Kiedy wiele lat temu, z powodu traumatycznych dla mnie wydarzeń, miałem bardzo głębokie „doły”, pamiętam co działo się z moimi myślami. Praktycznie miały one jedno zabarwienie – były czarne. Na tle silnych lęków pojawiały się dołujące mnie myśli. Dotyczyły one zarówno oceny mojej osoby, przeszłości jak i przyszłości. Studiując działanie ludzkiego umysłu, w tym sposobu w jaki powstają emocje i myśli, zrozumiałem jak powstaje efekt „nakręcania się”. Kiedy tylko z jakichś powodów (np. trudne emocjonalnie wydarzenia, wrażliwość na zmiany pogody – meteopatia) pojawi się obniżony nastrój, natychmiast uruchamia się adekwatne do niego myślenie. Mózg myślący zaczyna produkować myśli odpowiadające nastrojowi. Jak to stwierdził Daniel Goleman (autor „Inteligencji emocjonalnej”) mózg myślący jest na usługach mózgu emocjonalnego. W ten sposób im większy iloraz inteligencji, (m.in. umiejętności argumentowania), tym więcej pojawia się przekonywujących myśli uzasadniający aktualny nastrój. Badając to zjawisko wielokrotnie widziałem ludzi, którzy sypali jak z rękawa argumentami uzasadniającymi ich nastrój. I tak łatwo było rozpoznać w narracji ludzi ich obniżony nastrój. Bez problemu znajdywali kontrargumenty na inny, bardziej pozytywny punkt widzenia. Widziałem również takich, którzy bardzo pozytywnie wypowiadali się na temat swoich nowych przedsięwzięć. Próba pokazania im możliwych zagrożeń uruchamiała ich IQ, i pojawiał się cały szereg argumentów, które oceniając na chłodno, były nawet przekonywujące. Niestety po pewnym czasie, jak pokazało życie, przedsięwzięcie kończyło się niepowodzeniem. Dziś sam przestrzegam i polecam innym zasadę „ograniczonego zaufania do własnych myśli”. Kiedy tylko stwierdzę, że mam obniżony nastrój (czuję niepokój, lęk), lub odczuwam euforię, to z dużą dozą ostrożności podchodzę do własnych myśli. Robię to nawet wtedy, kiedy moje IQ produkuje przekonywujące argumenty.