Odkąd sięgam pamięcią krzyż zawsze wisiał na ścianie w widocznym miejscu, w moim rodzinnym domu. Dziś również wisi, może w mniej widocznym miejscu, ale jednak. Był, jest i nie mam cienia wątpliwości, że będzie towarzyszył mi do końca życia. Nie tylko jako symbol wiary i kościoła do którego przynależę. Dla mnie ma on głębszy sens.
Kiedy dziś przyglądam się tym, którzy reagują wręcz agresją na ludzi wnioskujących o zdjęcie krzyża z sali obrad sejmu, jestem zdziwiony. Pamiętam z lekcji historii, że już przerabialiśmy czasy, kiedy pod znakiem krzyża, z mieczem w ręku chrześcijaństwo walczyło z niewiernymi. Urodziłem się w czasach kiedy panował jedynie słuszny system, a ci którzy nie chcieli to zaakceptować przypłacali to nawet życiem.
Dziś żyjemy w czasach wolnego wyboru swoich przekonań, a miarą człowieka nie jest jego przynależność ani do żadnego kościoła, ani do żadnego ugrupowania politycznego. Wiem, że chrześcijaństwo niesie ze sobą fundamentalne wartości życiowe. Biblia jest moim bardzo ważnym źródłem wiedzy jak żyć. To w niej czytam o miłości i tolerancji i o tym, aby pozostawić gniew Bogu.
Kiedy krzyż staje się głównie sprawą prywatną, to zawarte w nim treści wpisują się w życie człowieka . Wyzwalając w nim nie tylko pokorę, ale i wiarę. Po wielkopiątkowym cierpieniu na krzyżu przychodzi zmartwychwstanie. Psychologia (ale ta dojrzała) wie, że proces wyzwalania się z własnych ograniczeń, z wirusów umysłu, najczęściej przynosi ból. Bardzo dobrze wiedzą o tym terapeuci. Ale po nim przychodzi „zmartwychwstanie”. Nie ma innej drogi do doskonalenia własnego życia, a z punktu widzenia chrześcijaństwa, do zbawienia.
Z kolei kiedy ktoś upublicznia sprawę krzyża, walczy o niego, to można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że daleko mu jeszcze do treści jakie on ze sobą niesie. O wartości chrześcijańskie (które zresztą można odnaleźć w innych religiach, czy myślach filozoficznych), nie trzeba walczyć, gdyż one same się obronią. Protest przeciw krzyżowi wiszącemu w sali sejmowej, to reakcja na akt wymuszania, narzucania. Jan Paweł II przeprosił już za taką postawę chrześcijan, jednocześnie promując ekumenizm i tolerancję.