Kilka lat temu uczestniczyłem w szkoleniu poza moim miejscem zamieszkania, które rozciągnęło się na pięć weekandów. Znaczna część uczestników szkolenia mieszkało w jednym hotelu. Wspólnie spędzony czas, nie tylko w czasie szkolenia, ale i w sobotnie wieczory, bardzo zintegrował kilkunastoosobową grupę. Pojawiły się propozycje spotkań po zakończeniu szkolenia, jak również pomysły na wspólne działania.
Już po ok. miesiącu na propozycję spotkania odpowiedziało tylko kilka osób. Kolejne propozycje nie prowadziły do spotkań z powodu braku chętnych. Po roku otrzymałem emaila od jednego z kolegów, w którym wyrażał swój żale i pretensje. Był bardzo rozczarowany, że tak silne emocje jakie towarzyszyły nam na koniec szkolenia, nie przełożyły się na kontynuowanie znajomości.
Jestem w wieku, który pozwala na życie spojrzeć z pewnej perspektywy. Mam za sobą bardzo wiele podobnych szkoleń, jak również obozów. Prawie zawsze po ich zakończeniu pojawiała się silna motywacja do kontynuowania powstałych znajomości. Często ogromna dawka pozytywnych emocji, jakie powstały w wyniku wspólnie spędzonego czasu, wspólnych przeżyć, tworzyła przekonanie, że te nowe znajomości powinny trwać wiecznie. Tymczasem okazywało się, że niekiedy wystarczało tylko kilka tygodni, aby w telefonicznej rozmowie wyczuć ostygnięcie emocji, które tak niedawno były jeszcze bardzo gorące.
Nie będę ukrywał, że trochę szkoda mi było kolegi, który tak mocno zabiegał o podtrzymanie zażyłych znajomości z koleżankami i kolegami ze szkolenia. Dobrze pamiętam moje rozczarowania sprzed wielu lat.
Dlaczego tak się dzieje?
Pojawia mi się tu analogia do drzewa, na którym wiosną zakwitają kwiaty, a z nich rodzą się owoce. Kiedy jest ich za dużo, kiedy drzewo nie poradzi sobie z ich nadmiarem, wiele młodych owoców spada z drzewa. Ono ma określony limit swoich możliwości „obsługi” owoców. Podobnie jest z nami. Utrzymanie znajomości w odpowiednim stanie, wymaga od nas wysiłku i zaangażowania. Wiele naszych nowych znajomości musi się zakończyć, musi „umrzeć” naturalną śmiercią. Nie jesteśmy w stanie ich utrzymać na poziomie, który by nas satysfakcjonował.
Brak aktywności w sferze takich znajomości nie oznacza jednak, że nie mogą one przywołać dawne emocje. Kiedy dochodzi do przypadkowego spotkania, wszystko odradza się tak jak gdyby wspólne przeżycia były wczoraj. Możliwe jest to jednak tylko wtedy, kiedy nie nosimy w sobie rozczarowania i żalu z powodu braku aktywności tej znajomości.
Mam koleżankę w Warszawie, z którą uzgodniliśmy, że odległość która nas dzieli nie pozwala na to, aby nasze relacje były aktywne. Zaprzestaliśmy nawet regularnego pisania e-maili. Mam ją jednak głęboko w mojej pamięci. Kiedy tylko jestem w Warszawie zawsze mogę liczyć na bardzo miłe spotkanie, w którym jest tyle samo pozytywnych emocji, jakie towarzyszyły nam, kiedy poznaliśmy się na szkoleniu.
Myślę, że zdrowym jest świadome zakwalifikowanie każdej nowej znajomości do tych, które są aktywne, albo do znajomości nieaktywnych. W ten sposób możemy skupić naszą energię na osobach, które są dla nas wyjątkowo ważne, aby odpowiednio zadbać o relacje z nimi. Przecież nie chodzi o to, aby drzewo miało dużo słabych owoców, ale żeby były one wyjątkowo dorodne. Jednak aby było to możliwe musi być ich odpowiednia ilość. Takie są prawa natury.