Niekiedy słyszymy „bądź sobą”, ale co to znaczy?

Wezwanie do bycia sobą można odnaleźć  nie tylko w poradnikach psychologicznych, możemy je usłyszeć również  w szkole, w pracy, w życiu towarzyskim. Bycie sobą powszechnie kojarzone jest ze zdrową postawą będącą odpowiedzią na wszystko to, co dzieję się w otaczającej człowieka rzeczywistości. Pojawia się tu jednak problem, jak mamy rozpoznać kiedy jesteśmy sobą, a kiedy nie? Według jakich kryteriów mamy oceniać ten stan? I nią są o pytania natury filozoficznej.

Od pierwszych lat życia zawsze miałem być jakiś. Rodzice, wychowawcy pisali scenariusze  dla mojej roli dziecka i ucznia. Nie pytali mnie jaki jestem, a bardziej koncentrowali się na tym, jaki mam być. Mówię tu o sobie, mając jednocześnie świadomość, jak powszechny był i niestety jeszcze jest, ten sposób kształtowania postaw młodych ludzi.  

Aby sprostać oczekiwaniom jakie stawiali przed nami inni, uczyliśmy się  zachowań, które zasługiwałyby na akceptację i uznanie. Robiliśmy to zupełnie nieświadomie, kierowani pierwotnym instynktem zaprojektowanym przez ewolucję. Kiedy byliśmy nastolatkami podejmowaliśmy próbę poszukiwania własnej autonomii. Nie bardzo wiedząc, jacy naprawdę jesteśmy, swoją niezależność  budowaliśmy głównie w formie  buntu przeciwko nakazom, schematom i tradycjom.

W kolejnych latach uczymy się nowych ról: żony, męża, matki, ojca, pracownika, szefa.  Jednocześnie kierowani pierwotnym instynktem nieustannie staramy się zapewnić sobie wewnętrzną równowagę, która daje poczucie komfortu psychicznego.  W tym celu przyjmujemy różne  strategie. Kiedy pojawiają się negatywne emocje to albo je wyrażamy na zewnątrz, albo wypieramy. Kiedy ktoś nas skrytykuje lub nie doceni naszych starań, to albo reagujemy złością, albo  unikamy tych relacji. Wszystko po to, aby osiągnąć stan równowagi, albo inaczej homeostazy.   

 W obliczu tych naturalnych procesów i zjawisk, pojawia się pytanie, kiedy jesteśmy sobą?  Od urodzenia projektowani przez innych, potem zaangażowani w różne role, do tego sterowani przez mechanizmy, w które wyposażyła nas ewolucja, gubimy samych siebie.

 Nie zapomnę jak na jednej z sesji coachingowej poprosiłem klientkę, aby wypisała role jakie pełni w swoim życiu. Potem kiedy zapytałem, a gdzie ty jesteś?, zupełnie nie wiedziała o co pytam. Powtórzyła jedynie, że jest żoną, matką, przyjaciółką, pracownikiem. Nie miała poczucia własnego Ja, własnej tożsamości. Moje doświadczenia pokazują, że jest to bardzo powszechne zjawisko.

Pojawia się tu pytanie retoryczne: czy przy takim poziomie samoświadomości można być sobą?

Poczucie własnej tożsamości jest jednym z największych wyzwań jakie stoją przed człowiekiem budującym swoją dojrzałość, a więc życiową skuteczność, satysfakcję i poczucie spełnienia. Odnajdywanie własnego, prawdziwego Ja jest procesem, i to niekiedy bardzo trudnym, stąd bardziej właściwym jest mówienie o stawaniu się sobą, a nie bycie sobą. Chyba, że dla kogoś bycie sobą utożsamiane jest tylko z komfortem psychicznym. Do tego wystarczy tylko unikanie sytuacji, ludzi wywołujących dyskomfort, albo codzienne przekonywanie siebie jaki jestem OK. Być może to o takiej formie bycia sobą słyszymy tak często…

 

 

Scroll to Top