Olimpiada to szczególny czas dla sportowej rywalizacji. Co cztery lata setki młodych ludzi rywalizują ze sobą o miano mistrza olimpijskiego. W międzyczasie spotykają się na innych zawodach. Codziennie trenują, aby co pewien czas w sportowej rywalizacji, skonfrontować z innymi swoje sportowe umiejętności. A my…? Praktycznie codziennie rywalizujemy w zawodach, które trwają non stop. Każdego dnia walczymy o miano bycia lepszym od innych.
W zawodach tych nie chodzi o to, aby być dobrym w czymś, ale o to, aby być lepszym od innych. Rywalizacja tak nas absorbuje, że nie mamy czasu na treningi – podnoszenie własnych umiejętności.
Rywalizujemy w zakresie osiągnięć zarówno materialnych jak i intelektualnych (wiedzy, doświadczeń). Te codzienne zawody o miano bycie lepszym obejmują również wygląd zewnętrzny. Sylwetka, którą łatwo dostrzec stanowi ważną sferę konfrontacji i oceny.
Niektórzy specjalizują się tylko w jednej dziedzinie. Stąd koncentrują się na tym, aby „mieć więcej”, lub „wiedzieć więcej”, albo „być bardziej atrakcyjnym fizycznie”. Są również tacy, którzy startują w dwóch, a nawet w trzech konkurencjach.
W odróżnieniu od rywalizacji sportowej, która jest jawna i oficjalna, ta pozostaje jak gdyby w ukryciu. Niekiedy dostrzegamy, że inni biorą w niej udział, jednocześnie nie przyznając się przed sobą, że sami aktywnie w niej uczestniczymy.
Niekiedy jesteśmy zmęczeni tą rywalizacją, ale widząc jak inni pokazują, że są lepsi od nas, jakąś dziwną siłą pchani jesteśmy do dalszego angażowania się w nią.
Zdarza się, że inni nie chcą uznać naszego zwycięstwa wówczas przepychamy się „na pudło”, aby zająć należne nam miejsce. Sami siebie ogłaszamy zwycięzcami.
Jest jeszcze jedna płaszczyzna rywalizacji, która w odróżnieniu od opisanej wyżej, ma miejsce wewnątrz nas. To rywalizacja pomiędzy naszym Ego, a częścią naszego Ja będącego wyrazem tego, co w nas najlepsze. Inaczej rzecz ujmując, to rywalizacja pomiędzy naszym lękiem (głównym źródłem zasilania naszego Ego), a pierwiastkiem miłości, który jest w każdym człowieku. W codziennym życiu w odpowiedzi na to, co niesie otaczająca nas rzeczywistość do głosu dochodzą albo „produkty” Ego takie jak m.in. brak wiary w siebie, złość, zazdrość, albo poczucie mocy i wiary w realizacją najlepszego dla nas scenariusza życia.
Kiedy uświadomimy sobie przebieg tej rywalizacji, kiedy doświadczymy na sobie smaku „produktów” rywalizujących ze sobą stron , wówczas pojawia się bezwarunkowa potrzeba wsparcia Ja. Potrzeba ta wrasta w miarę kolejnych zwycięstw Ja nad Ego.
Zaskakujące jest to, że kiedy w tej rywalizacji pomiędzy Ego i Ja, szala zwycięstwa przechyla się na rzecz Ja, wyraźnie spada potrzeba rywalizacji z innymi. Zwycięstwo wewnętrzne odbiera motywację do rywalizacji zewnętrznej. Jednocześnie miejsce rywalizacji zajmuje potrzeba rozwoju osobistego.
Dziś każdy sportowiec, każdy olimpijczyk wie, że nie osiągnie zwycięstwa w swojej dyscyplinie jeżeli nie poprzedzi go zwycięstwem nad samym sobą, nad swoim lękiem i jego pochodnymi. Wszyscy oni, a przynajmniej większość wie, jak ogromny wpływ na wynik ma potrzeba bycia coraz lepszym od samego siebie, a nie od innych.
Olimpiada to czas, kiedy w sposób szczególny przyglądamy się sportowcom. Może warto przyjrzeć się ich drodze do sukcesu i skorzystać z ich doświadczeń. Tym bardziej, że zasada pierwszeństwa zwycięstwa prywatnego nad publicznym obowiązuje również w życiu codziennym. Od tysięcy lat mówią o tym filozofowie, a dziś jednoznacznie potwierdza to psychologia.