Każdego roku, w Walentynki, nachodzą mnie refleksje dotyczące miłości.
Odkąd zawodowo zajmuję się relacjami partnerskimi, dostrzegam, jak wiele nieporozumień i konfliktów, często skutkujących rozpadem związków, ma swoje źródło w niejednoznacznym pojmowaniu miłości. Co prawda mówi się, że miłość niejedno ma imię, ale sama w sobie jest jedna i jednoznaczna. Trudne, a często niemożliwe, jest budowanie relacji partnerskich, kiedy jedna ze stron rozumie miłość przede wszystkim jako zainteresowanie jej osobą, spełnianie jej oczekiwań, budowanie jej szczęścia i poczucia bezpieczeństwa. Trudność znacznie się pogłębia, a wręcz uniemożliwia budowanie związku, kiedy obie strony relacji żyją z przekonaniem, że właśnie tym przejawia się miłość. Postrzegam taką parę jak dwoje głodnych ludzi, którzy oczekują od siebie nawzajem, iż druga strona zaspokoi ich głód. Wówczas słowo „kocham cię” jest zakamuflowanym pytaniem: „czy obdarzasz mnie właśnie taką miłością?”, „czy zaspokoisz mój głód miłości?”
Niemożliwie jest również budowanie związku w oparciu o przemijający stan zakochania, gdyż ma on swój ograniczony czas trwania. Według naukowców to około dwóch lat. Naturalny zanik symptomów stanu zakochania interpretowany jest jako utrata fundamentów relacji partnerskich/małżeńskich, co najczęściej wyzwala u partnerów wzajemne uwagi i pretensje, a kiedy dalej poddają się temu stanowi, zazwyczaj kończy się to decyzją o zerwaniu relacji. Przyjmowanie jako wzorca miłości stanu zakochania to jedna z podstawowych przyczyn rozpadu związków.
Uznaję za bardzo poważny błąd brak w procesie edukacji czytelnego, jednoznacznego określenia, czym jest miłość. Mam ogromny żal do Kościoła, który mając obecnie do dyspozycji lekcje religii i dysponując możliwością edukacji podczas nauk przedmałżeńskich, nie promuje wiedzy o prawdziwej miłości, którą tak pięknie opisuje św. Paweł w liście do Koryntian (1Kor 13,1−13). Nie potrafię zrozumieć psychologów, którzy mogąc korzystać z licznych badań i ogromnej wiedzy o relacjach partnerskich, nie włączają się bardziej aktywnie w promowanie fundamentów trwałych i szczęśliwych związków.
Uważam, iż w szkole, podczas studiów, na lekcjach religii, podczas nauk przedmałżeńskich, w prasie, radiu i telewizji, jak mantra powinien wybrzmiewać przekaz:
- Miłość to nie uczucie, a szczególna postawa!
- Każdy człowiek w swoim głębokich warstwach psychiki posiada źródło wyzwalające tę szczególną postawę,
- Kryzysy ( te zewnętrzne i wewnętrzne) to wezwanie do działań skierowanych na uaktywnianie miłości.
Według psychologów wyposażeni jesteśmy w wewnętrzny dynamizm ukierunkowujący naszą uwagę na miłość, a kryzys jest sygnałem wzywającym nas do pracy nad sobą.
- Uaktywnianie miłości skutkuje zmianą jakości przeżywanych uczuć i emocji oraz większą skutecznością życiową.
Uaktywnianie miłości wyzwala coraz dłuższą obecność takich uczuć jak spokój niezależny od niczego i nikogo (podobny do tego jaki można obserwować u mistrzów wschodnich sztuk walki) poczucie bezpieczeństwa, wiara w siebie, radość życia. Ponadto pojawia się coraz większa życiowa skuteczność w zakresie decyzji i wyborów, a relacje partnerskie (zakładając, że obie strony rozwijają swoją miłość) przynoszą coraz więcej satysfakcji, przyjmując formę „płomiennej przyjaźni”. Psychologowie większą aktywność miłości kojarzą z większą dojrzałością człowieka.
- Warunkiem niezbędnym do uaktywniania miłości jest rozwijanie samoświadomości poprzez skierowanie uwagi na siebie i autorefleksję .
Samoświadomość to inaczej rzucanie światła uwagi na siebie, na swoje uczucia, emocje, zachowanie i postawę. Toobserwowanie ich, ale bez oceny – podobnie jak badacz, który obserwuje przede wszystkim po to, aby zrozumieć. To również świadomość swojego ciała i praca nad eliminowaniem jego napięć.
Zupełnie inny przekaz płynie ze słów „kocham cię”, kiedy są one wyrazem prawdziwej miłości, a nie oczekiwań. Wówczas mają one charakter informacji: „jesteś dla mnie ważna/ważny, bardzo bliska/bliski, zrobię wszystko, aby uaktywniać twoją miłość, deklaruję ci moje bezwarunkowe wsparcie, gdy tylko będziesz go potrzebować”. Tylko takie „kocham cię” skutecznie wspiera budowanie szczęśliwego i trwałego związku.