Przykra refleksja: osądzamy i krytykujemy innych dla osobistej satysfakcji

Wiele lat temu, kiedy zacząłem interesować się mechanizmami kierującymi zachowaniem i postawą człowieka, często w czasie rozmów towarzyskich przyjmowałem rolę obserwatora. Wówczas dostrzegłem ciekawe zjawisko. Ktoś, kto był mało aktywny w prowadzonych rozmowach, nagle stawał się ożywiony i wyjątkowo aktywny, kiedy tylko rozmowa dotyczyła krytyki innych osób. Robił wrażenie, jak gdyby dostał zastrzyk energii. Potrzebowałem czasu i wiedzy, aby zrozumieć to dziwne (jak wówczas je oceniałem) zjawisko.

Edward de Bono w książce „Myślenie kreatywne” stwierdził: „Nie ma wątpliwości, że krytycyzm jest bardzo atrakcyjny i satysfakcjonujący emocjonalnie”.  Stanowisko to w pełni uzasadniają studia nad ludzką psychiką. Jak się okazuje, jej największą potrzebą jest poczucie, że jesteśmy wartościowymi ludźmi, że jesteśmy O.K. Mechanizm oceny, w który wszyscy jesteśmy wyposażeni, nieustannie monitoruje wszystkie sfery naszego życia i ocenia: jesteśmy O.K., czy też nie. Szczególnej ocenie podlega nasz obraz na tle innych osób. Kiedy ktoś popełni błąd, podejmie niewłaściwą decyzję, czy zachowa się niestosownie, to takie sytuacje stają się okazją do poprawienia obrazu nas samych. W wyniku działania mechanizmu oceny powstaje przekonanie: ja na pewno nie zrobiłbym takiego błędu jak on, nie podjąłbym tak kiepskiej decyzji, nie zachowałbym się tak głupio. A skoro tak, to oznacza, że jestem O.K.

I tu pojawia się „satysfakcja emocjonalna”, o której mówi de Bono. Satysfakcja ta jest szczególnie silna u osób z wysoką potrzebą bycia O.K. Pojawienie się kogoś, kto w rozumieniu tych mechanizmów jest gorszy, wyzwala emocjonalną satysfakcję, ożywia, motywuje do dalszej krytyki. To dlatego jest tak wielu ludzi monotematycznych. Zajmują się głównie krytyczną oceną i są od niej wręcz uzależnieni.  

Zdarzało się, że kiedy prowokacyjnie pytałem takie osoby, czy widzą coś pozytywnego w kimś, kogo z takim zaangażowaniem krytykują, nie były w stanie dostrzec w nim nawet najdrobniejszej wartościowej cechy czy przykładów pozytywnego zachowania. Mimo mojej dociekliwości nie potrafiły zdobyć się na opinię, którą można by uznać za pozytywną.  

Oczywiście krytykanci nie zdają sobie sprawy z mechanizmów, które nimi kierują. Część z nich jest nawet przekonana, że wykonują dobrą robotę. Uważają, że dzięki ich krytycyzmowi możliwe jest, aby inni dostrzegli w sobie to, co negatywne, dzięki czemu mogą stawać się coraz lepszymi ludźmi. Przypominają ogrodników, którzy uważają, że wystarczy samo wyrywanie chwastów, żeby ogród był piękny.

Nie tylko psychologia, ale także dużo starsza od niej filozofia, przyznaje priorytet (zaraz po potrzebie bezpieczeństwa) potrzebie bycia O.K., w jaką jesteśmy wyposażeni. Dziś, kiedy już nie musimy stawiać czoła dzikim bestiom, potrzeba bycia O.K. stała się najważniejsza. Kiedy człowiek ma tę potrzebę zaspokojoną, dopiero wtedy staje się możliwe korzystanie z całego potencjału, jaki posiada, a więc z wiedzy, doświadczeń, zdolności. Podobnie, kiedy jesteśmy bardzo głodni, niemożliwe jest myślenie o niczym innym jak o jedzeniu, toteż o skutecznym działaniu na rzecz innych spraw nie ma nawet mowy. Kiedy człowiek czuje się O.K., sam zainteresowany jest odkrywaniem swoich niedostatków. Bez trudu potrafi odróżnić to, co może jeszcze udoskonalić od tego, z czym po prostu musi się pogodzić.

Mając świadomość najważniejszej potrzeby psychologicznej człowieka, wielokrotnie w sposób wyjątkowo delikatny podejmowałem próbę wskazania błędów osobom, z którymi współpracowałem lub moim bliskim. Praktycznie zawsze otrzymywałem ten sam efekt: albo wycofanie się tych osób, albo wywołanie nieukrywanej przez nich złości. Z kolei, kiedy koncentrowałem się głównie na ich mocnych stronach, czyli przekazywałem im informację: jesteś O.K., często osoby te potrafiły same dostrzec to, co wymagało w nich zmiany albo udoskonalenia. 

Myślę, że wielu czytelnikom tego tekstu zjawisko to jest znane. Uważam jednak, że wciąż powinniśmy je obnażać, gdyż, niestety, jest ono nadal wszechobecne. Krytykanci najczęściej nie zdają sobie sprawy z tego, że nie tylko robią przykrość osobie, którą krytykują, ale również wzmacniają swoje mechanizmy, która dla nich samych są destrukcyjne. Osądzanie innych wyzwala reakcje, które oddalają człowieka od szczęścia. Mówili już o tym starożytni filozofowie, mówi o tym religia katolicka, a współczesna psychologia w pełni to potwierdza.

Scroll to Top