Kiedy się urodziłem, praktycznie z automatu zostałem przypisany do kościoła rzymsko-katolickiego. Przez wiele pierwszych lat życia nie miałem świadomości, że istnieje inny kościół, inna wiara poza chrześcijańską. Dziś jako w pełni dojrzały człowiek, nie tylko wiekiem (mam przynajmniej taką nadzieję), wiem że istnieją inne wiary oraz inne kościoły nawet w samym chrześcijaństwie. Dla pogłębienia mojej świadomości byłem na spotkaniach Światków Jehowy, czytałem o islamie, hinduiżmie, judaiźmie i buddyźmie. Czytałem teksty Dalajlamy i porównywałem je z tekstami Jana Pawła II. Przed laty dokonałem świadomego wyboru, iż do końca życia pozostanę chrześcijaninem . Uznałem, że Biblia zawiera wszystko to, co jest mi w życiu potrzebne. Mam jednak dylemat z kościołem do którego przynależę.
Jestem gotów pogodzić się z ceremoniałem kościoła katolickiego, w którym czuję niedosyt duchowości i przerost formy nad treścią. Jestem gotów uznać pewną różnorodność w stanowiskach głoszonych przez duchownych jednak nie potrafię zaakceptować skrajnych postaw. To mój ogromny problem. Kiedy czytam Biblię, kiedy powracam do tekstów Jana Pawła II, w których tak bardzo kładł nacisk na budowanie "cywilizacji miłości”, a jednocześnie słyszę z ust duchownych słowa nie tylko wyrażające brak wiary, ale i słowa nienawiści, to zastanawiam się, czy mój kościół jest moim kościołem. Jeżeli czytam w Biblii „O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem!”(Flp 4.6), albo „ Niech się nie trwoży serce wasze..”.(J 14.1), a jednocześnie słyszę Ojca Rydzyka, który mówi o poważnym zagrożeniu naszego Państwa, podobnym do tego przed rozbiorami, to nie mam cienia wątpliwości, że Ojciec Dyrektor nie czyta Biblii, albo po prostu jej nie rozumie. Jeżeli czytam „Starajcie się posiąść miłość.”(Kor 14.1), a w innym miejscu Biblii czytam definicję miłości „Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku…….”(Kor 13.4,5,6,7), jednocześnie słysząc płynące z ust duchownych oraz wiernych, słowa przepełnione agresją, to ogarniają mnie poważne wątpliwości. A może po prostu zostanę biernym członkiem kościoła rzymskokatolickiego, a z Bogiem będę się kontaktował w cichej, prywatnej modlitwie ?