*31.12.2010 r.* Moje refleksje na koniec 2010 roku.

Rok 2010 obfitował w dużą ilość tragicznych wydarzeń, jednak nie one same wyzwalają we mnie refleksję, a zachowania i postawy ludzi w odpowiedzi na te wydarzenia. Mam wrażenie pogłębienia się podziałów nie tylko na scenie politycznej, ale i w całym społeczeństwie, w tym nawet w relacjach rodzinnych. Nie byłoby problemu gdyby te podziały przejawiające się często zupełnie odmiennym postrzeganiem rzeczywistości, stały się źródłem  rozwoju ( w tym osobistego), pojawieniem się nowych pomysłów. Niestety są one najczęściej zarzewiem konfliktów, których konsekwencje dotykają niemalże wszystkich sfer życia społecznego.  Wsłuchując się w tych, którzy  głoszą zupełnie odmienne stanowiska (znajdują się po różnych stronach granicy podziału), można odnieść wrażenie, że są co najmniej dwie prawdy. Ten brak zgodności wyzwala emocje, najczęściej destrukcyjne, uniemożliwia wypracowanie wspólnych  decyzji, pogłębia jeszcze bardziej podziały, a jakość wzajemnych relacji stacza się po równi pochyłej. Niezbędne i pilne staje się odnalezienie akceptowanego przez wszystkich „miernika prawdy”.  Nie może nim być siła argumentu,  gdyż jak pokazuje praktyka najczęściej strony podziału dysponują wręcz niewyczerpanymi zasobami  swoich argumentów. W ten sposób każda dyskusja przynosi efekt w postaci jeszcze większego „okopania się” w swoich racjach. Myślę, że najlepszym „miernikiem prawdy” powinny być wartości i zasady kościoła katolickiego, do którego przynależność deklaruje ponad 90 % społeczeństwa. I tak na przykład jeżeli w prezentowanych argumentach równocześnie występuje „miłość… pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć… łagodność, opanowanie” (Ga 5, 22-23, Katechizm Kościoła Katolickiego 736), to można założyć, że są one najbliższe prawdy.  Spełnienie tego warunku bez problemu doprowadziło by do znalezienia konsensusu, nawet przy odmiennych stanowiskach. Mam jednak obawy, czy wszyscy jesteśmy w stanie zastosować zaproponowany tu „miernik prawdy”.  Dla niektórych, nawet tych zdeklarowanych katolików, posiadanie racji jest znacznie ważniejsze niż fundamentalne wartości chrześcijańskie.

      

Scroll to Top