Pytanie to pojawiło się u mnie kiedy słuchałem wystąpień publicznych polityków, którzy głośno i często deklarują swoją przynależność do Kościoła Katolickiego oraz słuchając wypowiedzi niektórych księży. Zacząłem się mocno zastanawiać, co to znaczy być prawdziwym katolikiem ? Uznałem, że najbardziej wiarygodną odpowiedź uzyskam w Katechizmie Kościoła Katolickiego oraz w Piśmie Świętym.
Jan Paweł II we wstępie do Katechizmu Kościoła Katolickiego napisał: „…by służył jako pewny i autentyczny punkt odniesienia w nauczaniu doktryny katolickiej.” , co odczytałem jako jednoznaczną informacją o jego fundamentalnym znaczeniu dla wyjaśnienia, czym powinien przejawiać się prawdziwy katolicyzm. Na kolejnych stronach dowiedziałem się, że „…każdy prawdziwie chrześcijański akt cnoty nie ma innego źródła niż miłość ani innego celu niż miłość.” (25)
Szukając wyjaśnienia czym dla chrześcijanina powinna być miłość sięgnąłem do Biblii, gdzie przeczytałem, że miłość jest „cierpliwa, dobrotliwa, nie jest chełpliwa, nie nadyma się, nie myśli nic złego, nie raduje się z niesprawiedliwości.” (1 Kor 13.4,5,6), jak również, że „…kto się więc boi nie jest doskonały w miłości” (I Jana 4.18)
A co słychać z ust katolickich polityków, a nawet księży ? W ich narracji dominuje niechęć do inaczej myślących, a nawet złość. Przykłady można by mnożyć. W wypowiedziach wielu zdeklarowanych katolików słychać lęk. Jak często z ust księży słyszę, że żyjemy w czasach wielkich zagrożeń. Ich kazania zamiast przynosić nadzieję, napawać wiarą, przygnębiają i potęgują niepokój.
Jak widzę niestety nie jest to zjawisko będące przejawem chwilowej słabości tych ludzi, ale ich trwałą postawą, która jest w zupełnej sprzeczności z „punktem odniesienia” – Katechizmem Kościoła Katolickiego. Zastanawiałem się, że być może popełniam błąd w mojej interpretacji, ale dalsze zgłębianie myśli zawartych w Katechizmie jedynie potwierdzały moje stanowisko. I tak przeczytałem w nim, że „Nie można wierzyć w Jezusa Chrystusa nie mając udziału w Jego Duchu” (152), a w innym miejscu, że owocem Ducha jest „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.” (736)
W obliczu tych słów : jak można mówić, że wierzy się w Jezusa Chrystusa jednocześnie w swojej postawie demonstrując niechęć, a nawet nienawiść? Jak można być tak bardzo przywiązanym do lękowej interpretacji otaczającej nas rzeczywistości ? Czy jest to przejaw wiary w Boga ? Mam poważne obawy, że większość ludzi tak głośno demonstrujących swój katolicyzm, nie ma pojęcia, co to znaczy być prawdziwym katolikiem w interpretacji „punktu odniesienia” – Katechizmu Kościoła Katolickiego.