Rok temu lekarz z jakim konsultowałem mój problem z kręgosłupem, podjął decyzję o skierowaniu mnie na operację. Dziś jestem już po zabiegu. Kilka dni temu wróciłem ze szpitala, gdzie lekarze dokonali stosownej korekty kręgosłupa. Oczekiwanie na operację, potem pobyt w szpitalu pozwolił mi osobiście „dotknąć” problemu naszej służby zdrowia. W sumie mam mieszane wrażenia.
Oczekiwanie na operację jeden rok to dużo, tym bardziej, że coraz gorzej radziłem sobie z bólem. Kiedy jednak skonfrontowałem ten czas z okresem pomiędzy decyzją o operacji, a operacją w Kanadzie uznałem, że w Polsce nie jest aż tak źle. Tam mój brat czekał na operację kolana półtora roku. Żadne to pocieszenie, ale uznałem, że oceniając służbę zdrowia w Polsce powinienem konfrontować ją z tymi, które działają w innych krajach. Miałem dostęp tylko do sprawdzonych informacji z Kanady.
Efekt operacji ocenię za kilka miesięcy, ale już dziś mam swoje zdanie na temat opieki szpitalnej. Co prawda w szpitalu byłem tylko siedem dni, ale był to wystarczający czas, aby przyjrzeć się z bliska jak ta opieka jest realizowana. Jeżeli chodzi o wyżywienie to można było odnieść wrażenie, że ktoś mając do dyspozycji głodową stawkę dzienną na jednego chorego usiłuje go nakarmić. Nie zawsze to wychodziło, ale starania były widoczne.
Ogólne moje wrażenie było takie, że opieka nad chorym od strony medycznej spoczywa głównie na paniach pielęgniarkach. Lekarze poza zdawkowymi, schematycznymi pytaniami zadawanymi podczas wizyty praktycznie są nieobecni. To panie pielęgniarki przynoszą leki, sprawdzają temperaturę, reagują praktycznie na wszystkie potrzeby pacjentów. Jeżeli miałbym zastosować szkolną skalę ocen, to postawiłbym im szóstkę. Każda z nich poza wysokim poziomem kompetencji jaki dało się zauważyć, miała w sobie ponad przeciętny poziom empatii, życzliwości i tolerancji. Troska jaką wykazywały wobec chorych przypominała tę, jaką wyraża się dla najbliższych. Kiedy dzień po operacji wzrosła mi temperatura, w nocy pielęgniarka przychodziła do mnie, dotykała mojego czoła sprawdzając, czy zadziałały leki. Przypominało mi to czasy dzieciństwa, kiedy byłem pod opieką mamy.
Ocena ogólna jaką wystawiłbym służbie zdrowia to 3+. W pamięci staram się utrzymywać głównie postawę pań pielęgniarek. Wiem, że te pozytywne wspomnienia wspierają mój proces rehabilitacji. Jednocześnie zastanawiam się jakie możliwe są jeszcze z mojej strony działania, abym nie musiał korzystać z usług służby zdrowia.
Czasu nie cofnę, ale wiem jak pomocna byłaby odpowiednia profilaktyka. Gdybym odpowiednio wcześniej otrzymał niezbędną wiedzę, gdyby odpowiednio wcześniej ktoś budował moją świadomość w zakresie „korzystania z kręgosłupa”, to być może nie byłaby potrzebna operacja. Może w tym tkwi tajemnica poprawy funkcjonowania służby zdrowia. Taniej jest zapobiegać niż leczyć.