Ci, którzy dobrze pamiętają miniony system – „jedynie słuszny”, kiedy to władza centralna wiedziała, co dla nas jest najlepsze, postrzegają wybory samorządowe, jako właściwą drogę do budowania społeczeństwa obywatelskiego. Jednak, aby wspólnie decydować o naszych „małych ojczyznach”, potrzebna jest zgodność i to nie w zakresie celów, gdyż te praktycznie na tym poziomie nie podlegają dyskusji. Jak pokazuje życie, na tę zgodność wpływa w znaczącym stopniu zbieżność przekonań politycznych i religijnych. Niestety wspólne cele najczęściej „gasną” w obliczu braku tej zbieżności. Stąd wybory samorządowe, bez wątpienia ważny krok w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, to jeszcze za mało. Ważne jest, aby to wspólne cele uzyskały najwyższą rangę, a nie przekonania i poglądy. Ważne jest, aby przynajmniej większość zamieszkująca „małe ojczyzny” uznawała wyższą rangę wspólnych celów, a nie „sztandarów” pod którymi występują. Jak pokazuje współczesna wiedza o człowieku (w tym wiedza z dziedziny psychologii), aby takie relacje miały miejsce, niezbędna jest poważna zmiana w nas samych. Wiem, że jest ona możliwa, aczkolwiek nie wiem kiedy to nastąpi. Mam nadzieję, że nie będzie do tego potrzebna narodowa trauma.