Słuchałem wczoraj posłów w czasie debaty sejmowej. Jej tematem była tragedia smoleńska. Nie interesowała mnie część merytoryczna debaty, a forma wypowiedzi. Interesowało mnie ile jest w niej gry politycznej, którą rozumiem jako świadome kreowanie ocen (np. dla zdeprecjonowania rządu), a ile zachowań sterowanych przez nieświadome mechanizmy psychologiczne. Wiadomym jest (co w pełni potwierdza nauka), że nasze zachowanie w dużym stopniu kreowane jest przez motywy, których najczęściej sobie nie uświadamiamy. To znaczy mamy swoją interpretację, tylko że nie oddaje ona pierwotnych przyczyn naszych zachowań (pierwotnych motywacji). I tak ,mogę krytykować szefa, za to że źle zarządza firmą, będę przyłapywał go na każdym najmniejszym błędzie, a faktycznie pierwotną motywacją mojej postawy jest moja nie zaspokojona potrzeba akceptacji. Mam ją tak wysoką, że jestem wyjątkowo wrażliwy nawet na drobne gesty, słowa skierowane pod moim adresem, które mój nieświadomy mechanizm ocenia według jednego kryterium „jestem akceptowany, czy nie”. Jeżeli „nie” to muszę zdeprecjonować szefa i w ten sposób poprawiam własne samopoczucie. Narracja wielu posłów opozycji w czasie wczorajszej debaty wykazała jednoznacznie jak silne są w nich destrukcyjne nieświadome motywacje. Bez ich obnażenia nie ma szans na zmianę ich przekonań ! Stąd wczoraj straciłem nadzieję na zmianę klimatu relacji na scenie politycznej. Komentatorzy twierdzą, że to głównie efekt rozpoczętej już kampanii wyborczej do sejmu. Niestety dla wielu polityków to nie tylko kampania wyborcza, to ich stały sposób reakcji na rzeczywistość. Wybory nie zatrzymają tego destrukcyjnego procesu, chyba że, o czym już pisałem, głos zabiorą psychologowie.