieka. Kierują nami głównie pierwotne mechanizmy, dokładnie te same, które zawiadują życiem zwierząt: ucieczka od bólu i poszukiwanie przyjemności.  Nie wykorzystujemy  możliwości, jakie zostały nam dane przez Boga (albo przez naturę – jak kto woli). Ten brak wiary w  nasze predyspozycje dotyka zarówno tych, którzy odpowiedzialni są za edukację, jak i tych zajmujących się szeroko pojętą publicystyką. Trudno  bowiem mówić i promować coś, w co się nie wierzy.

Nie sposób przecenić efektu, jaki dałby znany powszechnie model pożądanych cech człowieka.

  • W małżeństwie

Jedną z podstawowych przyczyn konfliktów małżeńskich są wzajemne zarzuty o niewłaściwe zachowanie i postawę.  Najczęściej każdy z partnerów ma jakąś wizję, jak powinien zachować się partner/partnerka. Często też daje się usłyszeć: chcesz mnie sobie podporządkować. Model dałby możliwość odniesienia się do tego, co obrazuje dojrzałość obojga partnerów i co w konsekwencji buduje satysfakcjonujące relacje dla obu stron.

  • W pracy

Standardy zachowań i postaw byłyby na tyle czytelne, że nie  występowałyby wątpliwości w ocenie zarówno pracowników, jak i przełożonych.  Z dużą łatwością można byłoby określić cechy, nad którymi powinni popracować poszczególni pracownicy, aby budować najlepszy klimat organizacyjny.

  • W życiu społecznym i politycznym

Dziś politycy oskarżają siebie nawzajem z głębokim przekonaniem, że racja jest po ich stronie. Kiedy z uwagą ich słucham, to większość z nich uważa, że to oni postępują właściwie, a nie strona przeciwna. W ten sposób na scenie politycznej jawi się bardzo szeroka gama zachowań, która w przekonaniu polityków jest jak najbardziej prawidłowa.  Model pożądanych cech charakteru uporządkowałby te zachowania jednoznacznie,  obnażając te konstruktywne i destrukcyjne. Można sobie tylko wyobrazić, jak pozytywny wpływ miałoby to na wybory i jak wówczas wyglądałaby praca sejmu.  

Mam ogromny żal do Kościoła i do psychologów, że są tak mało aktywni w promowaniu  modelu cech – cnót najbardziej pożądanych z punktu widzenia wysokiej jakości życia człowieka. Dzięki odpowiednim akcjom promocyjnym sporo wiemy na temat zdrowego odżywiania.  Mamy świadomość, jak ważna jest aktywność fizyczna, dzięki czemu coraz więcej ludzi aktywnie spędza czas.  Jednocześnie zupełnie nie mamy świadomości, że są takie cechy, które możemy rozwijać i  które służą naszemu życiu czyniąc je spełnionym i przynosząc coraz więcej satysfakcji i radości.

Jak pokazuje doświadczenie, człowiek zaczyna interesować się zmianami w swoim życiu, kiedy odczuwa dyskomfort. Jednak prawdziwa praca nad sobą zaczyna się wtedy, kiedy pojawia się ból psychiczny i cierpienie. Być może jeszcze za mało cierpimy, abyśmy poważnie zainteresowali się rozwojem cnót, o których dziś mówią psychologowie, a filozofowie i Kościół – od wieków .    

Scroll to Top