Wielokrotnie zdarzało się, iż pojawiała się u mnie ocena kogoś, albo siebie (moich szans, czy możliwości) wraz z poczuciem pewności co do słuszności tej oceny. To silne przekonanie wspierane było intelektualnym uzasadnieniem, co jeszcze bardziej przekonywało mnie, że mam rację. Bez problemu „produkowałem” kolejne argumenty zgodne z moim przekonaniem. Jak pokazało życie (a w tym , nie będę ukrywał, również moja otwartość na poznanie prawdy), miały miejsce sytuacje kiedy moje przekonanie tak silnie wcześniej uargumentowane, dalekie było od prawdy. W ten sposób ci, którym wystawiłem ocenę, po jakimś czasie widziałem, że zupełnie do niej nie przystawali, a wcześniejsze silne przekonanie np. o moim braku szans, kolejnego dnia zamieniało się w bardzo pozytywną perspektywę. Dziś stosuję zasadę „ograniczonego zaufania do moich myśli”. Wiem, że nawet silne przekonanie, nie musi oddawać prawdy o otaczającej mnie rzeczywistości. Zresztą nauka potwierdziła działanie mechanizmu intelektualnego argumentowania istniejących w nas przekonań, co powoduje ich uwiarygodnienie. W ten sposób jeżeli w kimś się zakochamy, to odpowiedni mechanizm będzie wzmacniał pozytywny obraz tej osoby. Pojawi się silne uczucie pewności, a mózg myślący zostanie zaangażowany do „produkcji argumentów” uzasadniających nasz stan. Dokładnie tak samo dzieje się, kiedy kogoś nie lubimy, albo wcześniej (w dzieciństwie) ktoś nam wmówił, że jesteśmy nic nie warci. Nakręcając się własnymi myślami, będącymi produktem naszego intelektu, pogłębiamy się w ocenie często bardzo odległej od obrazu rzeczywistości. Konsekwencje takiego stanu rzeczy nietrudno sobie wyobrazić. Zresztą to, na co najbardziej zwraca uwagę Dalajlama pytany o największą ludzką niedoskonałość, to mówi właśnie o naszych błędnych przekonaniach. Nazywa je „przywiązaniem”. Jednocześnie mówiąc o największym dla człwieka wyzwaniu, mówi o konieczności tworzenia „wyzwolonej percepcji”.