*30.06.2011 r.* Czy nie ponosimy zbyt wysokich kosztów za wolność słowa ?

Co pewien czas słyszę słowa oburzenia wypowiadane przez  polityków na ograniczanie wolności słowa. Ostatnio  często  demonstrują swoje oburzenie  politycy opozycji,   kiedy krytykowane są ich wypowiedzi na temat rządu. O zdobyczach demokracji przez ostatnich kilka dni mówili członkowie PiS, broniący brukselskiej wypowiedzi Ojca Dyrektora. Okazuje się, że skoro mamy demokrację, to jej nieodłącznym elementem jest możliwość nieograniczonych żadną cenzurą wypowiedzi. Można pytać publicznie o to, czy ważne osoby w państwie są alkoholikami, można wypowiadać stwierdzenia o tym, że rząd jest na usługach obcych państwa, można również w mediach odbierać innym postawę patriotyczną. Okazuje się, że można praktycznie bezkarnie szkalować, obrażać, insynuować wszystko, i to w imię zdobyczy demokracji, której  wymiarem ma być  brak cenzury. Jednocześnie dopracowaliśmy się prawa, które pod groźbą surowej  kary  nie dopuszcza reklamy wyrobów tytoniowych,   a do godzin wieczornych nie pozwala na reklamę piwa. To efekt opinii specjalistów, którzy jednoznacznie ocenili negatywny wpływ takich reklam, co zaskutkowało wprowadzonymi ograniczeniami .  Okazuję się, że jednocześnie w ogóle nie ma takich sił, które ograniczyłyby, destrukcyjne wypowiedzi polityków.  Psychologowie społeczni jednoznacznie oceniają wpływ mediów na kształtowanie postaw społecznych, w tym na wychowanie dzieci i młodzieży. To, co prezentują politycy z pierwszych stron gazet, nie pozostaje bez wpływu na zachowanie i postawy ludzi. Jedni krytykują, rezygnują z udziału w wyborach, ale wielu jest takich, dla których to co widzą,   utrwala ich negatywne osobiste postawy. Dla wielu młodych ludzi szukających swojej  życiowej drogi jest to informacja : zachowuj się tak, a daleko zajdziesz.  Chciałbym doczekać się chwili, kiedy podobnie jak zakaz reklamy wyrobów tytoniowych, czy ograniczenia reklam alkoholu, pojawi się zakaz destrukcyjnych społecznie wypowiedzi polityków.

Scroll to Top