Zawsze dzień ten będzie mi się kojarzył z 13 grudnia 1981 roku. To co wówczas przeżywałem miało charakter głębokich doznań, których natężenia wcześniej nie znałem. Kiedy po przebudzeniu wysłuchałem Jaruzelskiego nie wiem dlaczego, ale zaraz pobiegłem do kościoła. Wyczuwałem tam wyjątkową bliskość z tymi, którzy wypełniali kościół tak, że nie mogłem wejść do środka. Na koniec mszy śpiewaliśmy „Boże coś Polskę” ,a w refrenie słowa „ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Trudno było powstrzymać łzy. W tamtym czasie pisałem coś na wzór pamiętnika. Mam go do dziś. Czytając zapiski pod datą 13 grudnia 1981 powraca klimat tego dnia. Było w nim coś wzniosłego, a zarazem bolesnego. Dziś dzień ten jedynie wyzwala wspomnienia, ale nie nienawiść do tych, którzy byli inicjatorami stanu wojennego.