W czasie sesji coachingowej klient powiedział mi, że szef go nie lubi, co nie wpływa korzystanie na jego samopoczucie i motywację do pracy. Na moje pytanie, na jakiej podstawie wyciąga takie wnioski, powiedział jedynie, że czuje to, i że jest tego pewien. Nie potrafił opisać zachowania szefa, które jednoznacznie świadczyłoby o jego negatywnym stosunku do niego. Jednocześnie był pod wpływem silnego przekonania, co do słuszności swojej oceny. W związku z tym pojawia się pytanie, czy na pewno widział to, do czego był tak przekonany? Czy to, jak postrzegamy innych na pewno odzwierciedla ich prawdziwy stosunek do nas?
Dzięki współczesnym technikom badania ludzkiego mózgu rozpoznana jest już droga informacji płynących z naszego oka do obszarów odpowiedzialnych za obraz jaki pojawia się w naszej świadomości. Okazuje się, że nie jest on tworzony w tak prosty sposób jak ma to miejsce w aparacie fotograficznym: obiektyw „odbiera” obraz i „rzuca” go na matrycę. W tworzeniu obrazu jaki widzimy bierze udział nie tylko nasze oko ale i inne obszary mózgu. Ich udział w tym co widzimy jest znacznie większy niż sygnałów płynących z aparatu wzrokowego. Według naukowców oznacza to, że mózg tworząc obraz rzeczywistości korzysta głównie z informacji zawartych w innych obszarach mózgu. Badania wykazały, że udział tych informacji w postrzeganym obrazie wynosi aż 90 %.
Trudno w to uwierzyć, gdyż każdy z nas zakłada, że to co widzi w pełni oddaje obraz tego co postrzega. Nawet kiedy poddamy ten obraz pod wątpliwość uznając siebie za ludzi otwartych, to zaraz potem pojawiają się w naszych myślach argumenty potwierdzające nasze wcześniejsze oceny. Potem jedynie stwierdzamy, że poszukiwaliśmy innego punktu widzenia ale jak wykazała przeprowadzona przez nas analiza, to pierwotne wrażenie jest słuszne.
Psychologowie już dawno odkryli to zjawisko. W licznych badaniach „…wykazali, że nie przetwarzamy informacje w sposób bezstronny, lecz zniekształcamy je tak, by pasowały do naszych wcześniej uformowanych poglądów.” (Elliot Aronson „Człowiek istota społeczna”). Jednocześnie zaprzęgamy naszą inteligencję do uzasadnienia naszego punktu widzenia . Badacz ludzkiego myślenia Edward De Bono twierdzi, że „Człowiek wysoce inteligentny potrafi wymyślić dobrze skonstruowaną argumentację na poparcie praktycznie dowolnego punktu widzenia.”
Dobrze pamiętam historię z czasów kiedy byłem konsultantem w biurze matrymonialnym. Klient mając za sobą już dwa małżeństwa poszukiwał kolejnej życiowej partnerki. W czasie wywiadu jaki z nim prowadziłem bardzo wyraźnie wybrzmiała jego negatywna ocena kobiet. Jak twierdził rozstał się z poprzednimi żonami z powodu tego, iż były mu niewierne, chociaż jednocześnie nie opisał konkretnych dowodów, które by o tym świadczyły. Jak się okazało będąc dzieckiem przeżył rozstanie rodziców z powodu zdrady jakiej dopuściła się jego mama. Pozostał przy ojcu słuchając jego argumentów uzasadniających, że nie wolno ufać kobietom.
Ogromne wrażenie i refleksję wzbudził we mnie film „Piękny umysł”. Dziś mam go w swojej kolekcji i co pewien czas lubię do niego powracać. Pamiętam pytanie jakie się wówczas u mnie pojawiło z bardzo silnym efektem „wow” : czy na pewno widzę świat taki jaki on jest? Co prawda nie mam schizofrenii (przynajmniej tak mi się wydaje J) jak bohater filmu profesor John Nasch ale na jakiej podstawie twierdzę, że moje postrzeganie rzeczywistości nie jest niczym zakłócone ?
Dziś zamiast twardo trzymać się własnych przekonań, zadaję sobie pytanie: czy na pewno widzę świat i ludzi, takimi jacy są? Jednocześnie przestrzegam zasady „ograniczonego zaufania do własnych myśli”, gdyż dobrze wiem w jaki kanał mogą mnie wpuścić.