11 października 1992 roku Jan Paweł II zatwierdził do publikacji Katechizm Kościoła Katolickiego. We wstępie do tego ważnego dokumentu, nazwanego przez Papieża Konstytucją czytamy: „Proszę zatem pasterzy Kościoła oraz wiernych, aby przyjęli ten Katechizm w duchu jedności i gorliwie nim się posługiwali….Katechizm zostaje im przekazany, by służył jako pewny i autentyczny punkt odniesienia w nauczaniu doktryny katolickiej.” Jak bliska jest nauka dzisiejszego Kościoła temu „punktowi odniesienia” ? Na ile nasza postawa, jako członków Kościoła, jest spójna z Katechizmem przekazanym nam przez Jana Pawła II ?
W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala.”(165) Stąd tak często można usłyszeć z ust osób duchownych wezwanie do tego, abyśmy kroczyli drogą Jezusa. Według nauki Kościoła im bardziej poznajemy Jezusa, im bardziej rozumiemy jego życie, śmierć i zmartwychwstanie, tym większa nasza wiara.
Okazuje się jednak, że poznanie Jezusa, a więc doskonalenie naszej wiary niemożliwe jest bez udziału Ducha Świętego. Jednoznacznie artykułuje to Katechizm: .: „Duch Święty objawia ludziom kim jest Jezus.” (152), „…poznanie Syna Bożego dokonuje się przez Ducha Świętego”. (683) To z tego powodu w Kościele Katolickim Duch Święty jest „…nadrzędnym podmiotem całej misji Kościoła.” (852)
Trudno tu mieć jakąkolwiek wątpliwość: prawdziwa wiara możliwa jest tylko za sprawą Ducha Świętego. Pobrzmiewa to bardzo mocno na stronach Katechizmu. To nie nasze słowne deklaracje stanowią o sile naszej wiary. Publiczne obnoszenie się przynależnością do Kościoła jeszcze nic nie znaczą. Jak czytamy w Katechizmie: „Jezus poucza nas, że do Królestwa niebieskiego nie wchodzi się przez słowa…” (2826)
W sposób naturalny pojawia się tu pytanie, co to znaczy być poruszonym przez Ducha Świętego? Po czym mamy poznać, że działa w nas Duch Święty, co byłoby miarą naszej wiary? Katechizm również i to wyjaśnia: „Owocami Ducha są doskonałości, które kształtuje w nas Duch Święty jako pierwociny wieczystej chwały. Tradycja Kościoła wymienia ich dwanaście: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wspaniałomyślność, wierność, skromność, wstrzemięźliwość, czystość.” (1832)
Wynika z tego, że im więcej w nas owoców Ducha, tym bliżej jesteśmy Syna Bożego, tym większa nasza wiara, tym bliżej nam do zbawienia, a tu na ziemi, tym lepiej będziemy sobie radzili z trudnościami codziennego życia.
Jak często można usłyszeć deklarację: jestem osobą wierzącą, praktykującą, jestem katolikiem. Ilu polityków obnosi się ze swoim katolicyzmem. Jednocześnie w postawie tych ludzi bardzo trudno dostrzec owoce Ducha Świętego, o czym Kościół praktycznie niewiele mówi. Można odnieść wrażenie, że zapomina on o swojej misji, że nie ma dla niego znaczenie postawa jego członków. Jak gdyby ważniejsza była ilość, a nie jakość. Dowodem na to, niech będzie chociażby niejednoznaczne stanowisko Kościoła wobec głębokich podziałów jakie pojawiły się po tragedii smoleńskiej. Nie słyszałem słów potępienia dla „mowy nienawiści” jaka wszechobecna jest na scenie politycznej. Czyżby poprawność polityczna, dla hierarchów Kościoła, była ważniejsza od tego co mówi Katechizm?
W przededniu kanonizacji Jana Pawła II warto aby wszyscy członkowie Kościoła Katolickiego, w tym osoby duchowne, zadali sobie pytanie: ile jest w nas miłości, radości, pokoju, cierpliwości, uprzejmości, dobroci, wspaniałomyślności, wierności, skromności, wstrzemięźliwości, czystości ? Myślę, że właśnie na taką autorefleksję z naszej strony oczekuje Jan Paweł II.