Wczoraj po raz kolejny usłyszałem, że to o czym mówię to tylko psychologizowanie. Pamiętam , że dawniej zdarzało się, iż słyszałem : „ty tylko filozofujesz”. Zarówno za jedną jak i druga oceną kryło się stwierdzenie, że zagadnienia które poruszam dalekie są od praktyki życia. Ty tylko teoretyczne dywagacje. Dziś przyjmuję to inaczej, ale dawniej momentami czułem się jak oszołom, albo osoba nawiedzona. Najczęściej wobec takich ocen nie potrafiłem wyartykułować argumentów uzasadniających ogromne znaczenie dla naszego życia „psychologicznej maszynerii” ukrytej w ciemnościach naszej nieświadomości. Potrzebowałem wiele lat spędzonych nad książkami, artykułami, wiele lat obserwacji, budowania świadomości samego siebie, aby móc operować „twardymi danymi” uzasadniającymi znaczący wpływ psychiki na nasze życie. Wówczas kiedy podjąłem się zgłębiania tej wiedzy, nie było jeszcze zbyt wiele badań, które dziś bezsprzecznie wykazują pierwotne źródło naszych postaw, zachowań, decyzji, wyborów oraz miejsce powstawania naszych uczuć. Dziś, kiedy słyszę „to tylko psychologizowanie”, to wiem, że jest to efekt działania oporu jaki tworzy psychika, która nie jest zainteresowana zmianą. Dziś tego typu oceny nie odbieram osobiście, bo znam wpływ psychiki na artykułowane przez człowieka wypowiedzi. Dobrze poznałem zjawisko „pułapki inteligencji” , kiedy to zostaje ona „zaprzęgnięta” do pracy na rzecz argumentowania starych przekonań, bez względu na to czy oddają one prawdę o rzeczywistości czy nie. Najważniejsze jest, aby uzyskać potwierdzenie „to ja mam rację”. Dla mnie „psychologizowanie” nie jest synonimem tylko teoretycznych rozważań. Jest to mówienie i zgłębianie wiedzy na temat naszego „oprogramowania”. Chyba, że ktoś uważa i jest święcie przekonany, że jego „oprogramowanie” jest OK. , a to że nie wszystko mu wychodzi w życiu to tylko efekt tego, co poza nim : „gdyby świat był inny, to i moje życie wyglądało by inaczej.”