Kilka dni temu byłem na urodzinach bliskiego znajomego, który obchodził swoje 50 urodziny. Miła atmosfera, dobra zabawa. Pięćdziesiątka, to okazja do podsumowań, dlatego zapytałem jubilata, czy czuje satysfakcję z osiągnięć swojego życia. Tonem, w którym przebijała się pokora stwierdził, że swoje dotychczasowe osiągnięcia uznaje jako sukces.
Znając wiele szczegółów życia jubilata, obiektywnie trzeba stwierdzić, iż rzeczywiście ma on podstawy do satysfakcji. Kiedy się żenił rozpoczynał z pozycji zerowej. Poza miłością do swojej żony oraz zapałem do pracy nie posiadał praktycznie nic. Dziś ma wspaniałe dzieci, ładny dom przed którym stoję trzy samochody, oraz spokojne i ustabilizowane życie zarówno finansowe, jak i rodzinne.
Na moje pytanie, co jest potrzebne, aby osiągnąć taki sukces, po chwili zastanowienia jubilat powiedział mi, że zawsze konsumował życie „małymi łyżeczkami”. Nigdy nie było w nim potrzeby, aby mieć już i dużo.
Psychologia zna zjawisko, które określa mianem umiejętności odraczania nagrody. Według badaczy tego zjawiska, dla osiągnięcia sukcesu umiejętność ta jest niezbędna. Człowiek z taką umiejętnością potrafi podejmować działania nie liczą na to, że ich efekty pojawią się od razu. Z konsekwencją i wiarą w sukces buduje swoje życie. Dokładnie taką umiejętność posiada mój znajomy.
Ponadto jest on dla mnie żywym dowodem na to, że nie powinno się patrzeć w przyszłość przez pryzmat tego, co dziś mamy w portfelu. Osiągnięcia materialne w przyszłości nie mają nic wspólnego z tym, czym dysponujemy dziś. Plany, kalkulacje przez pryzmat tego, co dziś mamy prowadzi do poważnych ograniczeń wizji przyszłości. Wielokrotnie miałem okazję słyszeć od ludzi, którzy podobnie jak mój znajomy podsumowywali swoje życie: nie mam pojęcia skąd mam to wszystko. Kiedy byli na początku swojej drogi budowania dorosłego życia, nic nie wskazywało na to, że dojdą do miejsca, w którym są dzisiaj.
Jest jeszcze jeden, ważny składnik życiowego sukcesu, o którym nie wspomniał mój znajomy, a który mam okazję w nim obserwować. Jest to spokój i przejawiająca się w jego postawie wiara w pozytywną przyszłość i emanujące z niego przekonanie: „jestem tu gdzie powinienem być”. Nie widziałem w nim stanu napinania się.
Mówiąc szczerze nie dziwi mnie sukces mojego znajomego. Jego postawa szeroko opisywana jest w poradnikach opisujących jak budować własne życie, aby przepełnione było satysfakcją i szczęściem. Nie mam cienia wątpliwości, że mój znajomy jest na najlepszej dla siebie drodze. Każdy ją ma, nie każdy jednak ją odnalazł.
Viktor Frankl znany psychiatra, który na trwałe wpisał się w historię myśli psychologicznej stwierdził, że „Każdy z nas ma w życiu swoiste powołanie czy misję do spełnienia : każdy musi odkryć swoje przeznaczenie, które wymaga realizacji.” Odkrycie tego „powołania” sprawia, że człowiek płynie przez życie, robiąc to, co powinien robić i będąc tam, gdzie powinien być.
Jedni, tak jak mój znajomy, nieświadomie odkrywają to „powołanie”, inni muszą świadomie poszukiwać je. Wymaga to jednak wysiłku, konsekwencji i wiary w to, że na pewno ono jest.