Postawa każdego kapłana mieści się na skali pomiędzy księdzem-rzemieślnikiem, a duchowym przewodniki

Ocena księży z jaką spotykam się dotychczas jest bardzo powierzchowna i nie oddająca istoty jego posługi. Ocena : dobry lub zły  kapłan, kapłan któremu głównie zależy na pieniądzach, lub kapłan oddany swoim wiernym i.t.p. nic nie mówi o jego poziomie świadomości duchowej. To ona powinna być  najistotniejsza w ocenie jego skuteczności  duszpasterskiej. Poziom tej świadomości sprawia, że mamy do czynienia  z księdzem, którego postawa bliższa jest  postawie przypominającej rzemieślnika, lub księdza – duchowego przewodnika. To zupełnie dwie różne postawy jednocześnie każda z nich występuje w szerokiej skali.

Pamiętam jak wiele lat temu w ramach poszukiwania drogi rozwoju osobistego trafiłem do klasztoru zakonu franciszkanów. W wielogodzinnych, codziennych rozmowach z jednym z ojców  franciszkanów budowała się moja duchowa świadomość. Odkrywałem i poznawałem to, co jest ważne nie tylko dla mnie jako chrześcijanina, ale w ogóle w życiu. Nie mówiliśmy ani o niebie, ani o piekle. Ojciec franciszkanin nie przepytywał mnie z dekalogu, nie oceniał przez pryzmat tego jak często się modlę, i czy w każdą niedzielę uczestniczę w mszy św. Nie straszył mnie karą boską, tylko mówił o tym, że pokonując swoje słabości, wyrzekając się swojego ego, będę czuł coraz większą moc w sobie. Mówił, że każdy człowiek ma ją w sobie. Zapewniał mnie, że dzięki tej mocy mogę nie tylko pokonać życiowe trudności i problemy, ale również moje życie  będzie przepełnione coraz większym szczęściem i poczuciem spełnienia.

Potrzebowałem trochę czasu i wiedzy, aby zrozumieć, że spotkałem na swojej drodze duchowego przewodnika. Od spotkania z  franciszkaninem minęło 12 lat, a ja ciągle odnajduję potwierdzenie jego słów nie tylko w Katechizmie Kościoła Katolickiego i w Biblii, ale również w psychologii. Ma to bezpośrednie przełożenie na moje życie zarówno w sferze relacji z innymi, jak również w rozwiązywaniu życiowych problemów.

Psychologia mówi o potrzebie budowania autonomii – niezależności psychicznej od świata zewnętrznego, opartej na poczuciu własnej wartości, a Katechizm mówi o mocy, która płynie z Ducha Świętego, „który mieszka we wszystkich”.   Trudno mi to udowodnić, ale uważam, że dzięki wierze, że ona jest we mnie, dzięki sięganiu po nią, poradziłem sobie z rakiem (2005). Proces ten pozwala mi również osiągać  bardzo pozytywne efekty w budowaniu mojej autonomii.

Zdarza mi się uczestniczyć w mszach świętych gdzie pojawiają się doznania jakie dane mi było poznać  dwanaście lat temu w czasie spotkań z franciszkaninem. Jest w nich wyraźnie odczuwany przypływ siły, wiary, i poczucia bezpieczeństwa.

Są również i takie msze święte, których przebieg dokładnie jest taki  sam, ale  doznania zupełnie inne. To kapłani swoją postawą, a przede wszystkim kazaniem sprawiają, że nie ma w nich duchowej głębi. Bywa niestety również i tak, że w słowach płynących z ołtarza słychać złość, krytykanctwo, a niekiedy lęk przed różnego rodzaju zagrożeniami. Konfrontacja takiej postawy  ze słowami zapisanymi w Katechizmie Kościoła Katolickiego „każdy chrześcijański akt cnoty nie ma innego źródła niż miłość ani innego celu niż miłość”, wyzwala jednoznaczną ocenę takiego kapłana. Jego  postawa jest w  sprzeczności z Katechizmem, który Jan Paweł II nazwał Konstytucją Kościoła Katolickiego.

Celem każdego chrześcijanina powinno być zbawienie, a drogę do niego wyznacza Jezus Chrystus. Jednak jak czytamy w Katechizmie  „Aby pozostawać w jedności z Chrystusem, trzeba najpierw zostać poruszonym przez Ducha Świętego.” Pozostaje tylko pytanie, co stanowi o tym, że jesteśmy poruszeni przez Ducha Świętego, dzięki któremu pozostaniemy w jedności z Chrystusem, co z kolei będzie prowadziło nas do zbawienia. Katechizm powołując się na Biblię (Ga 5,22-23)opisuje owoc Ducha, którym jest: „miłość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie”. To te postawy sprawiają, że pozostajemy w jedności z Chrystusem. To  nie złość czy lęk, tylko owoce  Ducha przybliżają do zbawienia każdego katolika. Ponadto tylko dzięki nim możliwa jest realizacja biblijnego nakazu „czyńcie sobie ziemię poddaną”(Rdz.1-28).  Co prawda w innym kontekście, ale postawy te zaleca również psychologia, jako najbardziej „zdrowe” i korzystne dla człowieka. 

 Podobnie jak oceniamy kompetencje tych, z których usług korzystamy (np.lekarze, czy prawnicy) widzę również potrzebę oceny kompetencji kapłanów. Jest to o tyle ważne, że zapotrzebowanie na prawdziwych, a nie tych zdeklarowanych duchowych przewodników jest coraz większe. Rozpowszechniający się lęk, brak wiary we własne możliwości, dokonuje coraz większego spustoszenia zarówno wśród młodych, jak i osób starszych. Niestety wielu wiernych, widząc „rzemieślnika” generalizuje swoją ocenę Kościoła i przestaje poszukiwać w nim duchowego wsparcia. Traci na tym nie tylko Kościół Katolicki, ale i często sam wierny.

Dziwi mnie postawa hierarchów kościelnych, którzy nie dostrzegają  w  Katechizmie Kościoła Katolickiego treści tak bardzo potrzebnych każdemu człowiekowi. Treści, które wpisują się w tak dziś ważną potrzebę pracy nad samym sobą. Koncentrują się głównie na zewnętrznych atrybutach wiary, a nie na tym co jest jej esencją. Być może dzieje się tak dlatego, że większość z nich to osoby „zewnętrzne”, o których można również przeczytać w  Katechizmie Kościoła Katolickiego, i które są głównie kapłanami – rzemieślnikami.

 

 

Scroll to Top