Coraz więcej młodych ludzi chce zwolnienia z życia.

Na moje pytanie jakie skierowałem do siedemnastolatki, co byłoby ci pomocne, abyś poczuła się lepiej i miała większą motywację usłyszałem: „zwolnienie z życia”. Nie będę ukrywał, że przez chwilę  zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć. Byłem pod wrażeniem, że można w tak krótkiej formie, a jednocześnie tak bardzo dosadnie wyrazić lęk przed życiem. Dotyka on nie tylko  siedemnastolatki, z którą rozmawiałem, ale wielu młodych ludzi. Co prawda lęk przed życiem nie zawsze jest uświadamiany, ale zawsze odbiera wiarę w siebie i motywację do podjęcia wyzwań jakie niesie ze sobą życie. Widać to m.in. wśród młodych ludzi, którzy starają się w nieskończoność odwlekać moment opuszczenia rodzinnego domu.

Istnieje powszechne i niestety mocno ugruntowane przekonanie, że to jak człowiek ocenia siebie, na ile wierzy w siebie, zależy w dużej mierze od środowiska w jakim żyje, od ludzi, wśród których przebywa, od pozycji społecznej jaką zajmuje. Psychologowie społeczni w licznych badaniach w pełni to potwierdzają. Kiedy czytam ich opracowania, być może się mylę, ale odczytuję w ich słowach dozę satysfakcji kiedy  stwierdzają, że poczucie własnej wartości człowieka, a co za tym idzie jego wiara w siebie, zależy przede wszystkim od świata zewnętrznego. Zapewne budują w ten sposób swój naukowy autorytet potwierdzając jedynie wcześniej przyjętą tezę, nie dając w ten sposób chociażby odrobiny nadziei, że może być inaczej.

 Zależność ta podbudowywana jest przez wszechobecną reklamę różnych dóbr materialnych. Często mówi ona jak będziesz miał to, albo tamto, to będziesz najlepszy, a zakup tego będzie przejawem twojej mądrości. I tak współczesny człowiek uwarunkowuje swoją życiową satysfakcję od świata zewnętrznego, od tego co ma i  jak wygląda w porównaniu do innych. To w świecie zewnętrznym umiejscowiło się dziś  źródło wiary w siebie. Wtedy czuję siłę psychiczną, kiedy podobnie jak inkubator dla niemowlaków, otaczająca mnie rzeczywistość spełni określone warunki. Ich  brak wyzwala lęk i myśli o zwolnieniu z życia, odbierając motywację do większej aktywności i otwartości na pojawiające się możliwości i  szanse. Wysoki poziom lęku sprawia, że nie tylko trudno dostrzec te możliwości i szanse, dodatkowo cały potencjał intelektualny zaangażowany jest w poszukiwaniu argumentów uzasadniających ten beznadziejny stan rzeczy.  

Franklin D. Roosvelt powiedział, że „Jedyną rzeczą jaką powinniśmy się bać jest lęk.” Chyba już najwyższy czas, aby podjąć działania na rzecz walki z lękiem, tym bardziej, że poza doświadczeniami psychologów społecznych, są również inne, napawające nadzieją. Człowiekiem, który swoim życiem pokazał, że można pokonać lęk mimo tego, co niesie ze sobą świat zewnętrzny, jest Viktor Frankl.       W latach trzydziestych XX wieku ukończył  psychiatrię na wiedeńskiej uczelni. Kiedy wybuchła wojna został zesłany do  obozu koncentracyjnego. Po wojnie, swoje obozowe doświadczenia opisał w licznych pracach naukowych. Jego szczególnym osiągnięciem było odkrycie, że pomiędzy bodźcem, czyli tym, co ma na nas wpływ, a naszą reakcją jest sfera – przestrzeń w naszym umyśle, którą możemy kształtować. W ten sposób możliwe jest budowanie niezależności – autonomii od świata zewnętrznego. Kiedy przebywał w obozie zagłady, gdzie życie jego było zagrożone praktycznie w każdej minucie, potrafił tak wpłynąć na stan swojego umysłu, że nie było w nim lęku, tylko wiara w to, że przeżyje, i że będzie jeszcze nauczycielem akademickim. Rzeczywistość (bodziec)  w jakiej przebywał, która było jednoznacznie zagrażająca, nie determinowała jego stanu umysłu.

Dobrze pamiętam pozytywny wpływ doświadczeń  Viktora Frankla  na moje działania na rzecz opanowania lęku, kiedy leżałem w szpitalu walcząc z rakiem. Dzięki poznanym wcześniej ćwiczeniom, „dotykałem” stanu kiedy to, ani chemia sącząca się w moje żyły, ani brak włosów, ani umierający chorzy, nie mieli wpływu na mój stan umysłu. I nie był to akt wyparcia lękowych doznań.   

Czy dzisiaj nie powinniśmy sięgnąć do doświadczeń Viktora Frankla i wykorzystać je w programach edukacyjnych ?  Problemem pozostaje jedynie postawa tych, którzy decydują o edukacji dzieci i młodzieży. Najpierw oni sami powinni uwierzyć, że możliwe jest budowanie ich własnej autonomii – niezależności od świata zewnętrznego, co prowadzi do nieuwarunkowanego nikim i niczym poczucia własnej wartości i wiary w siebie.

 

 

Scroll to Top