Dzień matki jest dniem szczególnym, bo mama w naszym życiu jest osobą wyjątkową. Nie tylko dlatego, że nas urodziła, ale i poprzez obcowanie z nami już od pierwszych dni naszego życia, tworzyła coś na wzór „zaczynu” naszej konstrukcji psychicznej, o czym jednoznacznie mówi współczesna psychologia. To mama była pierwszym „programistą” naszej psychiki. Jeżeli w pierwszym okresie naszego życia była pełna wiary w siebie, to automatycznie przekazała ją również nam. Jak jednak powinniśmy postrzegać dziś naszą mamę, kiedy zamiast wiary w siebie „zaraziła” nas swoimi lękami i brakiem wiary w siebie, czego negatywne konsekwencje ponosimy później w dorosłym życiu ?
Jestem pierworodnym synem moich rodziców. Kiedy mama mnie rodziła, miała 20 lat. Jako młoda jeszcze dziewczyna, urodzona i wychowana na wsi, po ślubie z moim tatą przeprowadziła się do miasta. Zupełny brak życiowego doświadczenia oraz nowe wyzwania, nie pozostały bez wpływu na jej lęki i obawy. Były one obecne już wcześniej w jej życiu, z powodu wyjątkowo trudnego dzieciństwa. I w takim o to klimacie przyszedłem na świat. Dziś w podręcznikach z psychologii , opisujących postawy lękowe, czytam opis moich postaw i zachowań. Praktycznie nic dodać, nic ująć. Klasyczny przykład wpływu matki na konstrukcję psychiczną dziecka. Trudno ten wpływ określić mianem pozytywnego, co wykazuje historia mojego życia. Jednak obok tych lęków była ogromna miłość rozumiana jako bezgraniczne oddanie i troska o moje życie. Kiedy dziś „wyciągam” od mamy różne fragmenty jej życia z mojego dzieciństwa, słyszę historie, które wzbudzają jednocześnie mój podziw, wdzięczność i wzruszenie. Jedna z takich historii dotyczy jej troski i nieustającego wręcz myślenia o tym, abym zdobył wykształcenie Myślała o tym niemalże już od pierwszych dni mojego życia. Zapewne wynikało to z faktu, że jej samej nie było dane zdobycie wykształcenia. Z podziwem patrzyła na studentów, którzy chodzili wtedy w charakterystycznych, białych czapkach. W tym czasie do Olsztyna (gdzie mieszkała i do dziś mieszka) przyjechał Kardynał Stefan Wyszyński, który miał odprawić mszę w kościele do którego uczęszczali rodzice. Mama pełna determinacji dla zapewnienia mi łaski bożej, wymyśliła sobie, że gdy uda jej się dotknąć szat Kardynała, to ja zdobędę wykształcenie, na którym jej tak bardzo zależało. Dla realizacji tego planu, kiedy Kardynał Wyszyński przyjechał odprawić mszę, przecisnęła się przez tłum, aby stanąć w drzwiach kościoła. Ich szerokość była taka, że każdy przechodzący był w zasięgu ręki mamy. Dotknęła szat Kardynała z pełnym namaszczeniem i głęboką wiarą, że jej marzenia się spełnią. Dziś mam dyplom wyższej uczelni oraz świadectwa ukończenia trzech kierunków na studiach podyplomowych. Nie mam cienia wątpliwości, że poza lękami, które dostałem od mamy, otrzymałem również siłę do walki z nimi. Dziś otrzymuję od niej najpiękniejszą miłość. Taką czystą i bezwarunkową. Biorę ją całymi garściami. Jednak gdzieś ze środka odzywają się stare lęki i inspirowany przez nie głos pyta co zrobię gdy mi jej zabraknie ?