Okazuje się, że nie tylko nowy rok czy urodziny wyzwalają refleksję. Od rana jestem dziś jakiś wyjątkowo refleksyjny. Taki dzień kieruje uwagę na innych : będą pamiętali czy nie ? Pamiętam moją postawę sprzed wielu laty. Było to klasyczne uzależnienie od akceptacji i uznania ze strony innych, a imieniny były okazją do zaspokojenia tej chorej potrzeby. Chorej, bo znacznie zawyżonej. Moja uwaga z wyjątkową wnikliwością śledziła innych, przez pryzmat wyrazów ich sympatii do mnie, lub też ich braku(działo się to wszystko poza moją wolą). Kiedy otrzymywałem informację „jesteś OK.”, czułem przypływ energii, a w moich uczuciach pojawiało się szczęście. Z kolei brak wyrazów sympatii, czy uznania, stawało się niemalże tragedią. Pamiętam historię, kiedy to zdeklarowani przyjaciele wypowiedzieli się na mój temat z dozą ironii (tak to przynajmniej odebrałem). Przez wiele miesięcy czułem ból, a w myślach pojawiało się pytanie „dlaczego ?”. Klasyczne uzależnienie. Dziś mogę powiedzieć, że wyzwoliłem się z tego nałogu. Jestem wolnym, autonomicznym człowiekiem. Nawet jeżeli dzisiaj nikt nie złoży mi życzeń, nie będzie to dla mnie tragedią. Nie zmienię mojego stosunku do bliskich i znajomych. W końcu mogli po prostu zapomnieć. Moje relacje z nimi nie są oparte na tym, ile dadzą mi akceptacji czy miłości. Fundament naszych relacji oparty jest na znacznie trwalszych przesłankach. Myślę, że właśnie dzięki osobistym doświadczeniom bardzo dobrze wiem, czym przejawia się zawyżona potrzeba miłości, a co charakteryzuje autonomię człowieka. Bardzo chętnie będę dalej dzielił się swoimi doświadczeniami.